Luty się już skończył w związku z czym czas na podsumowania minionego miesiąca. Notka zakupowa pojawiła się na blogu dwa dni temu -> klik, notki denkowej nie będzie bo cały luty przechorowałam więc niewiele udało mi się produktów zużyć, ale w zamian za to zapraszam Was dzisiaj na moich ulubieńców lutego czyli produkty, po które sięgałam najchętniej.
W lutym zaopatrzyłam się w dwa produkty z Lush'a: maseczkę do twarzy Oatifix oraz czyścik Angels On Bare Skin. Zarówno jeden jak i drugi produkt zdobył moje serducho od pierwszego użycia. Aniołka używam codziennie wieczorem odrywając kawałek pasty, dodając niewielką ilość wody i szorując przez chwilę twarz. Odkąd zaczęłam go używać to moja buzia jest gładka niczym pupa niemowlaka (a wiem co mówię, bo moje dziecko kiedyś niemowlakiem było ;)), taka jakby rozjaśniona i promienna. Dopiero teraz rozumiem te wszystkie zachwyty nad aniołkiem bo są w pełni zasłużone. Jest to produkt, który uprzyjemnia mi wieczorną pielęgnację i już wiem, że z przyjemnością sięgnę również po inne produkty do oczyszczania twarzy z firmy Lush. To samo tyczy się maseczki Oatifix, która po pierwszym użyciu sprawiła, że bardzo żałuję, że nie kupiłam większej liczy opakowań do zamrożenia na zapas. Jest to maseczka mocno nawilżająca wykonana ze świeżych bananów i masła illipe. Zawiera także płatki owsiane, migdały i glinkę kaolin, które pomagają złuszczyć naskórek i sprawiają, że buzia jest miękka, elastyczna i nawilżona. I taka właśnie jest moja twarz po każdym użyciu tej maseczki, aż do męża za pierwszym razem biegłam i kazałam mu dotknąć jaka jest gładka ;) I fantastycznie nawilżona.
Tonik Tea Tree Water z Lush kupiłam już jakiś czas temu i zaczęłam go używać tak naprawdę w grudniu, ale jeszcze co nieco w buteleczce mi zostało. Ma bardzo przyjemny zapach i wygodny atomizer który zrasza twarz delikatną mgiełką. Odkąd go używam na mojej buzi pojawia się coraz mniej wyprysków i jestem pewna, że jest to zasługa tego produktu bo niczego w pielęgnacji nie zmieniałam. Bardzo dobrze tonizuje twarz i przygotowuje ją do przyjęcia kremu. Ubolewam jedynie nad tym, że zostało mi go już niewiele, ale ta 250 ml buteleczka jest naprawdę niezwykle wydajna.
Szarlotkowe masło do ciała od Farmony już mi się co prawda skończyło, ale w lutym używałam go z wielką przyjemnością. Uwielbiam zapach tej serii i zarówno peeling do mycia ciała jak i masło bardzo polubiłam. Produkt ma taką przyjemną maślaną konsystencję (ale nie twardą i zbitą), dobrze się rozprowadza na ciele i całkiem szybko wchłania pozostawiając skórę gładką i przyjemnie nawilżoną. Nie jest ani klejące ani tłuste więc bardzo chętnie go używałam. I ten piękny zapach... Aż mi się chciało skosztować szarlotki :)
Ostatnim, ale oczywiście nie najgorszym produktem, po który sięgałam w lutym najczęściej są perfumy Jimmy Choo. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów perfum dlatego też oszczędzę Wam czytania moich nieudolnych wywodów. Przytoczę to co znalazłam na stronie internetowej: "Kuszące połączenie wyraźnej gruszki, słodkiej mandarynki i świeżych tonów zieleni już na wstępie otulą Cię zapachem. Chwilkę po tym rozprzestrzenią się wabiące akordy orchidei i drogocennej herbacianej róży. Na koniec możesz cieszyć się ciepłą i aksamitnie gładką nutą drzewa. Cały zapach utrzymywać się i sprawiać radość będzie przez przyjemnie długie chwile." Od siebie dodam tylko tyle, że ich zapach bardzo mi się podoba i całkiem długo się utrzymuje.
Tak prezentują się produkty, które w lutym używałam najczęściej i których używanie to była dla mnie czysta przyjemność. A Was jakie produkty najbardziej zachwyciły w minionym miesiącu? :)
Przytoczony cytat dotyczący opis perfum pochodzi ze strony: http://www.iperfumy.pl/jimmy-choo/for-women-woda-perfumowana-dla-kobiet/
Szarlotkowe masełko już od dawna mnie kusi ale muszę na razie wykończyć zapasy :)
OdpowiedzUsuńo , ja same cudeńka :) w lutym najbardziej zachwycił mnie lakier z eveline :)
OdpowiedzUsuńSzarlotka Farmony będzie mi umilać kolejną zimę ;)
OdpowiedzUsuń@jamapi, mam nadzieję, że i Tobie przypadnie on do gustu :)
OdpowiedzUsuń@Magdalena B, ja właśnie miałam to masełko w zapasach od zeszłego roku i w końcu po nie sięgnęłam ;)
OdpowiedzUsuńmsuze koneicznie poniuchac ta szarlotke :d
OdpowiedzUsuń@Magdalen, ja z Eveline uwielbiam lakiery holograficzne <3
OdpowiedzUsuń@Łukasz Bier, poniuchaj, może i Tobie się spodoba, ja nie mogłam od niej nosa oderwać :))
OdpowiedzUsuńO, ile kosmetyków Lush :) Ja jeszcze nie miałam z nimi do czynienia, ale jestem ich bardzo ciekawa. Kiedyś w UK bywałam dość często i aż się sama sobie dziwię czemu wtedy nie zwróciłam na nie uwagi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach tych perfum!
OdpowiedzUsuńNa maseczkę Oatifix poluję od dawna, ale niestety zawsze jest wyprzedana :( Nie wiem kiedy wreszcie będę miała do niej szczęście ;) Szarlotkowe masło Farmony mnie ciekawi, jeszcze nic nie miałam z tej serii.
OdpowiedzUsuńLush rządzi :)
OdpowiedzUsuńPisałam wczoraj o tym szarlotkowym masełku. :)
OdpowiedzUsuńLush mnie zaciekał o taaaaaaaak baaaaardzo :)
OdpowiedzUsuńLush Lush tak blisko, a tak daleko :) Tak bym chciała, by były dostępne ich produkty u nas :)
OdpowiedzUsuńmaseczka Oatifix to i mój Lushowy ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńMuszę bliżej przyjrzeć się temu tonikowi z Lush.
OdpowiedzUsuńJimmy Choo EDP ♥ mruuu, ale musiałam odkryć go na nowo :D Polecam też zapoznanie się z wersją Exotic :)
OdpowiedzUsuńTonik z marszu dopisuję do listy rzeczy, które koniecznie-muszę-wypróbować ;)))
OdpowiedzUsuńAngels On Bare Skin również znalazł się w kręgu moich zainteresowań, zaraz obok inny Lushowych czyścików. W tym roku chcę dopaść również limitowane, świąteczne edycje :)
Zapach Jimmy Choo bardzo zapadł mi w pamięci. Kiedyś, jak zużyje swoje zapasy, zaopatrzę się w największą buteleczkę! :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWyjątkowo kusisz mnie tym czyścikiem i maseczką z Lusha w tym miesiącu :) Ale muszę być twarda i skupić się na naprawdę ważnych wydatkach teraz, by potem zrobić u nich zakupy bez wyrzutów sumienia :)
OdpowiedzUsuńJimmy Choo też mi się podobają, kiedyś miałam kupić, ale jednak zrezygnowałam. ;p Chociaż pewnie kiedyś na jakiejś promocji się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Lush rządzi :) Jak polecę do siostry w odwiedziny do Anglii to koniecznie muszę się wybrać do tego sklepu :)
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych produktów nie miałam, choć na maseczkę Lush bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Twoi ulubieńcy są mi kompletnie nie znani. Bardzo lubię jednak szarlotkę więc może na masło Farmony się skuszę:)
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę Jimmiego. Piękny zapach :)
OdpowiedzUsuńO jezusie za to masełko dużo bym dała, uwielbiam takie zapachy :)
OdpowiedzUsuńznam tylko szarlotkowe masło do ciała, które uwielbiam!
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy nie miałam styczności z powyższymi kosmetykami, ale to szarlotkowe masło do ciała mnie bardzo zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuń@Beauty_Station, wtedy może o kosmetykach Lush nie było tak głośno, to na pewno dlatego :) Mam jednak nadzieję, że uda Ci się je wypróbować, bo naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuń@Aneta Starosta, ja też :) z opisaniem zapachu kiepsko mi idzie ale pachną pięknie :)
OdpowiedzUsuń@Fraise26 (My strawberry fields), trzymam zatem kciuki, żeby wreszcie udało Ci się kupić tę maseczkę :) Szarlotkowa seria Farmony jest naprawdę udana. Ja teraz męczę masło do ciała o zapachu ciemnej czekolady i pistacji, mimo tego, że lubię czekoladowe aromaty to ten jest strasznie duszący :/
OdpowiedzUsuń@krOOpka, mnie też baaardzo ciekawił więc w końcu postanowiłam tą swoją ciekawość zaspokoić :P
OdpowiedzUsuń@Cherry Belle, ja też bym bardzo tego chciała :)
OdpowiedzUsuń@Kasiuleczka, bo ja u Ciebie Kasiu tę maseczkę wypatrzyłam ;)
OdpowiedzUsuń@88kokosek88, polecam - naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuń@Hexxana, te perfumy są boskie :D przy najbliższej okazji jak gdzieś dojrzę wersję Exotic to na pewno się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuń@Megdil, ja także zamierzam przetestować jakieś świąteczne lushowe smakołyki w tym roku :) zarówno tonik jak i czyścik z czystym sercem polecam :)
OdpowiedzUsuń@Madziak, ja najczęściej kupuję wersje 100 ml przynajmniej tych perfum, które bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuń@Joanna (kosmetyczny-przekladaniec), Asiu, jak to się mawia "co się odwlecze to nie uciecze". Spokojnie sobie zrobisz zakupy w Lushu jak nie będziesz miała innych wydatków. Wiadomo, że są rzeczy ważne i ważniejsze :)
OdpowiedzUsuń@KasiaPL, ja miałam to szczęście, że dostałam je w prezencie, choć mój mąż wiedział, że te perfumy mi się podobają bo mu wierciłam dziurę w brzuchu :P
OdpowiedzUsuń@nika88, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuń@Sekrety Naszego Piękna, maseczka jest fantastyczna: i bardzo dobrze nawilża i też delikatnie złuszcza martwy naskórek :)
OdpowiedzUsuń@Dzień z życia M, myślę, że zapach szarlotkowej serii mógłby Ci przypaść do gustu skoro lubisz szarlotkę :)
OdpowiedzUsuń@Anne Mademoiselle, moja miłość do tych perfum zaczęła się właśnie od ich próbki :)
OdpowiedzUsuń@Angelika Ś., piąteczka :D
OdpowiedzUsuń@Fashion, całkiem przyjemny produkt :)
OdpowiedzUsuńMiałam Aniołka z Lusha i tak sobie mnie zaskoczył bardziej Aqua Marina mnie uwiodla
OdpowiedzUsuń