czwartek, 22 maja 2014

NOTD: Dior Vernis - 661 Bonheur

Długo szukałam idealnego lakieru do paznokci, myślałam, że już go nie znajdę, gdy moim oczom ukazał się wpis Agi. Jak tylko zobaczyłam lakier Dior Vernis o nr 661 i nazwie Bonheur to wiedziałam, że jest to produkt, który bardzo chciałabym mieć. 


Zacznę może od tego, że jest to pierwszy lakier w moich zbiorach z tzw. wyższej półki. Wcześniej nie miałam z tego typu lakierami styczności, miałam jednak nadzieję, że nie będę żałowała wydanych na niego pieniędzy, ponieważ w regularnej cenie 10 ml buteleczka kosztuje 110 PLN. I powiem Wam szczerze, że nie żałuję bo lakier ten okazał się dla mnie lakierem idealnym pod każdym względem :) Mam ochotę na więcej kolorków z tej serii.

Lakier wyposażony jest w krótki, dość szeroki i dobrze przycięty pędzelek, co ja osobiście bardzo lubię. Pędzelek idealnie rozprowadza lakier po płytce paznokcia nie tworząc żadnych smug czy prześwitów nawet podczas nakładania pierwszej warstwy. Nie trzeba się martwić o upaćkane skórki bo to zjawisko w tym przypadku nie występuje. Konsystencja lakieru jest idealna - ani nie za gęsta ani nie za rzadka. Dwie warstwy w zupełności wystarczają do krycia, nawet jeśli tak jak ja macie mocno białe końcówki. Lakier ma wykończenie tak jakby żelkowe, co ja akurat lubię, ale sam w sobie nie jest mocno błyszczący - na zdjęciach zobaczycie go pokrytego topem. Na moich paznokciach trzymał się 3 dni co w przypadku moich paznokci jest wynikiem dobrym. 

Na paznokcie nałożyłam warstwę odżywki Eveline 8w1, dwie warstwy lakieru Dior Vernis 661 Bonheur i top coat Seche Vite.









I na koniec moje ulubione zdjęcie:


Powiem Wam szczerze, że odkąd nałożyłam ten lakier to nie mogę się przestać patrzeć na swoje paznokcie. Dla mnie jest to kolor idealny na sezon wiosenno-letni i bardzo się cieszę, że się na niego skusiłam. Co gorsza - nie będę ukrywać, że mam ochotę na więcej kolorów z tej serii ;)

Podoba Wam się taki kolor na paznokciach? Bo mi bardzo :)


wtorek, 20 maja 2014

NOTD: Rimmel by Rita Ora - 403 Oragasm

Musicie mi wybaczyć ale ostatnio w ogóle nie mam weny do pisania, opuściły mnie moce twórcze :( Nie chciałabym jednak robić długiej przerwy na blogu więc póki moje moce nie powrócą, zaprezentuję Wam kilka lakierów, jakie ostatnimi czasy nosiłam na swoich paznokciach ;)

Długo czekałam, aż kolekcja lakierów Rity Ory stworzonej dla marki Rimmel pojawi się u nas na rynku. Dlatego też, kiedy ją tylko zobaczyłam to wrzuciłam do koszyczka 3 kolory, dzisiaj pokażę Wam soczystą pomarańcz o nr 403 i nazwie Oragasm.


Lakiery Rimmel z serii 60 seconds wyposażone są w szeroki pędzelek, czyli teoretycznie taki jaki lubię najbardziej. I tak jak prócz koloru pędzelek mi się spodobał w tym lakierze tak cała reszta już niekoniecznie. Zacznę może od tego, że konsystencja tego lakieru jest gęsta, wg mnie aż zbyt gęsta. Zdecydowanie bardziej wolę gęste lakiery niż te bardzo rzadkie, ale w tym przypadku uważam to za minus. Przez tą konsystencję ciężko jest nałożyć na paznokcie cienkie warstwy, a druga warstwa do tego wszystkiego momentami się ciągnie i miałam wrażenie że na dwóch paznokciach pędzelek ściągnął mi lakier z pierwszej warstwy i spowodował prześwity. Lakier sam w sobie wysycha dosyć szybko, aczkolwiek jakością nie grzeszy bo na moich paznokciach już drugiego dnia (pomimo zastosowania top coat'u) miałam odpryski (i w tym i w drugim kolorze z tej serii). Zmywa się bezproblemowo, ale trzeba uważać bo ma tendencję do przebarwiania płytki.

Na paznokcie nałożyłam warstwę odżywki Eveline 8w1, dwie grubsze warstwy lakieru Rimmel by Rita Ora 403 Oragasm i top coat Seche Vite.

Tak lakier prezentuje się w słońcu: 










A tak w cieniu:




Nie ukrywam, że kolor lakieru bardzo mi się podoba, jest taki żywy i soczysty. Ale aplikacja tych lakierów przynajmniej moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia. Póki co trochę ten lakier rozrzedziłam rozcieńczalnikiem do lakierów do paznokci i zobaczę jak następnym razem będzie się spisywał ;)

A Wy macie może lakiery z serii 60 seconds? Lubicie je? Z chęcią poczytam Wasze opinie na temat tych lakierów, może to moje paznokcie są jakieś oporne do współpracy z nimi.


środa, 14 maja 2014

NOTD: Lemax - Neonowe marmurki :)

Pod ostatnim wpisem ze zdjęciami z instagramu (KLIK) pojawiło się od Was bardzo dużo pozytywnych komentarzy odnośnie moich paznokci. Bardzo Wam dziękuję za tak miłe słowa :) i w związku z tym zapraszam Was dzisiaj na notkę paznokciową z neonowymi marmurkami z firmy Lemax w roli głównej.


Lakiery Lemax są większości z Was pewnie znane, a szczególnie ich marmurkowe wersje, które kiedyś opanowały blogosferę :) Te różnią się od poprzednich tym, że są neonowe. Pędzelek nie jest ani bardzo gruby ani przesadnie cienki, na pewno jest wygodny i dobrze rozprowadza po płytce paznokcia emalię, która należy bardziej do tych rzadkich niż gęstych. Dwie warstwy wystarczają do pełnego krycia, choć w przypadku koloru żółtego i zielonego lepiej wyglądałyby 3. Następnym razem pokuszę się o użycie białej bazy w celu podbicia neonowych kolorków :)

Marmurki wytrzymały na moich paznokciach 3 dni, potem zaczęły odpryskiwać, ale 3 dni to u mnie jest wynik bardzo dobry. Jak wysychają tego nie wiem, bo użyłam SV, natomiast zmywają się całkiem przyjemnie.

Na paznokcie nałożyłam warstwę odżywki Eveline 8w1, dwie warstwy marmurkowych lakierów z firmy Lemax i top coat Seche Vite.












Podobają Wam się takie kolorowe pazurki?
Mi bardzo, bo przywołują wiosnę i lato, których w Trójmieście niestety brak - ciągle leje, wieje i ogólnie jest zimno.


czwartek, 8 maja 2014

Zdjęcia z Instagramu #4

Zakupy już były KLIK, denko też KLIK dlatego też nie pozostaje mi nic innego niż zaprosić Was na przegląd mojego minionego miesiąca w zdjęciach :) Co prawda nie było jeszcze ulubieńców, ale nie wiem czy w tym miesiącu się pojawią bo ostatnio żadnych przyjemnych i zapachowych kosmetyków nie wolno mi używać...


1. Oglądamy z maluchem Smerfy :)
2. Colour Alike Typografia H na pazurkach.
3. I tu też - tym razem w świetle dziennym.
4. Peeling Pat&Rub z serii Home Spa upolowany za niecałe 50 PLN.
5. Nowe zainteresowanie mojego dziecka.
6. Przesyłka od mojej Anetki :*
7. Seche Restore kupione na merlin.pl
8. Na pazurkach Astor Perfect Stay 005 Light Pink Manicure.
9. Nowość z TBS - sorbet do ciała Satsuma.
10. Astor Perfet Stay w świetle dziennym - mimo 4 warstw uwielbiam <3
11. Masełko do ust z Organique o zapachu kokosowych ciasteczek moim nieodłącznym towarzyszem.
12. Rozpadało się.
13. Neonowe marmurki już u mnie.
14. Uzupełnienie zapasów - peeling enzymatyczny z e-naturalne.
15. Małe grzeszki - ciacho francuskie z dżemem i cukrem.
16. Neonowe marmurki Lemax na pazurkach :)


17. Małe zakupy w Organique - pierwsze ale nie ostatnie.
18. W kominku nowy wosk Organique - koktajl liczi z mango.
19. Ulubiony lakier z p2 'red lady' i seche vite.
20. Obiadokolacja z Leone.
21. Najlepsza szarlotka na ciepło z lodami i bitą śmietaną i kawka imbirowa w Pikawie - babskie pogaduchy.
22. Wielkanocna niespodzianka do Agi :*
23. Babka kakaowo-cytrynowa jak co roku była pyszna.
24. Łupy z Rossmanna.
25. Duuuuża paka od Toni :*
26. Niemieckie dobroci cz.1.
27. Niemieckie dobroci cz.2.
28. Niemieckie dobroci cz.3.
29. Niemieckie dobroci cz.4.
30. Niemieckie dobroci cz.5 i ostatnia :)
31. Notatniki z Biedronki mam i ja.
32. Kolejna obiadokolacja tym razem robiona samodzielnie.


33. Zielony krem BB z Lioele wreszcie kupiony <3
34. Lakiery BB z Vipery - jeden pastel i jeden nudziak.
35. Najlepsze w Gdańsku lody są w Misiu <3
36. Niedzielny spacer nad morzem - wiało masakrycznie :/
37. Fiolecik z Vipery na pazurkach.
38. Zakupy w biurze Ziai.
39. Mała przekąska.
40. Nowy mały nabytek - masło do demakijażu z TBS.

Tak minął mi ostatni miesiąc. Mało u mnie zdjęć robionych na zewnątrz, ale maluch ciągle choruje więc rzadko kiedy w ogóle gdzieś wychodzimy - mam nadzieję, że w końcu to się zmieni ;)


wtorek, 6 maja 2014

Kwietniowe zużycia czyli projekt denko ;)

Po ostatnich szaleństwach zakupowych, o których możecie poczytać TUTAJ przyszedł czas na rozliczenie zużyć z minionego już miesiąca. Niestety aż tak wiele nie udało mi się zużyć i podejrzewam, że maj może również nie być bogaty w denka ze względu na nieopuszczające mnie uczulenie i zakaz stosowania zapachowych kosmetyków :( No ale cóż zrobić... nie będę Wam narzekać tylko przejdę od razu do tematu dzisiejszej notki czyli kwietniowego denka.


1. Balea Professional; Tiefenreinigung Shampoo; Głęboko oczyszczający szampon do włosów (250 ml; 1,45 €).
O tym produkcie pisałam jakiś czas temu oddzielny post na blogu, o TUTAJ. Zużyłam kolejne opakowanie tego szamponu i nadal jestem z niego tak samo zadowolona. Ma dość rzadką, żelową konsystencję ale świetnie się pieni i stosowany 1-2 razy w tygodniu jest całkiem wydajny. Dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy sprawiając, że są one aż skrzypiące. Co prawda je plącze ale użycie odżywki załatwia sprawę. Mam jeszcze jedno opakowanie tego szamponu i w przyszłości na pewno jeszcze do niego wrócę.

2. The Body Shop; Rainforest Balance Conditioner; Odżywka do włosów przetłuszczających się (250 ml; ok. 30 PLN).
Tę odżywkę kupiłam razem z szamponem z tej samej serii - odżywka mi się już skończyła natomiast szampon nadal jest w użyciu. Z odżywką bardzo się polubiłam i w połączeniu z szamponem potrafi zdziałać cuda. Trochę ciężko się ją wydobywa (kto wymyślił takie opakowanie to ja nie wiem) bo jest dosyć gęsta ale nałożona na włosy i pozostawiona na nich na chwilę sprawia, że są naprawdę bardzo oczyszczone. Podobnie ma się sprawa ze skalpem, na który również ten produkt nakładałam. Niestety nie pomaga ona w rozczesywaniu włosów więc chwilę trzeba się pomęczyć ale coś za coś ;) No i nie polecałabym jej osobom z włosami normalnymi ponieważ koleżanka przetestowała i włosy miała matowe. Ja do niej na pewno wrócę.

3. Ziaja; Masło kakaowe; Maska do włosów wygładzająca (200 ml; ok. 10 PLN).
Maskę do włosów otrzymałam wraz z szamponem i odżywką z tej samej serii na spotkaniu blogerek jakoś w zeszłym roku. Podchodziłam do niej raczej z brakiem przekonania ale ogólnie rzecz biorąc ta maska jest całkiem dobra. Pięknie pachnie - uwielbiam zapach tej serii, jest gęsta, dobrze się ją nakłada i pozostawiona na włosach tak na ok. godzinę sprawia, że włosy są gładkie i błyszczące, ale nie obciążone. Uprzedzam jednak, że nałożona na czas jaki zaleca producent, czyli na 3-5 minut, nie daje żadnych rezultatów. Produkt całkiem przyjemny więc być może kiedyś do niego wrócę.

4. Schwarzkopft; Gliss Kur Total Repair; Ekspresowa odżywka regeneracyjna do włosów suchych i zniszczonych (200 ml; ok. 15 PLN).
Uwielbiam te odżywki. Używam ich zazwyczaj jak bardzo się spieszę i nie mam czasu na trzymanie jakiejkolwiek odżywki na włosach. Ta konkretna wersja bardzo ładnie pachnie, nie umiem porównać tego zapachu do czegoś konkretnego ale ten zapach uwielbiam - marzy mi się żel pod prysznic o takim zapachu. Oczywiście w regenerację to ja nie wierzę, ale dla mnie w przypadku tego produktu najważniejsze jest to, że pomaga rozczesać włosy bez większego wysiłku i że ich w żaden sposób nie obciąża. W użyciu mam już kolejne opakowanie tylko inną wersję ;)


5. Balea; Blaubeer Momente Rasiergel; Żel do golenia o zapachu borówek (150 ml; 1,35 €).
Żele do golenia z firmy Balea bardzo lubię, najbardziej chyba wersję dla mężczyzn, ale z reszty również jestem zadowolona. Ten o zapachu borówek to chyba najlepszy żel z tych wszystkich zapachowych wersji i to nie tylko ze względu na zapach ale przede wszystkim na konsystencję - jest gęsta, rewelacyjnie się rozprowadza na skórze i wystarczy niewielka ilość do pokrycia depilowanych miejsc. Szkoda, że to była limitka - na szczęście jeszcze jedno opakowanie mi zostało.

6. Flos Lek; Natural Body; Masło do ciała o zapachu truskawki i poziomki (240 ml; 22,60 PLN).
Do tej pory przetestowałam dwie wersje tego masła: czekoladowo-waniliową (KLIK) i opisywaną właśnie truskawkę z poziomką, o której więcej możecie poczytać TUTAJ. Jedno i drugie masło pod względem właściwości jest takie samo: dobrze nawilża i natłuszcza, dobrze się rozprowadza i dość szybko wchłania i sprawia, że skóra jest miękka, gładka i nawilżona do następnej kąpieli a nawet dłużej. Jak wykorzystam kiedyś swoje zapasy to z pewnością do tych maseł wrócę.

7. Balea; Beruhigende Hautcreme; Łagodzący krem po  depilacji (125 ml; 2,45 €).
Zużyłam już dwa albo trzy opakowania tego produktu, nawet pisałam o nim trochę więcej TUTAJ. Jest to taki produkt, którego braku w domu sobie nie wyobrażam, zawsze muszę mieć go w zapasie. Krem ten sprawia, że skóra po gojeniu jest ukojona i nie swędzi, nawet jeśli zdarzy nam się zaciąć podczas depilacji to krem ten w żaden sposób skóry nie podrażnia. Dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia po sobie żadnej warstwy a dodatkowo ładnie pachnie. Mój ulubieniec.


8./9. Garnier Mineral; Invisible; Antyperspirant w sprayu (150 ml; ok. 11 PLN).
O tych antyperspirantach nie muszę już chyba pisać bo przewijają się w każdym moim denku. Zmieniam jedynie wersje zapachowe.


10. Ebelin; Nagellackenferner Acetonfrei; Zmywacz do paznokci bez acetonu o zapachu migdała (200 ml; 0,95 €).
Co prawda nie przepadam za zmywaczami do paznokci bez acetonu bo wg mnie są zbyt słabe, ale ten akurat mi się spodobał. Dobrze sobie radzi ze zmywaniem jasnych lakierów, całkiem dobrze również zmywa ciemne lakiery (choć trzeba się chwilkę dłużej pomęczyć), nie wysusza płytki paznokcia ani skórek i w miarę przyjemnie pachnie. Do tego wszystkiego jest całkiem tani. Mam w zapasie jeszcze dwie buteleczki, a teraz testuję wersję z acetonem.

11. E-naturalne; Kwas hialuronowy; 1% - żel (50 g; 9,90 PLN).
Żel hialuronowy kupiłam już całkiem dawno temu, używałam go przez jakiś czas a później zupełnie o nim zapomniałam i przeleżał trochę w lodówce. Któregoś dnia, kiedy wkurzałam się na krem do twarzy z YR i zastanawiałam się co by tu zrobić, żeby jego konsystencją była trochę lżejsza i bardziej nawilżająca, przypomniałam sobie o żelu hialuronowym i to był strzał w 10. Dzięki niemu krem szybciej się wchłaniał, miał lżejszą konsystencję i jednocześnie moja buzia była bardziej nawilżona. Na pewno do niego wrócę.

12. Wibo; Growing Lashes; Pogrubiający tusz do rzęs (8 ml; 10 PLN).
Ten tusz kupiłam po przeczytaniu na jego temat wielu pozytywnych opinii na 40% promocji w Rossmannie - zapłaciłam więc za niego ok. 6 PLN. Cena niewielka ale było warto. Wg mnie jest to najlepszy tusz z tych wszystkich tanich maskar dostępnych na rynku. Ma mocny czarny kolor, ładnie rozczesuje rzęsy i faktycznie je pogrubia. Pod koniec używania co prawda zaczyna się kruszyć ale za taką cenę jestem w stanie mu to wybaczyć. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wyląduje w mojej kosmetyczce.


13. Inglot; Chusteczki matujące (50 szt.; 19 PLN).
To kolejny produkt, którego braku sobie nie wyobrażam. Po bibułki/chusteczki matujące sięgam mniej więcej 2 razy dziennie i zawsze noszę je przy sobie w torebce bo nigdy nie wiadomo kiedy moja buzia zacznie się świecić. Te z Inglota to moje ulubione. Bardzo dobrze matują pochłaniając nadmiar sebum i nie niszcząc w żaden sposób makijażu. Wracam do nich jak tylko się kończą, a często przy zakupach w Inglocie na kwotę 40 zł można kupić je taniej bo tylko za 9 PLN.

14. Balea; Pflegende Reinigungstücher 3in1; Chusteczki oczyszczające do skóry suchej i wrażliwej (25 szt.; ok. 1,25 €).
Kupiłam je z zamiarem wykorzystania do demakijażu twarzy podczas różnych wyjazdów, niestety kiepsko się sprawdziły. Nie wiem czy trafiłam na taki egzemplarz czy co, ale wg mnie były one słabo nawilżone przez to do demakijażu całej twarzy potrzebowałam 3 szt. Po trzecim użyciu do demakijażu odpuściłam je sobie i zużyłam je do wycierania rąk po rozprowadzeniu podkładu na twarzy czy ogólnie do ścierania kosmetyków z rąk ;) Mam jeszcze jedno opakowanie, które zużyję i już do nich nie wrócę, chyba że to drugie opakowanie mnie oczaruje ;)


15. Bic; Miss Soleil; Jednorazowe maszynki do depilacji (4 szt.; ok. 13 PLN).
Moje ulubione maszynki. Kupuję je od jakiegoś czasu i jestem z nich zadowolona, bo dobrze suną po skórze i w połączeniu z żelem do golenia spisują się fantastycznie. Choć przyznam szczerze, że ostatnio kupiłam na próbę Gilette Venus 2 i spodobała mi się jeszcze bardziej, tylko cena jednej jednorazówki jest dosyć spora.


16./17. Balea; Bademomente; Sól do kąpieli o zapachu kwiatu wiśni i pomarańczy (80 g; 0,55 €).
Co jakiś czas kupuję te sole do kąpieli i ogólnie je lubię. Jedne pachną bardziej intensywnie inne mniej - wszystko zależy od wariantu zapachowego. Ostatnio jednak sięgam po nie rzadziej bo zdecydowanie bardziej spodobały mi się sole z firmy Dresdner Essenz ;)

18. Montagne Jeunesse; Juiced Orange Body Wash; Próbka żelu pod prysznic o zapachu świeżych pomarańczy.
Kiedyś dostałam książeczkę z różnymi saszetkami z firmy MJ, a że było to już jakiś czas temu to postanowiłam wziąć się z ich zużywanie. Po jednym użyciu nie mogę powiedzieć nic więcej prócz tego, że żel ładnie pachnie i dobrze się pieni.

19./20. Schaebens; Luxus Maske & Feuchtigkeits Maske; Maseczki do twarzy (ok. 1 €).
Uwielbiam maseczki z tej firmy, zawsze jak mam tylko okazję to robię sobie ich mały zapas. Wersję "luksusową" miałam po raz pierwszy i mimo, że dobrze nawilżała to nie wiem czy po nią sięgnę bo przy zmywaniu strasznie mazała się po skórze i pozbywałam się jej chyba z 5 minut. Fakt, że skóra była po niej gładka i miła w dotyku, ale początkowo przy nakładaniu szczypała mnie buzia. Natomiast wersję nawilżającą lubię i polecam.


21./22./23. Ebelin; Wattepads & Maxi-Pads; Płatki kosmetyczne zwykłe i te większe (140 szt./0,85 €; 40 szt./0,65 €).
O tych płatkach pisać też już nie będę bo pojawiają się w każdym moim denku. Uwielbiam je :)

24. Carea; Płatki kosmetyczne maxi (60 szt.; ok. 3 PLN).
Te płatki także bardzo lubię i sięgam po nie kiedy nie mam w zapasie tych niemieckich.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje kwietniowe zużycia. Nie licząc saszetek i opakowań po płatkach nie ma tego nie wiadomo ile, ale nie jest źle ;) Teraz mogę spokojnie posegregować puste opakowania, wyrzucić je i zacząć wrzucać nowe 'śmieci' do torby :)


sobota, 3 maja 2014

Kwietniowe nowości :)

Mam cichą nadzieję, że ktoś z Was podobnie jak ja spędza być może weekend majowy w domu i w wolnym czasie znajdzie chwilę, żeby zajrzeć do mnie na bloga ;) Czas zrobić miesięczne rozliczenie i pokazać co mi przybyło w minionym już miesiącu w związku z czym zapraszam Was na zakupowe podsumowanie kwietnia. Nazbierało się tego trochę więcej niż planowałam, chyba zacznę po boku na blogu spisywać listę zakupową co by moje zakupy były mniej spontaniczne.


Na początku miesiąca sklep internetowy Pat&Rub zrobił promocję na 6 kosmetyków, które można było kupić z 50% zniżką. Wśród tych produktów był stymulujący peeling do ciała z serii home spa, na który polowałam już od dłuższego czasu, ale wiecznie szkoda mi było wydać na niego 100 PLN. Czasami cierpliwość się opłaca bo dzięki niej zaoszczędziłam 50 PLN :) 

Peeling enzymatyczny z e-naturalne to ostatnimi czasy stały bywalec w mojej łazience. Poprzednie opakowanie dobiło dna więc czym prędzej złożyłam zamówienie i po 2 dniach mogłam się już nim cieszyć ponownie.

Produkty z TBS  przewijają się w mojej łazience, bo często sięgam po ich masła do ciała, mgiełki, żele itd. Kiedy tylko się dowiedziałam, że firma wypuściła na lato nowy produkt - sorbet do ciała to wiedziałam, że prędzej czy później trafi on w moje ręce, szczególnie, że zapłaciłam za niego tylko 35 PLN. Wybrałam wersję zapachową satsuma, która jest jedną z moich ulubionych linii zapachowych. 

W marcu kupiłam przez jednych uwielbiany a przez innych znienawidzony top coat SV. Za radą kilku z Was zaopatrzyłam się także w Seche Vite Restore, który kupiłam w sklepie internetowym merlin.pl. Cena całkiem znośna, przesyłka szybka więc zakup jak najbardziej na plus.


Od mojej kochane Anetki otrzymałam w kwietniu paczuszkę, w której znalazłam dobroci z firmy Organique: masełko do ust o zapachu kokosowych ciasteczek oraz glicerynowe mydło do rąk. Z mydłem z tej firmy miałam do czynienia już wcześniej także dzięki Anetce i bardzo je polubiłam, a masełko używam już od miesiąca i wręcz uwielbiam. Anetko, raz jeszcze bardzo dziękuję! 


Kosmetyki z Organique od długiego czasu bardzo mnie kuszą, przez Wasze recenzje moja lista produktów do przetestowania się wydłuża ;) Korzystając z akcji zakupowej Twojego Stylu postanowiłam zaopatrzyć się w zapas moich ulubionych glicerynowych mydeł do rąk o zapachach: pomarańcza z chilli, żurawina i grejfrut z cytryną. Pierwszą wersję mam już w użyciu i pachnie obłędnie. Dodatkowo zaopatrzyłam się w pudry do kąpieli, które jakiś czas temu miałam i polubiłam. Wcześniej miałam wersję mleczną a teraz zdecydowałam się na pomarańczę z chilli oraz grecką. Na koniec zdecydowałam się na nowości z Organique czyli woski do kominków, jeden z nich (koktajl liczi z mango) już paliłam i pachniał całkiem przyjemnie.

Korzystając z uprzejmości Toni, w kwietniu poczyniłam także "małe" niemieckie zakupy ;)


Wśród moich zakupów nie mogło zabraknąć oczywiście... żeli pod prysznic. Dokupiłam jeszcze jedną buteleczkę żelu pod prysznic o zapachu melona z firmy Balea, ponieważ to on najbardziej mi się spodobał z letniej kolekcji - jest identyczny jak ten co był 2 albo 3 lata temu. Drugim żelem jest ten z firmy Duschdas o zapachu grejfruta i bazylii - pochodzi on tak jak i Balea z letniej limitki. Z Balea skusiłam się jeszcze na szampon do włosów o zapachu zielonego jabłuszka oraz na mydło do rąk w płynie także o zapachu arbuza. Przygarnęłam jeszcze miniaturkę żelu pod prysznic Traclemoon o nazwie those lemonade days.


Ziołowy płyn pod prysznic z firmy Balea o zapachu lawendy to zakup przeze mnie ponowiony ponieważ kiedy pierwsza butelka mi się skończyła to zatęskniłam za tym płynem. Dobrze się pieni i pięknie pachnie lawendową więc jeśli lubicie takie zapachy to produkt powinien Wam się spodobać. Z Balea skusiłam się jeszcze na balsam-olejek pod prysznic, niebieska wersja była bardzo udana i mam nadzieję, że ta również będzie. Z firmy Dresdner Essenz do tej pory kupowałam tylko sole do kąpieli natomiast Tonia poleciła mi także płyny do kąpieli więc na próbę wybrałam płyn o zapachu mleczka kokosowego i ylang ylang. Pachnie pięknie.


Jak już mowa o Dresdner Essenz to nie mogło oczywiście zabraknąć moich ulubionych soli do kąpieli, poczyniłam mały zapas :) Tonia dokupiła mi jeszcze tabletkę musującą do kąpieli o zapachu melona - żałuję, że zdecydowałam się tylko na jedną bo pachnie obłędnie.


Żel krem antycellulitowy z firmy Balea chodził mi po głowie od jakiegoś już czasu i w końcu się na niego zdecydowałam. W swoich filmikach całkiem niedawno polecała go Szavka. Z tej samej firmy postanowiłam również kupić produkt, który bardzo lubię czyli żel do golenia w nowej wersji zapachowej - mango oraz produkt całkiem nowy - peeling solny z olejkiem o zapachu trawy cytrynowej.


Zmywacze do paznokci z firmy Ebelin bardzo lubię, do tej pory miałam wersję różową - bezacetonową a tym razem postanowiłam sięgnąć po wersję z acetonem. A ponieważ masełko do stóp z poprzedniej serii Balea u mnie sprawdziło się bardzo dobrze to postanowiłam sięgnąć po tegoroczną nowość o zapachu olejku miętowego i kwiatu pomarańczy.


Z p2 zdecydowałam się na trzy rzeczy: lakier do paznokci z serii volume gloss 007 love agent, lakier do paznokci z serii piaskowej sand style 120 dreamy oraz na kieszonkowy pilniczek do paznokci. Pilnik całkiem fajny bo jest w etui więc przynajmniej nie mam problemu z jego znalezieniem w torebce ;)


Ostatnia część DM-owych zakupów to zapas moich ulubionych bawełnianych płatków kosmetycznych oraz ręczniczków papierowych z firmy Ebelin.


Głównym punktem moich niemieckich zakupów był tonik wodą z drzewa herbacianego z Lush'a. Miałam już jedną buteleczkę i bardzo się z nim polubiłam. Na mojej liście były 3 produkty z Lush'a ale z dwóch zrezygnowałam na rzecz wspólnego zamówienia ze Stanów zjednoczonych ze sklepów BBW, YC i z Walmartu ;) Tonia podarowała mi mnóstwo różnych odsypek i odlewek, m.in. różne glinki, masło shea, mydło aleppo, rosyjski peeling itd. Toniu - raz jeszcze bardzo dziękuję! :*


Pozostając jeszcze na chwilę w temacie niemieckich produktów, od Agi znanej jako Czarna Ines otrzymałam wielkanocną paczuszkę niespodziankę, w której znalazły się: krem do rąk z papają oraz pomadka migdałowa z Balea, kredka do oczu z p2 i mnóstwo próbek. Aguś - dziękuję Ci bardzo :* 


Było o niespodziance a teraz czas wrócić do dalszej części moich zakupów. Jak tylko dowiedziałam się, że firma Lemax wypuściła nowe marmurki i to jeszcze w wersji neonowej to wiedziałam, że prędzej czy później się na nie skuszę. A że dorwałam komplet tych lakierów i za 5 szt. na allegro zapłaciłam 12 PLN to nie wahałam się ani chwili i kupiłam. Od razu wylądowały na moich paznokciach więc niebawem pokażę Wam mani z ich udziałem.


Będąc na zakupach w Fashion House w Gdańsku przy okazji zdecydowałam się na zakup dwóch lakierów z firmy Vipera z serii BB Pastel o nr 23 (fiolecik) i BB Nude o nr 15. Pierwszy z nich miałam już na paznokciach i kolor jest śliczny ale niestety jakość kiepska, drugiego dnia miałam już całe pozdzierane końcówki. Uważam, że za cenę 15 PLN można dostać lakiery dużo lepszej jakości.


W Rossmannie w ramach akcji -49% zdecydowałam się jedynie na podkład Healthy Mix z Bourjois. Chciałam przekonać się na własnej skórze o co tyle szumu ;) Niestety kolor 52 Vanilla nie do końca jednak mi odpowiada, ale z pewnością go zużyję. Odżywkę bez spłukiwania z firmy Gliss Kur wrzuciłam do koszyczka obowiązkowo bo poprzednia już mi się skończyła. Tym razem zdecydowałam się na inną wersję, jakąś nowość choć w działaniu to one się nie różnią. Z kolei puder matujący Stay Matte z Rimmel kupiłam jakiś czas temu w Hebe, gdzie był na promocji. Sporo dobrego czytałam o tym produkcie jednak u mnie kompletnie się on nie sprawdza: słabo matuje bo świecić zaczynam się po 2 godzinach i ogólnie źle wygląda na mojej buzi.


Na podkład 123 Perfect z Bourjois miałam ochotę już od jakiegoś czasu, mimo krążących na jego temat sprzecznych opinii. I o ile kolor, który faktycznie dość mocno ciemnieje na twarzy mi aż tak nie przeszkadza to nie jestem w stanie go w ogóle używać. Uwidacznia on na mojej buzi wszelkie suche skórki, o których istnieniu nawet nie miałam zielonego pojęcia :/ Nie mówiąc już o tym, że buzię wysusza. Podarowałam go więc mojej siostrze, która ma skórę tłustą więc może u niej się on sprawdzi.


Krem BB Dollish Veil Vita z Lioele miałam już kiedyś w postaci próbek i byłam z niego zadowolona. Postanowiłam więc zainwestować w pełnowymiarowe opakowanie i zamówiłam go w odcieniu natural green. Póki co jestem z niego bardzo zadowolona i jeśli będzie się on u mnie tak dobrze spisywał jak teraz to z pewnością wyprze on z mojej kosmetyczki wszelkie podkłady do twarzy.


Powoli zbliżamy się ku końcowi ;) Moje ulubione chusteczki matujące z Inglota sięgnęły dna w związku z czym musiałam udać się po kolejne opakowanie bo nie wyobrażam sobie braku tego produktu w mojej torebce czy ogólnie kosmetyczce. Dodatkowo kupiłam też pilnik, który bardzo lubię.


Z TBS oprócz sorbetu do ciała kupiłam także rumiankowe masło do demakijażu twarzy. Z tej serii mam i używam emulsji do demakijażu w postaci olejku, którą uwielbiam - mam więc nadzieję, że i ten produkt spisze się u mnie dobrze. W torebce podczas porządków znalazłam pomadkę do ust z firmy Bebe w odcieniu nude, którą nawet nie pamiętam czy kupiłam czy dostałam gratis do jakiś zakupów.


Ostatnie produkty, które kupiłam pochodzą z firmy Ziaja. Te zakupy w ogóle nie były planowane, ale jakieś 1,5 tyg temu dostałam na ciele strasznego uczulenia - nie wiadomo czy od pokarmów czy kosmetyków (choć żadnych nowych nie używałam), więc zdecydowałam się na zakup kuracji lipidowej, w skład której wchodzą m.in. fizjoderm balsam oraz fizjoderm kremowa baza myjąca. Pamiętam, że te produkty jakieś 3 lata temu mi pomogły w takiej sytuacji dlatego i teraz im zaufałam. Niestety uczulenie póki co mi nie schodzi (ale przynajmniej nie swędzi) więc będę musiała udać się jednak do dermatologa... Przy okazji, będąc w Ziajowym biurze i robiąc zakupy dla całej rodziny, zdecydowałam się jeszcze dla siebie na orzeźwiający żel pod prysznic oraz na nowy krem do rąk i paznokci w opakowaniu z pompką, a dla mojego malucha tradycyjnie na jego ulubione Maziajki o zapachu gumy balonowej i bąbelkowej coli.

Ufff... mam nadzieję, że dobrnęliście do końca mojego posta :) W maju powinny przyjść do mnie produkty w ramach wspólnego zamówienia i zamierzam jeszcze kupić albo pędzle z RT albo beauty blendera. Szaleć nie zamierzam, choć nie zapieram się nogami i rękoma, że coś mi dodatkowo nie wpadnie w ręce, ale nie z pielęgnacji tylko ewentualnie z lakierów ;)

Miłego weekendu!


LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...