piątek, 4 kwietnia 2014

Gigantyczne marcowe denko + 3 zużycia z lutego :)


Jak być może pamiętacie w lutym na moim blogu nie było postu denkowego. Nie było - bo nie miałam czego pokazywać. Przez to, że cały luty przechorowałam udało mi się zużyć raptem 3 produkty. Natomiast w marcu nadrobiłam lutowe zaległości więc zapraszam Was na spore marcowe zużycia + 3 zużycia z lutego :)


1. Luksja; Caramel Waffle; Płyn do kąpieli  (1000 ml; ok. 10 PLN).
Po Luksjowe płyny do kąpieli sięgam naprawdę często. Mają bardzo przyjemne zapachy, robią całkiem sporą pianę i nie są drogie. Nigdy nie zdarzyło mi się, obojętnie ile bym nie siedziała w wannie, żeby przesuszyły mi skórę. Całkiem sporo tego płyny wlewam do wanny więc o wydajności wypowiadać się nie będę :)

2. Farmona; Tutti Frutti; Olejek do kąpieli wiśnia & porzeczka (500 ml; 12 PLN).
Mimo, że w nazwie ten produkt ma wyraz 'olejek' to z olejkiem nie miał on nic wspólnego. Jest to najzwyczajniej płyn do kąpieli o pięknym, intensywnym zapachu wiśniowego kompotu. Bardzo lubiłam po niego sięgać bo uprzyjemniał mi on wylegiwanie się w wannie. Na pewno do niego wrócę.

3. Isana; Wohlfühl Bad Apfel & Vanille; Płyn do kąpieli jabłkowo-waniliowy (750 ml; ok. 7 PLN).
Po ten płyn sięgnęłam po przeczytaniu kilku pozytywnych opinii, ale mnie on nie oczarował. Dla mnie jest to zwykły, przeciętny płyn do kąpieli. Co prawda zapach ma bardzo przyjemny, ale niestety pianę robi słabą dlatego też do tego produktu już nie wrócę (choć to była limitka więc pewnie jest już niedostępny).


4. I Love...; Bubble Bath And Shower Cream; Żel pod prysznic i płyn do kąpieli o zapachu zimowych jagód (500 ml; 29,90 PLN).
Tego żelu zaczęłam używać zeszłej zimy a potem o nim kompletnie zapomniałam. Schował mi się gdzieś z tyłu za innymi żelami pod prysznic w łazience. Kiedy ostatnio zerkałam co za cuda mam pootwierane to go przyuważyłam i... odkryłam na nowo. Opis producenta bardzo trafnie oddaje zapach tego produktu "zmysłowy zapach soczystej wiśni i dojrzałych śliwek podgrzanych z odrobiną cynamonu i imbiru". Żel faktycznie tak pachnie, dobrze się pieni, dobrze myje i nie wysusza skóry. Sprawdza się również jako płyn do kąpieli, ale szkoda było mi go tak używać. W Douglasach już dawno nie widziałam żeli z tej firmy a szkoda.

5. Balea; Creme Seife Blaubeere; Mydło do rąk w płynie o zapachu borówek (500 ml; 0,65 €).
Mydeł do rąk z firmy Balea używam już od długiego czasu, zmieniam jedynie warianty zapachowe. Są tanie bo kosztują zaledwie ok. 3 zł, dobrze się pienią, domywają brud z rąk i mają przyjemne zapachy. Ta wersja 
ładnie pachnie borówkami, ale miałam wrażenie, że troszeczkę wysuszała mi dłonie co przy innych wariantach zapachowych mi się nie zdarzyło. Mam nadzieję, że inne mydła będą dalej spisywały się tak jak wcześniejsze.

6. Balea; Creme-Öl Dusche; Kremowo-olejkowy żel pod prysznic o zapachu słodkich pomarańczy i limonki (250 ml; 0,85 €).
O tym produkcie pisałam niedawno TUTAJ, w poście o ulubieńcach stycznia. Używany z myjką bardzo dobrze się pieni, ma przyjemną kremową konsystencję, pięknie pachnie i skóra po jego użyciu jest gładka i miła w dotyku. Ta wersja jeszcze bardziej przypadła mi do gustu niż wersje z normalnej serii Balea choć nie ukrywam, że wracam i do wersji kremowej i do wersji zwykłej bo żele z tej firmy uwielbiam :)


7./8. Farmona; Sweet Secret; Masło do ciała szarlotkowe i masło do ciała czekoladowe (225 ml; 12,50 PLN).
Tak jak szarlotkowe masło do ciała mnie zachwyciło tak z czekoladowym zbytnio się nie polubiłam. Zarówno jeden i drugi produkt pod względem działania się nie różnią: dobrze nawilżają skórę sprawiając, że jest ona miękka i gładka w dotyku, dobrze się rozprowadzają i całkiem szybko wchłaniają. Różni je oczywiście zapach, który tutaj akurat jest kluczowy: szarlotkowe masło pachnie bardzo apetycznie, używając tego produktu miałam wrażenie, że zaraz zjem kawałek szarlotki natomiast wersja czekoladowa jest strasznie... dusząca. Więcej o tych produktach możecie przeczytać TUTAJ.


9. Essence; 24h Hand Protection Balm Winter Edition; Ochronny krem do rąk o zapachu karmelu i gorącej czekolady (75 ml; 0,95 €)
O tym kremie jak i o całej reszcie z zimowej edycji 2012/2013 pisałam już dosyć dawno temu TUTAJ. Zdania o tym produkcie przez cały czas nie zmieniłam: uwielbiam te kremy nie tylko ze względu na zapachy ale także ze względu na działanie. Używam ich zazwyczaj na noc nakładając grubą warstwę i rano budzę się z miękkimi, gładkimi, nawilżonymi dłońmi. Czasami także używałam go w ciągu dnia i także spisywał się bardzo dobrze. Całe szczęście mam jeszcze kremy z tegorocznej edycji zimowej :)

10. Pat&Rub; Balsam do rąk otulający (100 ml; 49 PLN).
Uwielbiam ten balsam do rąk! Pomógł mi uporać się z przesuszeniami na moich dłoniach, jako jeden z niewielu stosowanych dotychczas przeze mnie produktów. Ma dosyć treściwą konsystencję ale podczas rozsmarowywania zyskuje ona na lekkości i dość szybko się wchłania pozostawiając dłonie dobrze nawilżone. Balsam posiada wygodną pompkę i wystarczy dosłownie wycisnąć połowę pompki, żeby móc się cieszyć dobrze nawilżoną skórą rąk. I pachnie... fantastycznie. Jego cena do najniższych nie należy ale warto polować na niego na promocjach. Więcej na jego temat pisałam TUTAJ.

11. Balea Med; pH Hautneutral Hautcreme; Krem do rąk z allantoiną i olejkiem jojoba (75 ml; 1,65 €).
Ten krem do rąk to jeden z moich niekwestionowanych ulubieńców. Sięgam po niego zawsze ilekroć na moich dłoniach pojawiają się przesuszenia. Regularnie stosowany pomaga się z nimi uporać i doprowadza skórę do normalnego stanu. Krem dobrze się rozprowadza, w miarę szybko wchłania, ale pozostawia na dłoniach taką śliską powłokę, która nie każdemu musi odpowiadać. Więcej na jego temat możecie przeczytać TUTAJ.

12. Balea; Urea Fußcreme; Krem do stóp z 10% mocznikiem (100 ml; 1,95 €).
Szerzej o tym produkcie pisałam TUTAJ, już dosyć dawno temu. Wtedy byłam z niego bardzo zadowolona bo bardzo dobrze się spisywał. W tym roku nie wiadomo dlaczego krem ten masakrycznie przesuszył mi stopy aż do tego stopnia, że miejscami zrobiły się szorstkie i białe. Zużyłam go w całości, ale więcej do tego produktu już nie wrócę.


13. Alverde; Volumen Shampoo Olive Henna; Szampon do włosów z oliwką i henną (200 ml; 1,95 €).
Nie jestem w stanie zliczyć ile już buteleczek tego szamponu zużyłam. Co jakiś czas do niego wracam i zawsze mam jedno opakowanie w zapasie. Moje włosy bardzo się z nim polubiły. Dobrze się rozprowadza, dobrze pieni i oczyszcza włosy. Jedynym minusem jest to, że je plącze, ale zawsze po jego użyciu nakładam na włosy odżywki. Oczywiście testuję nowości, ale i tak do niego wracam. Więcej o nim pisałam TUTAJ.

14. Balea; Feuchtigkeits Spülung Mango + Aloe Vera; Nawilżająca odżywka do włosów z mango i aloesem (300 ml; 0,65 €).
Na temat tej odżywki całkiem niedawno pojawił się post na moim blogu więc po więcej informacji odsyłam Was TUTAJ. Powiem tylko tyle, że zużyłam już 4 opakowania tego produktu i 4 kolejne mam w zapasie więc to chyba świadczy o tym jak bardzo ją lubię. Włosy po niej są gładkie i błyszczące.


15. Garnier; Essentials; Płyn do demakijażu 2w1 (200 ml; ok. 13 PLN).
Sporo dobrego czytałam o tym płynie do demakijażu szczególnie jeśli chodzi demakijaż oczu więc postanowiłam przy którejś wizycie w Rossmannie wrzucić go do koszyczka. Co prawda za dwufazami za bardzo nie przepadam, ale ciekawość wzięła górę. I muszę przyznać, że jest to całkiem dobry płyn. Dobrze zmywa makijaż oczu bez podrażniania ich - a tego najbardziej się obawiałam bo moje oczy są strasznie wrażliwe. Nie sprawia, że widzi się jak przez mgłę, ale pozostawia tłustawą warstwę za czym ja nie za bardzo przepadam. Powrotu raczej nie planuję.

16. Alverde; Reinigungsemulsion Hamamelis Kamille; Emulsja myjąca z rumiankiem i oczarem wirginijskim (150 ml; 2,25 €).
Nie jest to co prawda zamiennik mojej ulubionej emulsji myjącej z nagietkiem, ale mimo wszystko i tak się z tym produktem polubiłam. Co prawda nie da się nim zmyć całego makijażu, ale resztki po nim domywa dobrze, tak samo przyjemnie stosuje się go rano. Ma fajną kremową konsystencję i buzia po użyciu tej emulsji jest gładka i miła w dotyku. Po szerszą recenzję zapraszam TUTAJ.

17. Yves Rocher; PureCalmille; Żel do mycia twarzy (200 ml; 19,90 PLN).
To już moja druga buteleczka żelu do mycia twarzy z YR i zapewne nie ostatnia. Pisałam o tym produkcie TUTAJ i po zużyciu kolejnego opakowania zdania nie zmieniłam. Stosowany rano przyjemnie orzeźwia i pobudza swoim cytrusowym zapachem zaś wieczorem domywa resztki makijażu. Mimo tego, że zawiera w składzie SLES to nie działa wysuszająco. I jest całkiem wydajny. Warto polować na promocje, ja najczęściej kupuję 2 żele w cenie 1.

18. BeBeauty; Płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu (200 ml; ok. 5 PLN).
Nie wiem, która to już zużyta przeze mnie buteleczka tego micela, wracam do niego jak tylko się kończy. Używam go zawsze do wstępnego demakijażu twarzy (zawsze później używam jeszcze żelu) i sprawdza się w tej roli bardzo dobrze. Nie podrażnia mojej skóry, nie zapycha, jest dostępny chyba w każdej Biedronce i kosztuje niewiele. Więcej o nim pisałam TUTAJ


19. L'Oreal; Ideal Soft; Oczyszczający płyn micelarny (200 ml; ok. 15 PLN).
Ten płyn micelarny kupiłam po przeczytaniu o nim wielu pozytywnych recenzji na blogach i uważam, że to był bardzo udany zakup. Nie będę za dużo o nim pisać bo chcę zrobić oddzielny wpis na bloga - powiem tylko tyle, że dla moich wrażliwych oczu był bardzo delikatny i dobrze radził sobie ze zmywaniem z nich makijażu.

20. Lush; Tea Tree Water; Tonik do twarzy (250 ml; 12,95 €).
Tonik z Lush'a znalazł się w moich lutowych ulubieńcach. Muszę powiedzieć, że przez cały czas używania tego produktu (a używałam go całkiem długo) nie miałam takiego problemu z wypryskami jak wcześniej. Jestem pewna, że to zasługa tego toniku bo niczego więcej w pielęgnacji twarzy nie zmieniałam. Tonik ma wygodny atomizer, który przyjemnie zrasza twarz i jest wydajny. Na pewno do niego wrócę jeśli będę miała okazję.

21. Dax Cosmetics; Perfecta Oczyszczanie; Peeling enzymatyczny (60 ml; ok. 10 PLN).
Ten produkt zużyłam mniej więcej do połowy opakowania a potem przestałam go używać i jego termin ważności minął. Gdyby był dobry to pewnie używałabym go dalej, ale niestety po jego zastosowaniu nie zauważyłam żadnych efektów na mojej buzi. Czułam się tak jakbym na twarz nałożyła zwykły krem a nie produkt, który rzekomo ma złuszczać. Połowa opakowania powędrowała więc do kosza na śmieci i z pewnością już więcej po niego nie sięgnę.

22. Lush; Oatifix; Maseczka nawilżająca do twarzy (45 ml; 10,45 €).
Ta maseczka do twarzy podobnie jak tonik z Lush'a znalazła się w moich lutowych ulubieńcach. Jest to maseczka mocno nawilżająca wykonana ze świeżych bananów i masła illipe. Zawiera płatki owsiane, migdały i glinkę kaolin, które pomagają złuszczyć naskórek i sprawiają, że buzia jest miękka, elastyczna i nawilżona. I moja buzia po użyciu taka właśnie jest. Mam nadzieję, że kiedyś do niej wrócę.


23. Balea Men; Sensitive Rasiergel; Żel do golenia do skóry wrażliwej z aloesem (200 ml; ok. 2 €).
To jeden z tych żeli do golenia do których lubię wracać. Nałożony na skórę zamienia się w puszystą piankę, po której maszynka sunie rewelacyjnie. Skóra po depilacji mnie nie swędzi, nie piecze, nie jest podrażniona. Pachnie intensywnie ale bardzo przyjemnie. Pisałam już o nim jakiś czas temu TUTAJ. Od tamtego czasu zmieniło się tylko opakowanie tego produktu.

24./25. Bic; Miss Soleil; Maszynki do golenia (4 szt.; ok. 13 PLN).
Moje ulubione maszynki. Wcześniej używałam także maszynek Bic'a ale takich zielonych i nie do końca byłam z nich zadowolona bo były jakieś tępe i wiecznie się pozacinałam. Te różowe/niebieskie (bo teraz dostępne są w dwóch kolorach) maszynki dobrze suną po skórze a w połączeniu z żelem do golenia spisują się fantastycznie. No i jedna maszynka starcza mi na 2 użycia ;)


26. Garnier Mineral; InvisiCalm Post-Depilation; Antyperspirant w sprayu (150 ml; ok. 11 PLN).
Antyperspiranty Garniera to zdecydowanie moje ulubione produkty chroniące przed potem i brzydkimi zapachami. Pojawiają się każdym moim denku więc nie będę się o nich zbytnio rozpisywać. Kupuję różne wersje tych dezodorantów i jeszcze na żadnej się nie zawiodłam.

27. Joanna; Plastry do depilacji twarzy z woskiem (12 szt.; ok. 9 PLN).
Jedyne plastry z woskiem, których używam do depilacji tzw. 'wąsika'. Co by ktoś sobie nie pomyślał: nie mam zarostu niczym facet, ale co jakiś czas pojawiają mi się jakieś niewielkie włoski nad ustami więc tak zapobiegawczo raz na jakiś czas używam plastrów z woskiem. I jestem z nich bardzo zadowolona. Do plastrów dołączona jest rewelacyjna oliwka, która usuwa resztki wosku i łagodzi zaczerwienienie.

28. Beauty Formulas; Deep Cleansing Nose Pore Strips; Głęboko oczyszczające paski na nos (6 szt.; ok. 14 PLN).
Kupiłam te paski już dosyć dawno temu tak z czystej ciekawości. Użyłam je bez większego przekonania i zostałam pozytywnie zaskoczona. Te paski naprawdę dobrze oczyszczają nos i wyciągają z niego sporo paskudztwa, które w nim siedzi (znaczy się mam na myśli wągry, nie katar :P). Teraz mam inne ale do tych się nie umywają więc z pewnością powrócę do tych.

29. Alverde; Anti-Aging Vitamin Augenserum; Witaminowe serum pod oczy z jagodami goji (10 ml; ok. 3,5 €).
Jeśli szukacie lekkiego produktu pod oczy to jest to produkt przeznaczony dla Was. Ja takich lżejszych kremów używam tylko i wyłącznie na dzień - na noc preferuję bardziej odżywcze specyfiki. Serum jest lekkie ale całkiem dobrze nawilża, szybko się wchłania i po chwili od nałożenia można spokojnie zabrać się za wykonanie makijażu oka. Niestety odnośnie jakiegokolwiek wpływu na zmarszczki się nie wypowiem bo jeszcze ich nie posiadam, posiadam natomiast sińce pod oczami i często też w skutek niewyspania - worki. Myślę, że kiedyś do tego produktu jeszcze wrócę.


30. Tony Moly; Shiny Foot Super Peeling Liquid; Złuszczające skarpetki do stóp (2 szt.; ok. 30 PLN na eBay).
To już moje drugie opakowanie tych skarpetek - muszę wreszcie zrobić ich oddzielną recenzję. I za pierwszym i za drugim razem spisały się rewelacyjnie: naskórek złuszczał mi się bardzo mocno, skóra wręcz odchodziła płatami ale nie wiązało się to z jakimiś niedogodnościami. Nic mnie nie bolało, nie swędziało, nie piekło. Po ok. tygodniu złuszczania (bo tyle mniej więcej ono trwało) znowu cieszę się pięknymi i gładkimi stópkami :) Będę do nich wracać co jakiś czas. 


31. Revlon; Colorstay; Podkład do cery tłustej i mieszanej 150 Buff (30 ml; od 35 do 70 PLN).
Miałam jeszcze zachomikowaną jedną buteleczkę starej wersji Revlonu, którą uwielbiałam i bardzo żałuję, że podkład dobił już dna. To zdecydowanie był mój ulubiony podkład. Krył bardzo dobrze, długo utrzymywał moją twarz w ryzach a jeszcze utrwalony pudrem matującym trwał na buzi niezniszczony od rana do wieczora. Ubolewam, że zmieniono formułę tego podkładu, niemniej jednak zamierzam tej nowej wersji dać jeszcze jedną szansę.

31. Alverde; Camouflage 002 Beige; Kamuflaż (? ml; 3,45 €).
O tym produkcie pisałam więcej całkiem niedawno TUTAJ. Kamuflażu z Alverde używałam głównie pod oczy w celu zakrycia moich odwiecznych cieni. I mimo, że korektor ten nie zakrywał ich w 100% to sprawiał, że stawały się one mniej widoczne. Dla mnie taki efekt był w zupełności wystarczający. Ważne też jest to, że produkt ten nałożony na skórę pod oczami nie ściera się, nie roluje i nie wchodzi w załamania. Używałam go przez dobrych kilka miesięcy (o ile nie dłużej) więc jest bardzo wydajny. Teraz testuję inny produkt ale do tego na pewno wrócę.

32. Lovely; Curling Pump Up Mascara; Maskara podkręcająca i unosząca rzęsy (8 ml; ok. 10 PLN).
Na początku nie byłam zbytnio zadowolona z tego tuszu ponieważ mój egzemplarz był strasznie mokry i sklejał mi rzęsy. Nawet zastawiałam się przez chwilę skąd tyle pozytywnych opinii na jego temat. Odłożyłam go i powróciłam do niego po kilku/kilkunastu dniach. I to było to. Tusz może i nie unosił moich rzęs natomiast bardzo ładnie je podkręcał i rozdzielał. Dawał taki w miarę naturalny efekt, który na co dzień ja osobiście bardzo lubię. Pod koniec użytkowania zaczął się kruszyć, ale dzielnie służył mi przez prawie 3 miesiące. Tani i dobry produkt, do którego ja z pewnością kiedyś wrócę, jak w moich zapasach zabraknie ukochanego tuszu Wonderlash z Oriflame.

33. Alverde; Lippenbalsam Vanillebüte Mandarine; Waniliowo-mandarynkowa pomadka do ust (4,8 g; 1,15 €).
Waniliowo-mandarynkowej pomadki do ust używałam i w zeszłym roku i w tym, w okresie zimowym. Świetnie się u mnie sprawdzała: chroniła moje usta przed mrozami (choć tych w tym roku było niewiele) i wiatrem. Dobrze nawilżała i natłuszczała a dzięki regularnemu używaniu po suchych skórkach nie było śladu. Nadawała się także pod pomadki kolorowe. Więcej o niej pisałam TUTAJ. Niestety wersja ta nie jest już dostępna.

34. Flos-Lek; Lip Care; Wazelina kosmetyczna do ust o smaku waniliowym (15 g; ok. 6 PLN).
Szczerze powiedziawszy ta wazelina niczym mnie nie powaliła. Dla moich przesuszonych i zmaltretowanych chorobami ust była zdecydowanie za słaba. Zapach też pozostawiał wiele do życzenia. Więcej po nią raczej nie sięgnę.


35./36. Balea; Bademomente; Sole do kąpieli o zapachu granatu i zielone herbaty (80 g; ok. 0,55 €).
Te sole do kąpieli przewijają się u mnie prawie w każdym denku. Ostatnio zauważyłam, że ich zapachy zrobiły się mniej intensywne i tak jak czuć je na początku kąpieli tak później ich zapach zanika, ale dużo zależy też od wariantu zapachowego. Co jakiś czas je kupuję i ogólnie rzecz biorąc lubię.

37. Alverde; Verwöhnbadesalz; Sól do kąpieli orzechy macadamia i masło karite (80g; 0,95 €).
Ta sól z Alverde nieco mnie zawiodła ponieważ jej zapach znika w tempie ekspresowym. W opakowaniu pachnie pięknie i całkiem mocno, po wsypaniu do wody w łazience unosi się piękny zapach a po chwili... nie czuć zupełnie niczego. Na te sole chyba więcej się nie skuszę.

38./39./40./41. Dresdner Essenz; Pflegebad; Sole do kąpieli: 2x mleko kokosowe & ylang ylang i 2x czekolada z żurawiną (60 g, ok. 1 €).
Sole Dresdner Essenz to bezapelacyjnie moje ulubione sole. Mają piękne intensywne zapachy i zapach ten trwa przez calutką kąpiel. Nie tylko umilają kąpiel ale także zmiękczają wodę i w żaden sposób nie wysuszają skóry. Jeśli macie dostęp do DM-u to polecam Wam wrzucić choć jedną saszetkę do koszyczka i wypróbować.


42. Oriflame; Everlasting Foundation; Próbki długotrwałego podkładu do twarzy (1,50 PLN/szt.).
Ten konkretny podkład z Oriflame miałam w wersji pełnowymiarowej ale chodziło mi po głowie przetestowanie innych odcieni. Co prawda ColorStay to nie jest ale w połączeniu z białym pudrem z Essence podkład ten potrafi się dość długo utrzymywać na mojej twarzy. Kupiłam więc jeszcze jedną buteleczkę.


43. Ebelin; Einmal Waschlappen; Suche ręczniczki do twarzy (30 szt.;  1,15 €).
Suchych ręczniczków do twarzy używam już od długiego czasu i nie wyobrażam sobie, żeby mogło ich u mnie zabraknąć. Rossmannowe bardzo lubię ale postanowiłam wypróbować też wersje z DM-u i początkowo jak je zobaczyłam to byłam bardzo zdziwiona bo są one dosyć sztywne. Sztywne - ale bardzo delikatne i dobrze wchłaniają wodę z twarzy. Żałuję, że nie kupiłam większej liczby opakowań.

44. Ebelin, Sensitiv Einmal Waschlappen; Delikatne suche ręczniczki do twarzy (50 szt.; 1,95 €).
Te ręczniczki z kolei były delikatne i mięciutkie, ale dla mnie zbyt mięciutkie i już tak dobrze nie wchłaniały wody. Poza tym były też dosyć cienkie. Do tej wersji na pewno nie wrócę.

45. Alouette; Einmal Waschlappen; Suche ręczniczki do twarzy (30 szt; ok. 5 PLN).
Te ręczniczki przewijają się każdym moim denku, lubię je i kupuję jak tylko się kończą.


46./47. Ebelin; Wattepads; Bawełniane płatki kosmetyczne zwykłe i te duże (140 szt/0,85 €; 40 szt./0,65 €).
Moje ulubione płatki, które od jakiegoś czasu przewijają się ciągle w moich denkach. Jeśli mi się skończą to wrócę oczywiście pewnie do Biedronkowych ale póki mam je w zapasach to używam z wielką przyjemnością.

*****
Uff... udało mi się dobrnąć do końca, mam nadzieję, że i Wam się udało. Puste opakowania wreszcie mogę posegregować i wyrzucić bo mąż już się złościł, że chodzi po domu i się o nie potyka ;) Takiego wielkiego denka to ja chyba nigdy nie miałam, podejrzewam, że raczej nie prędko się tak wielkie w najbliższym czasie trafi.


30 komentarzy:

  1. Wow, co za zużycia! Godne pozazdroszczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się zastanawiam jak to się stało, że tyle pustych opakowań w marcu trafiło do denkowej torby ;)

      Usuń
  2. Sporooooo...
    Odżywkę Mango i Aloes uwielbiam! Szkoda, ze nie można jej tak normalnie we wszystkich sklepach dostać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na szczęście mam jeszcze 4 opakowania tej odżywki w zapasach :))

      Usuń
  3. widzę wiele produktów, które sama lubię i często kupuję np. płyny Luksja, żele Balea, płyn Loreal, wosk Joanny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie zauważyłam, że żele z Balea Ci przypadły do gustu :)

      Usuń
  4. W marcu dałaś czadu :)
    Krem do stóp Balea kupiłam sobie na początku stycznia i tak jak Ty jestem nim odrobinę rozczarowana. Może nie zauważyłam przesuszeń, ale wielkiego nawilżenia też mi nie daje. Na jego temat przeczytałam wiele pozytywnych opinii i miałam wobec niego dużo większe oczekiwania.
    Odżywkę mango i aloes muszę koniecznie wypróbować, aktualnie używam szamponu z tej serii i jestem z niego bardzo zadowolona. Pomadka alverde u mnie sprawdziła się całkiem dobrze, ale niestety miała dziwne grudki, które zdecydowanie nie umilały aplikacji, wazelina Floslek mimo miłego zapachu nie jest wystarczająco nawilżająca i moim zadaniem przede wszystkim daje ochronę przed warunkami atmosferycznymi. Kamuflażu mam i raczej nie zostanie moim ulubieńcem. Jego krycie jest za słabe, odrobinę wysusza skórę pod oczami i lubi się nieestetycznie ważyć :( Serum z goja używam od kilku tygodni i w połączeniu z kremem nawilżającym daje bardzo dobre rezultaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie denko jak się patrzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście dużo tego. Świetnie ci poszło zużywanie. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie denko!!! Jestem pod wrażeniem! Masło szarlotkowe jest fajne podobnie jak płyny do kąpieli z Luksji. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko kochana! Oszalałaś kobieto! :D Poczekaj, muszę trochę przewinąć z powrotem...

    1. Używam teraz żelu pod prysznic o zapachu borówek i bardzo go polubiłam, szkoda, że to mydełko trochę przesusza, bo inaczej chętnie bym je zamówiła, żeby uzupełnić serię :)
    2. Szarlotkowe masło z Farmony i otulający balsam do rąk z P&R również i u mnie się sprawdziły - zwłaszcza P&R! :)
    3. O odżywce z Balea ostatnio czytam dużo dobrego! Sama mam ją w zapasach, ale jeszcze nie bardzo mogę się za nią zabrać, bo mam inne produkty w kolejce do zużycia :((
    4. No i w końcu wypróbowałam micel z Biedronki! Działanie mi się podoba, ale trochę z niego śmierdziuch :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Twoje denkowe posty, już sobie zapisałam kilka rzeczy, po które w najbliższym czasie wstąpię do DM-u.
    Wiele z nich też używam/używałam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O, żesz w mordkę! Poszalałaś :) U mnie też było całkiem obficie!

    OdpowiedzUsuń
  11. O ludku, widzę, że nie tylko na mnie zrobiłaś wrażenie ilością zużytych kosmetyków :D

    Zgadzam się z każdym Twoim słowem w temacie balsamu do dłoni z P&R, dziś widziałam informację, że firma rozszerzyła tę linię i oprócz scrubu i masełka do ciała oraz balsamu do dłoni pojawiło się kilka nowości, w tym balsam oraz olejek do ciała - na te dwa produkty wkrótce mam zamiar się skusić :>
    Maseczkę Oatfix tak zachwalasz, że nie mogę obok niej przejść obojętnie. Wpisałam ją już na listę kosmetyków do wypróbowania, mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się ją nabyć :)
    Mam też chęć na te złuszczające skarpetki do stóp. Cena tych, które pokazujesz, w porównaniu do innych znanych mi opcji jest bardzo zachęcająca i jak tylko przekonam się do ebayowych zakupów, kliknę je jako pierwsze w kolejności :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Sporo rzeczy z DM-u :)
    A zainteresowałaś mnie maseczką z Lusha, szkoda, że dość droga jest.
    I te skarpetki złuszczające muszę zamówić ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dużo tu moich ulubieńców: Luksja, tusz z Lovely, podkład z Revlon i antyperspirant z Garnier od dłuższego czasu kupuję tylko te antyperspiranty tylko zamieniając na różne wersje:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow, poszalałaś z tym zużywaniem :) Krem do rąk z Essence musi cudnie pachnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamo, co za ogrom denek :D U mnie odżywka Mango i Aloes kompletnie się nie sprawdzała, ostatnio odkryłam, że moje włosy średnio się lubią z aloesem ogółem, także unikam już tego składnika.

    OdpowiedzUsuń
  16. Faktycznie denko ogromne, gratuluję Kochana :)
    Micel L'oreal też lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  17. O jeny, ale ogromne denko, aż dostałam oczopląsu! I czy dobrze widzę, że zmieniłaś wygląd bloga? Nie było mnie kilka dni, a wszędzie takie nowinki :) Super :)
    Też bardzo lubię ten micel z L'oreala, idealnie zmywa u mnie makijaż oczu. Płyn z Luksji właśnie zażyczyłam sobie do paczki, dużo dobrego o nich czytałam. Mama ma mi wybrać zapach, więc będzie niespodzianka. O olejku Tutti Frutti chyba pisałam Ci na Insta, miałam karmelowy i też był super, choć również nie rozumiem, czemu producent uznał, że nazwie go olejkiem.
    Chciałam jakieś skarpetki peelingujące z Polski, ale uznałam, że zajmą mi za dużą część mojego budżetu na kosmetyki w paczce, fajnie że te się u Ciebie sprawdzają, bo mogę je zamówić z Korei za ok. 7 funtów, tylko ciekawe jak długo będą szły. Pytałam się już Ciebie kiedyś o sprzedawcę, prawda? Ale pamiętam, że jak go sprawdzałam, to nie mogłam znaleźć w jego ofercie żadnych skarpetek. Wyślesz mi link, proszę proszę :) Próbowałam raz użyć tych plastrów do wąsika, ale jednak nie potrafię :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Też używałam ten płyn micelarny od bebeauty jest taki średni. Interesują mnie też plastry do depilacji twarzy od joanny ale jakoś nie mogę się przemóc ich kupić bo pewnie pierwsze wyrywanie bardzo boli :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O matko i córko, rozszalałaś się :) Duuuuża gromada się uzbierała :)
    Znam Tea Tree Water, choć dawno nie miałam. Musze wybrać się wreszcie do Lusha. Oatifix kocham! Tak jak jagodową Catastrophe! :)
    Micel Loreal był niezły, choć mnie do szału doprowadzało to jego pienienie :/

    OdpowiedzUsuń
  20. O matko :o jak tego dużo .. Gratuluję tylu zużyć .

    OdpowiedzUsuń
  21. Super denkowce :) Skusze się na balsam z Pat&Rub chyba :) A olejki i balsamy Farmony to przerobiłam chyba wszystkie, dla ich zapaszków warto :)

    OdpowiedzUsuń
  22. WOW! JAKIE DENKO!!!!
    Z jakiego to okresu ? :D Jestem w szoku!! :D

    OdpowiedzUsuń
  23. pokaźny zbiór. Wiele kosmetyków znam, a niektóre mnie zainteresowały jak krem pod oczy z Alverde czy produkty z Lush'a.

    OdpowiedzUsuń
  24. a myślałam,że ja szaleje z zużyciami :D przebijasz mnie na głowę, kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow, faktycznie gigantyczne denko ;) Płyny do kąpieli Luksja bardzo lubię, są niedrogie ale mają fajne zapachy. Olejek Tutti Frutti mam i zachwyca mnie soczystym zapachem! Płyny do kąpieli Isana lubię dla odmiany, są tanie i fajne. Zwłaszcza o tym zapachu jabłka i wanilii. Farmona zawsze kusi mnie zapachami, zwłaszcza czekoladowymi. Szkoda, że zapach czekolady z pistacją nie przypadł Ci do gustu bo teraz w Rossmannie jest wyprzedaż za ok. 5 zł płynu do kąpieli z tej serii.
    Te maszynki Bic były kiedyś moimi ulubionymi, dawniej.. niedawno je kupiłam i pozacinały mnie.. odtąd uważam, że maszynki Bic są najgorsze :( Plasterki do twarzy Joanna są świetne, sama ich używam, teraz mam wersję owoce leśne. Te sole do kąpieli bym poużywała :)

    Ps. Obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tutti Frutti bardzo lubię, mają swietne ceny i zapachy. Tusz Lovelu planuję kupić na dniach, ale co rusz jednak nie same pozytywne już opinie :/ A denko spore, gratulacje!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zaglądanie na mojego bloga i pozostawiony komentarz :)
Każdy komentarz czytam i na pojawiające się pytania staram się zawsze odpowiedzieć :)

LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...