Koniec miesiąca się zbliża w związku z czym nadszedł czas na jego podsumowanie. Zacznę od notki zakupowej, następnie ukażą się ulubieńcy lub zdjęcia z instagramu a na końcu denko lutowo-marcowe. W tym miesiącu trochę nowych rzeczy mi przybyło dlatego też bez zbędnego gadania przejdę do zakupowego podsumowania marca.
W
Sephorze jakoś na początku miesiąca były dni VIP czyli na wszystkie produkty obowiązywała zniżka 20%. Ponieważ ja jak zwykle nie miałam jak się wybrać na zakupy (czyt. dziecko chore) więc postanowiłam przetestować ich
sklep online, szczególnie że przy zakupach powyżej 50 PLN dostawa kurierem była gratis. Mój tonik z Lush'a był już na wykończeniu więc postanowiłam tym razem sięgnąć po zachwalany na wielu blogach
tonik do twarzy z firmy
Pat&Rub. Po obniżce zapłaciłam za niego 55 PLN/200 ml. Dodatkowo dorzuciłam także moją ukochaną
myjkę do ciała (a ich już przetestowałam sporo i ta jest wg mnie zdecydowanie najlepsza).

Od 18.03 do 31.03 w Sephorze trwa akcja "wymień stare na nowe". Polega ona na tym, że w zamian za przyniesione puste opakowanie po zużytym produkcie do makijażu lub opakowanie niekoniecznie puste dostajemy 40% rabatu na max 5 produktów kolorowych marki Sephora. W akcji tej brałam udział w zeszłym roku i w tym także bardzo chętnie z niej skorzystałam. Kupiłam jeden z moich ulubionych podkładów czyli podkład korygujący w odcieniu Light i nr 20. Bardzo go lubię bo całkiem dobrze kryje (choć bez korektora się nie obędzie) i długo się na mojej buzi utrzymuje. Cena po rabacie również przyjemna bo zamiast 59 PLN zapłaciłam za niego 35 PLN/25 ml.

Do podkładu dobrałam także jeden z moich ulubionych pudrów/podkładów: matujący podkład w kompakcie w odcieniu Medium 24 Vanilla. Miałam już pudry z tej serii i dobrze się u mnie spisywały choć oczywiście nie ma mowy o matowieniu buzi przez 8h tak jak obiecuje producent. Zazwyczaj po 4-5h używam chusteczek matujących, ale nie muszę już dokładać pudru i makijaż wytrzymuje do wieczora. Za cenę po obniżce czyli za 35 PLN/8,5 g warto wypróbować.
Ostatnimi dwoma produktami na które się skusiłam to produkty do ust. O ile na ołówek do ust glossy miałam ochotę od samego początku, tak atrament do ust wpadł w moje ręce całkiem przypadkowo. Jeden i drugi produkt jest całkiem przyjemny a ołówek do ust katuję codziennie odkąd go kupiłam bo go uwielbiam. Za atrament do ust zapłaciłam 33 PLN natomiast za ołówek - 23 PLN.


W marcu mój mąż był służbowo w Warszawie i kupił mi kilka produktów na które od dawna miałam ochotę. Pierwszym z nich jest transparentny puder w wersji prasowanej prep+prime z MAC'a. Ten puder chodził mi po głowie już od długiego czasu ale wahałam się bardzo pomiędzy wersją kompaktową i sypką. I żałuję, że nie wzięłam wersji sypkiej bo niestety wersja prasowana słabo matuje. Używam go więc czasami do poprawek w ciągu dnia. Kolejny produkt z MAC to upragniony od jakiegoś czasu mineralny róż do policzków w odcieniu Dainty. Kolor tego różu jest naprawdę bajeczny i odkąd go dostałam to używam praktycznie codziennie. Niestety u mnie szybko się ściera więc muszę tak z 2 razy dziennie robić poprawki. I ostatnim produktem z MAC'owego szaleństwa jest pomadka do ust o wykończeniu lustre i nazwie politely pink.

Maska oczyszczająca do włosów z Phenome to produkt, na który polowałam dość długo, ale w sklepie internetowym niestety ciągle był niedostępny. Mężowi udało się więc kupić tę maskę stacjonarnie i z tego co mówił było ich całkiem sporo. I ostatnim przystankiem w Warszawie był sklep Bath & Body Works, z którego chciałam żele antybakteryjne do rąk i świeczki, ale na te drugie nie było żadnej fajnej promocji. Co prawda żele do rąk chciałam w innych wariantach zapachowych ale dostępne były tylko te dwa: twilight woods (który znam i bardzo lubię) oraz carribean escape.
Do Hebe udałam się w celu kupienia lakieru
Perfect Stay z firmy
Astor w odcieniu
005 Light Pink Manicure. Kiedy zobaczyłam go u
TheOleskaaa na instagramie to wiedziałam, że musi być mój. Dodatkowo do koszyczka wpadły mi:
lakier Eveline MiniMax 833 oraz
top coat Catrice QuickDry & High Shine.
W Hebe także kupiłam produkty pod oczy bo akurat mój ostatnio używany się skończył i zostałam bez żadnego nawilżacza. Postawiłam na bardzo lubiany przeze mnie
żel ze świetlikiem lekarskim pod oczy i na powieki z
Flos-Leku oraz na
odżywczy krem regenerujący pod oczy z
Tołpy z serii
lipidrio. Poszłam co prawda po wersję z białym hibiskusem, o którym tyle dobrego pisała
Anetka, ale niestety tego wariantu w Hebe w ogóle nie mieli. Dodatkowo na wypróbowanie wzięłam
maskę-peeling-żel 4 w 1 oczyszczająco-matujący również z
Tołpy, bo ich maseczek jeszcze nigdy nie miałam.
Moje pierwsze wyjście do Natury zaowocowało zakupem turbany do włosów Spa Aroma, który bardzo polecała
Iwetto. I muszę powiedzieć, że faktycznie jest to rzecz bardzo przydatna a cena 10 PLN w tym przypadku nie jest wygórowana. Później dokupiłam jeszcze jedną sztukę tyle że pomarańczową ;)
Drugi raz do Natury udałam się po poście
Magdy znanej jako jamapi, kiedy to zaprezentowała na swoich rzęsach
kolorowe tusze do rzęs z firmy
Essence. Zbyt dużego wyboru jednak nie miałam ponieważ w mojej drogerii produkty te rozeszły się w tempie ekspresowym. Pochwyciłam więc przedostatni tusz o
nr 01 w zielonym kolorze oraz ostatni tusz z nr
02 czyli niebieski. Dodatkowo do koszyczka wpadł mi nowy
lakier do paznokci z
Sensique o nr
185 i nazwie
look at the sky.

Na
top coat Seche Vite miałam ochotę od bardzo długiego czasu, strasznie się jednak bałam tego ściągania lakieru na końcówkach czy też przy skórkach więc za każdym razem z niego rezygnowałam. Jako, że mój top coat Essie GTG wypełnił się sporą ilością pęcherzyków powietrza, które za każdym razem przenosiły się na pomalowane paznokcie i wyglądało to paskudnie postanowiłam dać szansę SV. Póki co użyłam go jeden raz ale było to udane spotkanie, lakier ani się nie skurczył ani nie był ściągnięty a manicure idealny przez 3 dni. Oby tylko tak dalej. Swój egzemplarz zamówiłam w
mintishop - polecam Wam zakupy w tym sklepie, przesyłka ekspresowa (pocztą polską miałam już produkt w domu na drugi dzień) i pięknie zapakowana.

Jak już jesteśmy przy zamówieniach składanych drogą internetową to w drogerii
e-kobieca, jeszcze w ubiegłym miesiącu zamówiłam kilka produktów
Sally Hansen dla siebie i dla mamy. Niestety pierwsza paczucha przyszła uszkodzona: cały zmywacz do paznokci się wylał więc musiałam ją odesłać (aczkolwiek obsługa sklepu i uwzględnienie reklamacji pierwsza klasa). Ja zdecydowałam się na
top coat Dries Instantly (który nakłada się na suche paznokcie) oraz na
top coat Super Shine, który na swoim blogu zachwalała
Marta. Jako gratis otrzymałam lakier Virtual.
Na
colorowo.pl z okazji Dnia Kobiet była promocja: -40% na wszystkie lakiery. Promocję świąteczną przegapiłam więc tym razem jak tylko się o niej dowiedziałam to złożyłam zamówienie. I takim sposobem moje lakierowe zbiory zasiliły następujące
lakiery z
Colour Alike: typografia H, 501 do jasnej choinki!, 502 figa z makiem, 503 o w bombkę, 496 Bamberka, 495 Maltanka oraz
holo top coat. O w bombkę i Maltankę mogliście już zobaczyć
tu i
tu.
Od mojej kochanej A., której raz jeszcze bardzo dziękuję :* otrzymałam paczuszkę z dobrociami z DMu.
Nie będę Was trzymać w niepewności i pokażę jej całą zawartość ;)
Coś na punkcie czego mam totalnego bzika czyli... żele pod prysznic z firmy Balea: truskawowy, mango, karambola oraz melon. Trzy ostatnie żele pochodzą z tegorocznej letniej limitki. Najbardziej spodobał mi się żel o zapachu mango, pachnie identycznie jak ten, który był w letniej limitce bodajże w 2012 roku.
Balsam pod prysznic z olejkiem do skóry bardzo suchej z firmy Balea to nowość, do tej pory firma miała w ofercie taki produkt ale do skóry suchej i bez olejku, z którym moja skóra naprawdę bardzo się polubiła. Jestem jego niezmiernie ciekawa. Łagodzący krem po depilacji z Balea to mój ulubieniec, zużyłam już dwie tubki i z wielką przyjemnością do niego wracam bo u mnie działa tak jak powinien. Natomiast zmywacz bez acetonu z Ebelin już miałam przyjemność stosować i uważam, że jest dosyć dobry, aczkolwiek bardzo mnie ciekawi również ten niebieski z acetonem.
W paczuszce nie zabrakło też produktów, które lubię czyli soli do kąpieli Balea. Moimi ulubieńcami są te z Dressdner-Essenz bo mają fantastyczne i intensywne zapachy ale te z Balea także lubię.
I ostatnia rzecz z paczuszki czyli pomadka do ust p2 Secret Gloss w odcieniu 010 Secret Whisper. Jeszcze jej nie używałam bo czekam na ładniejszą pogodę, żeby najpierw cyknąć jej zdjęcia ;)
Za produktami z Avonu średnio przepadam, mam kilka sprawdzonych po które sięgam, inne raczej mało mnie interesują. Postanowiłam jednak po przeczytaniu kilku słów na blogu
Beauty_Station sięgnąć po
regenerująco-odżywczy krem do rąk z masłem kakaowym z
Avonu.
Ostatnim kosmetycznym produktem zakupionym w marcu jest
sól do kąpieli stóp z kozim mlekiem z
profesjonalnej serii Bielendy. Jakiś czas temu przeczytałam na jej temat recenzję u
Magdy (77gerda) i wiedziałam, że kiedyś ten produkt kupię, a że ostatnio przechodziłam obok sklepu w którym ten produkt mieli to kupiłam bez wahania. I był to naprawdę zakup doskonały.
A z niekosmetycznych nowości skusiłam się oczywiście na... organizer z Biedronki :D
Uff... Wreszcie dobrnęłam do końca, mam nadzieję, że Wy także daliście radę ;)
W tym miesiącu trochę poszalałam z zakupami, ale w przyszłym mam zamiar przystopować i jeśli już kupić to tylko to, co mam zaplanowane.
Jestem bardzo ciekawa jak wyglądają Wasze marcowe nowości :))