środa, 30 stycznia 2013

PROJEKT DENKO - STYCZEŃ 2013

Ten czas leci jak szalony. Mam wrażenie, że dopiero co niedawno przygotowywałam denko grudniowe a już mamy koniec stycznia i kolejny projekt do przygotowania. I oczywiście - kolejne puste opakowania powęrdują do kosza na śmieci.
Nie przedłużając zbytnio zapraszam Was więc na moje styczniowe zużycia.


Original Source, mydło do rąk w płynie malina i wanilia. Pisałam o nim jakiś czas temu -> klik. Dobrze się pieni, czyści ręce z wszelkiego brudu nie wysuszając ich przy tym i pięknie pachnie - niczym cukierki Alpenliebe albo chupa-chupsy. Na pewno do tego produktu jeszcze kiedyś wrócę.





Yves Rocher, kremowy żel pod prysznic ziarna kakao. Uwielbiam żele YR z serii Jardins du Monde, zarówno te o konsystencji kremowej jak i żelowej. Żel o zapachu ziaren kakao pachnie cudownie i wspaniale umila czas spędzony pod prysznicem. Bardzo dobrze się pieni, oczyszcza skórę z brudu i jej nie wysusza. Do tego wszystkiego jeszcze jest całkiem wydajny. Więcej o nim możecie poczytać tutaj.






Flos-Lek, masło do ciała wanilia i czekolada. O tym wspaniałym masełku pisałam całkiem niedawno -> klik. Jest to mój niekwestionowany ulubieniec jeśli chodzi o polskie produkty do pielęgnacji ciała: pięknie pachnie, dobrze się rozprowadza, dosyć szybko wchłania i nawilża wręcz rewelacyjnie. Pielęgnacja jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Żałuję, że tak długo zastanawiałam się nad jego zakupem.   

Essence, zimowy krem do rąk karmel i gorąca czekolada. Bardzo polubiłam się z tym produktem, zresztą nie tylko ja i mój nos a przede wszystkim moje dłonie. Ten krem zalicza się raczej do gęstych i treściwych ale naprawdę szybko się wchłania i nie pozostawia na dłoniach żadnej tłustej czylepkiej warstwy. Moje suche dłonie dzięki temu produktowi otrzymywały odpowiednią dawkę nawilżenia i były naprawdę w dobrej kondycji. Na szczęście mam jeszcze kilka sztuk tych kremów w różnych wariantach zapachowych. O tych kremach jest oddzielna recenzja -> klik.




 
Cztery Pory Roku, zimowy krem do rąk. Kupiłam go bo producent obiecywał wiele, u mnie jednak te obietnice się nie spełniły. Krem przeznaczony jest do suchych dłoni (ja akurat takie posiadam) ale niestety nie nawilża ich ani nie natłuszcza odpowiednio. Po jakimś czasie od aplikacji ręce były znowu przesuszone. Na plus mogę mu zaliczyć piękny, słodki zapach. O nim dopiero co pisałam -> klik.





Balea, krem do stóp z 10% mocznikiem. O tym produkcie także już było na moim blogu -> klik. Stosowany regularnie przywrócił moje stopy do porządku, zaznaczam jednak, że skóra moich stóp nie jest problematyczna. Czasami bywa sucha, ale podczas stosowania tego kremu moje stopy były gładkie, miękkie i dobrze nawilżone. Zapach mógłby być przyjemniejszy, ale do najgorszych też nie należy. Na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowanie.



Nivea, antyperspirant Dry Comfort. To już moje kolejne opakowanie tego produktu. Ładnie pachnie, chroni skórę przed poceniem i nie pozostawia pod pachami białych śladów. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Kupuję na zmianą z Rexoną.






Bioderma, płyn micelarny Sensibio H2O. Pisałam o nim już wielokrotnie: dla mnie jest to najlepszy płyn do zmywania moich wrażliwych oczu. Nigdy nie zdarzyło się, żeby mnie podrażnił a makijaż również wodoodporny zmywa w tempie ekspresowym. Kolejna buteleczka jest już w użyciu. Właśnie się zorientowałam, że nie było o nim oddzielnej recenzji - muszę nadrobić to przeoczenie.






Biochemia Urody, hydrolat z róży damascena EKO. Kupiłam go już jakiś czas temu i dosyć długo stał nieużywany, a że ostatnio skończył mi się tonik do twarzy to postanowiłam zastąpić go tym hydrolatem. To mój pierwszy w życiu hydrolat więc nie do końca wiedziałam czego się po nim spodziewać, aczkolwiek przyjemnie odświeżał buzię, koił ją kiedy była podrażniona a kiedy nakładałam peeling enzymatyczny z BU na twarz służył w roli spryskiwacza w trakcie zabiegu. Ogólnie jestem z tego produktu zadowolona i jak będę robić zamówienie z BU to zaopatrzę się w kolejną buteleczkę :)





Dax Cosmetics, baza wygładzająco-rozświetlająca. Używałam jej przez dłuższy czas i ogólnie byłam z niej zadowolona. Dawała ładny efekt rozświetlenia buzi, który w tych ostatnich jesienno-zimowych miesiącach sprawiał, że mimo nałożenia podkładu i pudru moja buzia wyglądało promiennie. Teraz używam bazy z Pierre Rene, ale do tej pewnie jeszcze kiedyś wrócę.





Essence, multi action mascara. To jeden z tych produktów, które są tanie i dobre. A dlaczego są dobre? Bo są dobre i tanie ;) Ten tusz do rzęs po nałożeniu 2 warstw sprawia, że moje rzęsy są ładnie pogrubione i wydłużone. Nie kruszy się, nie osypuje, moich rzęs nie skleja. A kosztuje 10 zł. Jest to moje kolejne opakowanie, sama już nie wiem które. I nie wiem dlaczego nie doczekał się jeszcze osobnego wpisu, ale zapewne wreszcie się doczeka.

Ziaja, maska oczyszczająca z glinką szarą. Ziajowe maseczki uwielbiam i stosuję je od długiego czasu. Ta konkretna stosowana regularnie troszeczkę zmniejsza świecenie twarzy i wydaje mi się także, że odrobinę zwęża pory. Wracam do niej bardzo często.

Dr. Van der Hoog, nawilżająca maseczka do twarzy z mango i melonem. W te maseczki co jakiś czas zaopatruje mnie moja kochana Zanka :). Taka saszetka spokojnie wystarcza mi na dwa użycia, bo maseczka sama w sobie jest bardzo wydajna. Ma ona żelową, trochę chłodzącą konsystencję a buźka po niej jest gładziutka i mięciutka. Jeśli tylko będę miała do nich dostęp to na pewno będę ich używać.

Balea, maseczka przeciwzmarszczkowa. Czy działa ona na zmarszczki to tego Wam niestety nie mogę powiedzieć, bo zmarszczek jeszcze nie posiadam, ale na pewno delikatnie napina skórę. Co prawda jak ją nakładam to odczuwam dziwne pieczenie twarzy, ale trwa ono minutę bądź dwie i mija - nie mam pojęcia czy tak powinno być czy nie. Niemniej jednak do tej maseczki chyba nie wrócę.

Balea, sól do kąpieli o zapachu kwiatowym. Sole z tej firmy uwielbiam i wielbić je będę. Są tanie (ok. 0,55€ za saszetkę), starczają na 2 kąpiele i są wspaniałymi umilaczami. Delikatnie zabarwiają wodę (ale naprawdę delikatnie) i mocno pachną. Mogę leżeć w wannie i z niej nie wychodzić.

The Body Shop, masło do ciała 'masło shea'. Próbkę tę zużyłam na jeden raz, ale już wcześniej miałam taką samą. Zapach tego produktu uwielbiam. Nie wiem czy tak naprawdę pachnie masło shea ale mój nos bardzo ten aromat lubi. Jest to produkt przeznaczony do skóry bardzo suchej i faktycznie muszę się przyznać, że do takiej najbardziej się nadaje. Nawilża niesamowicie i zapach długo utrzymuje się na skórze. Pozostawia na niej dosyć mocny, tłustawy film, jednak nie jest on uciążliwy.

Ziajka, żel do mycia ciała i włosów hypoalergiczny dla dzieci. Moje dziecko pokochało ten żel do mycia na tyle, że musiałam mu kupić pełnowymiarowe opakowanie. Ja także go wypróbowałam i muszę przyznać, że skóra po nim jest naprawdę miękka i gładka - na tyle, że można odpuścić sobie balsamowanie. u mojego małego alergika i atopika te nowe produkty do mycia ciała Ziajki spisują się na medal.






Carea, bawełniane płatki kosmetyczne. O nich jest w każdym denku: tanie, dobre i dostępne w każdej Biedronce. W zasadzie używam ich na okrągło.

Labell, płatki kosmetyczne. Mąż mi je kupił bo jakoś stało się tak, że zabrakło mi płatków a w domu nie było żadnych w zapasie. Cena ta sama co za płatki Biedronkowe, jakościowo nie mam do nich zastrzeżeń.


Na zdjęcie nie załapały się Alouette, suche ręczniczki papierowe do twarzy. Bardzo fajny produkt, którym wycieram sobie buzię po przemyciu jej żelem. Wcześniej używałam do tego celu ręczników papierowych ale te są zdecydowanie przyjemniejsze i delikatniejsze. Mam już 2 kolejne opakowania i będę kupować jeśli będą dostępne.

To tyle, jeśli chodzi o moje styczniowe zużycia.
Lecę zaglądać do Was na blogi jak Wam poszło w tym miesiącu :)


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Cztery Pory Roku - Zimowy regenerujący krem do rąk

Moje dłonie jesienią i zimą nie są niestety w najlepszej kondycji. Mimo różnorodnej pielęgnacji i systematyczności we wcieraniu kremów do rąk - moja skóra na dłoniach jest przesuszona i czasami pęka tworząc bolące rany. Jednym słowem: nic przyjemnego (choć ostatnio wynalazłam na nie sposób, ale o tym będzie innym razem). Będąc któregoś razu w Naturze na półce wypatrzyłam zimowy krem do rąk żurawina + mleko + miód z firmy Cztery Pory Roku. Postanowiłam więc go kupić i wypróbować.


OD PRODUCENTA

Zimą skóra rąk wymaga szczególnej pielęgnacji. Wiatr, mróz i duże różnice temperatur nasilają utratę wody i uszkodzenie warstwy lipidowej naskórka, co wywołuje uczucie dyskomfortu i nadmierne przesuszenie.
Natłuszczający krem do rąk o działaniu regenerująco-ochronnym, przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry dłoni w okresie zimy.

Nie zawiera parabenów.

Krem zawiera:
# 10% naturalnych olejów (masło Shea, olej sojowy, olej sezamowy) o właściwościach natłuszczających, regenerujących i pielęgnujących.
# 4% ekstraktów z żurawiny, miodu i protein mlecznych.

Sposób użycia: Odpowiednią ilość kremu rozprowadzić na dłoniach i zostawić do całkowitego wchłonięcia.

SKŁAD


MOJA OPINIA

Jak zwykle zacznę od opakowania. Krem o pojemności 75 ml otrzymujemy w dosyć miękkiej tubie z tworzywa, zamykanej standardowo na pstryczek. Takie zamknięcie w kremach do rąk uwielbiam. Nie znoszę, kiedy kremy do rąk trzeba odkręcać bo wiecznie latam i szukam zakrętki ;) Dodatkowo wizualnie opakowanie bardzo mi się podoba i trzeba przyznać, że moją uwagę w sklepie na półce z kremami do dłoni przyciągnęło.


To co od razu mi się spodobało, kiedy po raz pierwszy użyłam tego kremu to zapach. Pachnie pięknie i na tyle mi się ten zapach podoba, że nie mogę oderwać nosa od dłoni po jego aplikacji. Jest to połączenie żurawiny i miodu - dosyć słodkie ale absolutnie nie mdłe. Zapach ten na dłoniach utrzymuje się przez jakiś czas co mi osobiście bardzo odpowiada.

Konsystencja kremu jest ni to gęsta ni rzadka, taka w sam raz. Dobrze rozprowadza się na dłoniach i szybko wchłania. Wystarczy nałożyć niewielką ilość aby posmarować ręce. Po aplikacji kremu czuć i nawilżenie i natłuszczenie, czuć takę powłoczkę, ale absolutnie nie jest ona klejąca.


Ale jak to jest naprawdę z tym nawilżeniem i natłuszczeniem? Otóż wg mnie niestety obietnice producenta w przypadku dłoni suchych nie zostały spełnione. Krem ten owszem, nawilża moje dłonie i natłuszcza ale na dosyć krótko. Po jakiś 20 minutach moje dłonie znowu stają się suche. Teraz okresowo wspomagam się kremami z dużą zawartością mocznika (o których szerzej napiszę kiedy indziej) i wtedy ten krem w dzień daje radę, ale kiedy stosowałam tylko ten krem to było kiepsko. Ale ten zapach... dla niego, jeśli krem ten będzie w sprzedaży w okresie wiosennym, kiedy moje dłonie wracają do normalności, pewnie się na niego skuszę.

Podsumowując, krem ten jak najbardziej polecam aczkolwiek nie dla osób z suchymi, problematycznymi dłońmi.

75 ml / ok. 5 zł


niedziela, 27 stycznia 2013

TAG: Stresowi powiedz NIE!

Dzisiaj przychodzę do Was z tagiem, a właściwie z odpowiedzią na niego.
Ostatnio zostałam otagowana przez bardzo sympatyczną tiamomode i postaram Wam się przybliżyć 10 rzeczy/czynności jakie mnie relaksują w domu. Kolejność odpowiedzi jest przypadkowa.

Zasady :
- umieść baner z linkiem do inicjatora tagu 77gerda,
- umieścić zasady TAG'u w poście na swoim blogu,
- napisz, kto Cię o'tagował,
- wymień 10 rzeczy/czynności jakie Cię relaksują, odstresowują i tłumią tzw. "nerwa", ale takie do wykonania w domu, a nie poza nim,
- wyboru nie musisz uzasadniać,
- zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek lub/i youtuberek.
 
 
1. Czytanie książek.
 
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze uwielbiałam czytać książki. Kiedy tylko miałam wolną chwilę to po nie sięgałam. I robię tak do tej pory: jak mały śpi, jak gotuję i mam malutką przerwę, jak sprzątam ;) Jednym słowem staram się wykorzystać każdą minutę, żeby tylko poczytać. Dla mnie jest to 100% relaks.
 
2. Oglądanie filmów/seriali.

Jeśli dziecko w ciągu dnia mnie nie wykończy i wieczorami nie padam, to oglądamy z mężem filmy bądź seriale. Do tego czasami zajadamy się chipsami albo paluszkami (a tyłek rośnie - znaczy się mój a nie jego :P). I w zależności od humoru oglądamy albo horrory, albo sensacje albo komedie ;)

3. Wieczorna kąpiel.
 
Nie ma lepszego sposobu na zrelaksowanie się i odprężenie po całym dniu jak kąpiel lub prysznic. Koniecznie z dużą ilością pięknie pachnącego żelu pod prysznic, jak w wannie to nie może zabraknąć mnóstwa piany bądź pięknie pachnącej soli do kąpieli. A po kąpieli... pięknie pachnące masełko do ciała, nie może go zabraknąć w codziennym rytuale.

4. Słodycze.
 
Kocham słodycze w każdej postaci. Mogłabym się nimi objadać całymi dniami i pewnie nie miałabym dość. Jednak ze względu na tendencje do tycia muszę na słodycze uważać. Ale jest jedna rzecz, której nie mogę sobie odmówić i kiedy chcę sobie sprawić odrobinę przyjemności - marcepan oblany czekoladą. Uczta dla mojego podniebienia!
 
5. Malowanie paznokci.
 
Kiedyś to zajęcie mnie stresowało, teraz natomiast mnie odstresowuje. Lubię mieć chwilę spokoju i pomalować ładnie paznokcie. Wtedy od razu poprawia mi się humor i ogólnie lepiej się czuję.
 
6. Zmywanie naczyń.
 
Gdyby jeszcze kilka miesięcy temu któraś z Was zapytałaby mnie czy lubię zmywać naczynia to powiedziałabym, że wręcz nienawidzę. Jestem straszną bałaganiarą i nienawidzę sprzątać. Ale od kilku miesięcy zauważyłam, że jak jestem zła to idę i zmywam naczynia. I to mi pomaga jakoś tę złość rozładować.

7. Jedzenie.
 
Często kiedy jestem zestresowana, to zaglądam do lodówki i sięgam po różne pyszności. Zazwyczaj jednak są to zdrowe przekąski typu jogurt czy marchewka ;)
 
8. Pieczenie.
 
Uwielbiam piec różnego rodzaju ciasta i ciasteczka. Rany, ile to mi sprawia frajdy. A już ugniatanie ciasta odstresowuje mnie na maksa. Już nie mogę się doczekać tłustego czwartku i robienia faworków :D
 
9. Słuchanie muzyki.
 
Kiedy jestem zła to zapuszczam sobie muzykę. I w zależności od nastroju jest ona albo przygnębiająca albo wesoła. Aczkolwiek mam swoje ukochane kawałki, które zawsze potrafią ukoić moje nerwy po ciężkim dniu.
 
10. Czas spędzony z rodzinką :)
 
Uwielbiam soboty i niedziele, kiedy spędzamy czas w trójkę: mój mąż, synuś i ja. Uwielbiam nasze wspólne zabawy, wygłupy  i szaleństwa.
 
 
Tak wyglądają rzeczy/czynności, które mnie odstresowują.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lubią przygotowywać tagi, więc nie będę nikogo konkretnego wskazywać.
Jednak jeśli macie ochotę wziąć udział w tej zabawie to serdecznie zapraszam!
 
 

sobota, 26 stycznia 2013

Nowości w mojej kosmetyczce

Dawno nie prezentowałam Wam żadnych zakupów. Jakoś tak ciągle brakowało czasu żeby zebrać wszystko razem i porobić zdjęcia, a poza tym bardziej skupiłam się ostatnio na recenzjach niż postach zakupowych bo trochę tych recenzji do napisania dla Was mam :) Niemniej jednak dzisiaj pokażę Wam zakupy, które poczyniłam od listopada do stycznia, a których Wam jeszcze nie prezentowałam.


Yves Rocher - Perfumed Body Lotion - Vanilla Lemon - cytrynowe-waniliowe mleczko do ciała. Jeszcze go nie używałam, ale nie mogłam się oprzeć tej serii. Od kiedy zaczęłam używać mydła do rąk o tym zapachu - wiedziałam, że muszę mieć pozostałe produkty. Za 300 ml butelkę musimy zapłacić 19,90 zł.

Yves Rocher - Perfumed Shower Gel - Vanilla Lemon - żel pod prysznic do kompletu. 300 ml butelka to koszt 11,90 zł. Jest to zimowa seria limitowana.

Yves Rocher - Eau De Toilette - Pomme Delice Apple Delight - czyli woda perfumowana o zapachu jabłka w karmelu. Szczerze powiedziawszy karmelu zbytnio nie czuję i ogólnie dość słabo pachnie. Gdybym zdążyła ją powąchać w sklepie stacjonarnym to ze względu na trwałość bym jej nie kupiła. 20 ml buteleczka kosztuje 19,90 zł.


Yves Rocher - Pure Calmille - Żel do mycia twarzy - skorzystałam w sklepie stacjonarnym z oferty 2 w cenie 1 i skusiłam się w końcu na te żele. Mówiła o nich w swoich filmikach na yt 82Inez i bardzo je zachwalała. Używam jednego od jakiegoś czasu i jestem zachwycona, ale o tym więcej będzie później. Za 2 produkty zapłaciłam 19,90 zł.


A to gratisy jakie otrzymałam składając zamówienie przez stronę internetową YR:

- Expert Leg Care - 2 in 1 Moisturizing Hair Regrowth Inhibitor - czyli mleczko nawilżające opóźniające odrastanie włosków z wyciągiem z korzenia z tarczycy. Jego cena na stronie internetowej to 49 zł za 200 ml (nie kupiłabym w życiu).
- Apricot - Botanical Scrub -  peeling roślinny do ciała. Bardzo go lubię, osobiście mam już drugie opakowanie. Tutaj dostałam miniaturkę 30 ml.
- Les Plaisirs Nature - Shower Gel Malaysian Cocount - żel pod prysznic o zapachu kokosa, pachnie całkiem ładnie, z chęcią tę 50 ml miniaturkę wykorzystam.
- Pure System - Clarifying Toner - tonik głęboko oczyszczający. Z tej serii jeszcze niczego nie miałam. Mała, 30 ml buteleczka.


Oriflame - Swedish Spa - Exfoliating Body Scrub - złuszczający scrub Swedish Spa. Jeszcze nie używany, czeka na swoją kolej, ale słyszałam o nim dużo pozytywnych opinii. 150 ml opakowanie kosztowało mnie 24,90 zł.

Oriflame - Nourishing Hand Cream - odżywczy krem do rąk do suchych dłoni. To już moje kolejne opakowanie, bardzo ten krem lubię. Powiększona, 150 ml tubka kosztowała 9,90 zł.


I love... - Winter Berries - Bubble Bath And Shower Creme - żel pod prysznic i płyn do kąpieli zimowe jagody. Jak tylko powąchałam ten żel w Douglasie to przepadałam. Opis producenta bardzo dobrze oddaje zapach tego cuda "zmysłowy zapach soczystej wiśni i dojrzałych śliwek podgrzanych z odrobiną cynamonu i imbiru". Na pewno będzie o nim recenzja. Za 500 ml butelkę zapłaciłam 29,90 zł.

Sally Hansen - Instant Cuticle Remover - żel do usuwania skórek. O tym żelu kilka postów się ukazało więc postanowiłam i ja go zakupić. I nie żałuję - jest rewelacyjny. 29,5 ml buteleczka kosztowała mnie w Douglasie ok. 30 zł.


Sensique - Strong & Trendy Nails - lakier do paznokci o nr 165. Typowy, piękny granat. Kupiony w Naturze za ok. 6 zł.

Wibo - Extreme Nails - lakier o nr 205 podpatrzony na kilku blogach. Ostatnio pokazywałam go Wam na paznokciach. 9,5 ml buteleczka to koszt ok. 5-6 zł.

Kobo - Colour Trends - Buenos Aires - kolorek typowo letni, ale naprawdę piękny. Zaprezentuję go Wam na paznokciach w kolejnym poście, mimo, że do zimowych kolorów się on nie zalicza. Za niego zapłaciłam ok. 10 zł.


Essence - Studio Nails - Better Than Gel Nails Top Sealer - lakier nawierzchniowy przyspieszający wysychanie lakieru i dodający połysku. Odkąd go kupiłam to używam po każdym malowaniu paznokci. To jedyny produkt tej firmy do paznokci, który się u mnie sprawdził. Koszt to ok 10 zł.


Isana - Winter Seife - Kaminzauber - mydło do rąk w płynie o zapachu grzanego wina. Ten zapach jest typowo zimowy i niesamowicie piękny. Za 500 ml butelkę z pompką zapłaciłam niecałe 5 zł.

Alouette - Einmal-Waschlappen - bardzo delikatne suche ręczniczki do twarzy. Po raz pierwszy zobaczyłam je u Obssesion na blogu i wiedziałam, że muszę je kupić. I kupiłam - 3 opakowania. 30 szt to koszt ponad 5 zł.


Luksja - Bath Foam - Caramel Waffle - płyn do kąpieli o cudownym zapachu karmelu połączonego razem z wanilią. Pierwszym płynem przeze mnie kupionym z tej serii był Lemon Pie i jeszcze trochę mi go zostało. 1000 ml opakowanie to koszt 8,99 zł.

Bic - Pure 3 Lady - ukochane maszynki do golenia. Przez łazienkę przewinęło mi się ich sporo, ale do tych wracam jednak najczęściej. Za 4 szt. zapłaciłam 5,99 zł.

 
Ziaja - Mydło pod prysznic Blubel - Jagoda i porzeczka - uwielbiam Ziajowe mydła pod prysznic a to pachnie wyjątkowo pięknie. Spotkałam się z opiniami, że wysusza skórę - u mnie nic takiego po tym mydle nie ma miejsca a z Ziajowych mydeł miałam już chyba wszystkie. 500 ml butla kosztowała mnie 5,50 zł.

Ziaja - Krem nawilżająco-matujący - ten krem to nowość w mojej kosmetyczce, aczkolwiek spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat. A że moja cera płata ostatnio figle to postanowiłam go wypróbować. 50 ml opakowanie to koszt ok. 8,15 zł.

Ziaja - Masło kakaowe - Wygładzająca maska do włosów - uwielbiam zapach tej Ziajowej serii, a że jakiś czas temu do tej serii dołączyła także maska do włosów to postanowiłam ją wypróbować. 200 ml opakowanie kosztowało mnie 5,24 zł.

Ziaja Med - Kuracja lipidowa - Fizjoderm balsam - stosuję go u mojego synka, który jest atopikiem i ten balsam sprawdza się u nas doskonale. Dobrze nawilża, szybko się wchłania i skóra jest po nim delikatna. Czasami kiedy dopadnie mnie również jakieś uczulenie to on mi pomaga się z nim uporać. Jedyna rzecz, która nie jest zbyt przyjemna to zapach, ale da się przeżyć. 400 ml butelka to koszt ok. 12,50 zł.

Ziajka - Żel do mycia ciała i włosów dla dzieci & Kremowe mydło dla dzieci - oczywiście produkty dla juniora. Do tej pory stosowaliśmy Emolium, bo tylko to u niego się sprawdzało, ale od kiedy Ziaja wprowadziła tę nową serię dla dzieci (bo wcześniej nie mieli tych produktów w ofercie) to u młodego sprawdzają się znakomicie. Za 400 ml żel zapłaciłam 5,90 zł natomiast 300 ml kremowe mydło kosztowało 5,13 zł.

Ziaja - Maseczki do twarzy - Oczyszczająca, kojąca i nawilżająca - co tu dużo mówić: maseczki Ziaji są dobre, ogólnodostępne i tanie. I starczają mi zawsze na 2 użycia. Koszt takiej maseczki to ok. 1,30 zł.


Tes Gerritsen - Autopsja - uwielbiam książki tej autorki, czytam jedną za drugą. Od razu po zakupie wzięłam się za jej czytanie :)

E. L. James - Nowe oblicze Greya - trzecia i zarazem ostatnia część przygód Anastasii Steel i Christiana Greya. Dwie poprzednie przeczytałam bardzo szybko, mam nadzieję, że i ta będzie lekka i przyjemna.


Tak przedstawiają się moje 3 miesięczne zakupy.
Trochę się tego zebrało, ale patrząc na ilości dotąd przeze mnie kupowane to jak na 3 miesiące to nie jest tak źle ;)


czwartek, 24 stycznia 2013

NOTD: Wibo Extreme Nails nr 205

Dzisiaj przychodzę do Was z notką lakierową.
Ostatnimi czasy kupiłam kilka lakierów do paznokci.
Wśród nich znalazł się lakier do paznokci Wibo Extreme Nails o nr 205.


Przyznam szczerze, że posiadam tylko 2 lakiery Wibo i bardzo żałuję, że wcześniej się na nie nie skusiłam.
Są tanie, dostępne w Rossmannach i naprawdę dobre.
Ten z nr 205 to taki bardzo jasny brąz.
I nie jest on kremowy - wręcz przeciwnie.
Jest on perłowy.

Dwie warstwy kryją dosyć dobrze, choć można i by było dołożyć trzecią.
Ja z czystego lenistwa tego nie robię :)
Paznokcie maluje się dobrze bo pędzelek mimo że jest wąski to wygodny.
Konsystencja jest raczej z tych rzadszych ale o dziwo moje skórki nie były zalane.
I dwie warstwy lakieru dosyć szybko wysychają.

Jeśli chodzi o trwałość to u mnie raczej dłużej niż 3 dni nic się nie trzyma.
Ten lakier także po 3 dniach zmyć musiałam, ale dlatego, że połamały mi się paznokcie.
Lakier z nawierzchniowym lakierem Essence "Better than gel nails" trzyma się bardzo dobrze.

Nie jest to z pewnością ostatni lakier Wibo w moich zbiorach :)

Pojemność: 9,5 ml
Cena: ponad 5 zł

PS. Jak Wam się widzi nowy wygląd bloga? :)


wtorek, 22 stycznia 2013

La Roche-Posay - Effaclar Duo

Od kilku miesięcy moja skóra twarzy sprawia mi problemy: z cery suchej zmieniła mi się w mieszaną. Dodatkowo co rusz wyskakują mi jakieś niespodzianki, a z tym nie miałam problemu nigdy w życiu - moja cera zawsze była bezproblemowa. W akcie desperacji postanowiłam sięgnąć po polecany przez wiele osób krem do twarzy Effaclar Duo od La Roche-Posay.


OD PRODUCENTA

Krem eliminujący zmiany trądzikowe o podwójnym działaniu. Eliminuje zapalne zmiany trądzikowe (krosty, grudki) i zaskórniki. Odblokowuje zatkane pory. Testowany na skórze z tendencją do trądziku. Bez parabenów.

Wskazania: Nasilone niedoskonałości.
Innowacja: Effaclar Duo jest jest kompletną pielęgnacją zawierającą 4 składniki aktywne, aby skutecznie działać na 2 główne obszary trądziku:
# Zapalne zmiany trądzikowe (krosty i grudki): Niacynamid i Pirokton Olaminy, aby oczyścić skórę i chronić przed powstawaniem nowych zmian trądzikowych.
# Zaskórniki: Połączenie LHA (Lipohydroksykwasu) z kwasem Linolowym, aby odblokować pory i eliminować martwe komórki odpowiedzialne za ich zatykanie.
Uzupełnieniem składników aktywnych jest woda Termalna z La Roche-Posay o właściwościach kojących i zmniejszających podrażnienia.
Rezultat: Pory są odblokowane, a zapalne zmiany zredukowane. Skóra jest gładka i oczyszczona. Krem długotrwale przywraca równowagę skórze, aby nadać jej zdrowy wygląd.
Konsystencja: Matująca, nawilżająca, kremowo-żelowa, odświeżająca i nietłusta.

Sposób użycia: Nakładać rano i/lub wieczorem na całą twarz. Doskonała baza pod makijaż. Nie powoduje zaskórników. 

SKŁAD


MOJA OPINIA

Krem otrzymujemy w plastikowym, odkręcanym 40 ml opakowaniu. Dodatkowo jest on zapakowany w kartonowe pudełeczko, a na pudełeczku jest jeszcze folia więc jeśli chodzi o opakowanie produktu to nie mam się do czego przyczepić. Co prawda wolałabym aby opakowanie było zamykane na "pstryczek" a nie odkręcane, ale na to mogę przymknąć oko ;)

Konsystencja kremu jest taka jak mówi producent, czyli naprawdę lekka. Strasznie się bałam, że produkt ten będzie wysuszał moją buzię ale nic takiego nie miało miejsca podczas jego używania. Mogę nawet śmiało stwierdzić, że produkt ten dość dobrze moją twarz nawilżał. Nie zgodzę się jednak z producentem co do matowienia. Nie mam skóry tłustej ale po 2-3 godz. od nałożenia kremu moja buzia zaczynała się świecić (obojętnie czy miałam makijaż czy też jego nie miałam).


Jeśli chodzi o działanie... dla mnie ten krem jest niestety bublem! Stosowałam go prawie 4 miesiące, na wszystkie możliwe sposoby: i dwa razy dziennie i raz dziennie jednak obojętnie ile razy bym go nie nałożyła żadnej różnicy nie było. Nie pomógł mi uporać się z moją cerą: ani z zaskórnikami ani z wypryskami. Przez cały okres stosowania kremu czyli przez prawie 4 miesiące ciągle wyskakiwały mi nowe niespodzianki. Wiem, że ten krem może dawać efekt oczyszczania twarzy i może po nim wyrzucać ale po jakimś czasie powinno to ustać. U mnie nie ustało. Ani w trakcie stosowania kremu ani po jego odstawieniu nie zauważyłam żadnej poprawy. Przyznam szczerze, że pokładałam w nim spore nadzieje i bardzo się zawiodłam. Na pewno więcej już jego nie zakupię.

Pojemność: 40 ml
Cena: ok. 40 zł
Dostępność: apteki, Super-Pharm


niedziela, 20 stycznia 2013

Lirene - Dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Moje oczy należą do dosyć wrażliwych.
Wcześniej nic mnie nie podrażniało - teraz zdarza się to często.
Co prawda swojego faworyta do zmywania makijażu oczu mam od dawna.
Jest nim słynna Bioderma Sensibio (różowa), ale szukam tańszych zamienników.
Większość jednak Biodermie nie dorównuje i ciągle do niej wracam.
Czy tym razem również wrócę do niej z podkulonym ogonem?
Zapraszam Was dzisiaj na recenzję dwufazowego płynu do demakijażu oczu z Lirene.

 
OD PRODUCENTA I SKŁAD


MOJA OPINIA

Produkt otrzymujemy w opakowaniu o pojemności 125 ml.
Opakowanie jest plastikowe, ale wydaje się być dosyć solidne.
Jak większość preparatów do demakijażu oczu zamykane jest na "pstryczek".
Jest to wygodna opcja bo nie trzeba niczego odkręcać.
Wystarczy otworzyć i już można wylać preparat na wacik.


Producent na opakowaniu zapewnia, że jest to preparat do wrażliwych oczu.
Z tego właśnie powodu się na niego skusiłam.
Niestety, to kolejny preparat który mnie zawiódł.
Na początku, przez pierwsze 3 dni wszystko było dobrze.
Płyn mnie nie podrażniał, delikatnie aczkolwiek skutecznie zmywał makijaż.
Jednak po 3 dniach zaczęły się "schody".
Oczy piekły mnie niemiłosiernie i były czerwone jak u królików.
Odstawiłam go więc na kilka dni i postanowiłam dać mu kolejną szansę.
Niestety - moje oczy były znowu podrażnione.
Podarowałam go więc koleżance, której oczy bardzo go lubią :)

Jednak żeby nie było - płyn ten ma także swoje plusy.
Przede wszystkim ładnie zmywa makijaż oka.
Wystarczy chwilkę przytrzymać płatek z płynem i wszystko pięknie schodzi.
Demakijaż nim jest więc naprawdę błyskawiczny.

Mimo tego, że u mnie się nie sprawdził to go polecam.
Każdy inaczej reaguje na kosmetyki - najlepiej więc sprawdzić wszystko na własnej skórze.
A w tym konkretnych przypadku na oczach.

Pojemność: 125 ml
Cena: ok. 11 zł
Dostępność: Rossmann, Natura


piątek, 18 stycznia 2013

Nivea - Karmelowe masło do ust

Kiedy tylko zobaczyłam, że w gazetce Super-Pharm pojawiła się nowość - masła do ust od Nivea - czym prędzej się do tego sklepu udałam. Myślałam, że do wyboru będą góra 2 zapachy - jaka była moja radość kiedy moim oczom ukazały się 4 wersje: 3 zapachowe i jedna "czysta", bezzapachowa. Nie mogąc się zdecydować tylko na jedno masełko do koszyczka wpadły dwa: karmelowe i malinowe. Dzisiaj chcę Wam zaprezentować karmelowe masełko do ust z firmy Nivea, jednak wpis będzie dotyczył obydwu produktów ponieważ właściwości mają takie same - różnią się tylko zapachem.


OD PRODUCENTA

Sposób użycia: Dla niezwykle miękkich ust i intensywnego nawilżenia rozprowadź odpowiednią ilość produktu na ustach.
Tylko do użytku zewnętrznego.

SKŁAD


MOJA OPINIA

Masełka do ust oferowane przez firma Nivea otrzymujemy w otwieranym, metalowym opakowaniu. Mechanizm otwierania działa niezawodnie, wystarczy podnieść nakrętkę do góry i możemy cieszyć się użytkowaniem produktu. Wiem, że wiele z Was nie przepada za grzebaniem palcem w produktach do ust - ja używam takich produktów tylko kiedy jestem w domu i wiem, że ręce mam czyste, będąc na dworze czy w sklepie nie odważyłabym się grzebać w tym masełku paluchami.

Konsystencja masełka jest dosyć zbita - na początku myślałam, że ciężko będzie się używało tego produktu. Nic bardziej mylnego: po przejechaniu palcem masełko ładnie się poddaje i bezproblemowo można je wydobyć z opakowania. Na ustach rozprowadza się rewelacyjnie - wręcz się na nich rozpływa, jak prawdziwe masło. Utrzymuje się całkiem nieźle, tak z 2 godziny ciągle je czuję na ustach mimo jedzenia i picia a potem z przyjemnością ponawiam aplikację.


Jeśli chodzi o właściwości to muszę powiedzieć, że produkt ten mnie naprawdę oczarował: bardzo dobrze nawilża usta jednocześnie je delikatnie natłuszczając, sprawiając że są one gładkie i niezwykle miękkie. Pozostawia na nich bezbarwną warstwę ochronną, ale czuć i widać, że na ustach coś jest. W połączeniu z regularnym używaniem peelingu do ust Pat& Rub masełko to pomogło mi  się uporać się z problemem suchych skórek. A do naprawdę dobrych właściwości należy koniecznie dodać zapach: masełko karmelowe pachnie dla mnie dosłownie jak cukierki - ten aromat urzekł mnie od pierwszego powąchania. Jednak zapach ten jest wyczuwalny tylko w opakowaniu i podczas aplikacji produktu, na ustach w ogóle go nie wyczuwam. Może to i lepiej bo pewnie bym go co chwilę zjadała :)

Jeśli szukacie dobrego produktu do ust za niewielkie pieniądze to śmiało mogę go Wam polecić.

Pojemność: 19 ml
Cena: ponad 10 zł (w promocji można go kupić za 7,99 zł)
Dostępność: SuperPharm, Drogeria Natura

 

środa, 16 stycznia 2013

Ziaja Pro - Preparat silnie złuszczający do stóp z mikrogranulkami

Peelingów do stóp używam od jakiś kilku miesięcy. Pierwszym przeze mnie posiadanym i namiętnie używanym był lawendowy peeling do stóp z YR -> klik. Bardzo się z nim polubiłam, ale za 50 ml tubkę trzeba troszkę zapłacić. Moja kosmetyczka a zarazem bliska koleżanka poleciła mi preparat silnie złuszczający do stóp z mikrogranulkami z Ziaja Pro. Czy produkt ten przypadł mi do gustu? Zapraszam do przeczytania recenzji.


OD PRODUCENTA

Opis działania:
# Usuwa zrogowaciałą warstwę naskórka i skutecznie likwiduje uczucie szorstkości.
# Intensywnie zmiękcza oraz zapobiega tworzeniu stwardnień, skóry stóp, łokci i kolan.

Substancje aktywne:
# mikrogranulki - substancja ścierna
# esktrakt z tymianku
# ekstrakt z lukrecji
# ekstrakt z białej herbaty
# olejek z trawy cytrynowej
# prowitamina B5 (D-panthenol)

Stosowanie: Nanieść preparat na oczyszczone i osuszone stopy. Masować skórę ruchami okrężnymi. Zmyć ciepłą wodą.

SKŁAD

Aqua (Water), Polyethylene, Glycerin, Propylene Glycol, Camellia Sinensis Leaf Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice), Root Extract, Thymus Vulgaris (Thyme) Flower/Leaf Extract, Panthenol, Carbomer, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Citral, Sodium Hydroxide. 

MOJA OPINIA

Peeling do stóp otrzymujemy w bardzo praktycznym opakowaniu z pompką, która działa bez żadnego zarzutu. Używam go od dłuższego czasu i pompka ani razu się nie zacięła, podejrzewam jednak, że pewnie pod koniec produktu mogą pojawić się problemy z jego wydobyciem, jak to przy pompkach bywa, póki co jednak się tym nie martwię. Opakowanie mieści w sobie 250 ml produktu. Wykonane jest z twardego plastiku. Wizualnie nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest proste, ale ja lubię taką prostotę więc nie mam się do czego przyczepić.
Konsystencja peelingu jest dosyć gęsta - nie spływa z ręki, nigdzie nie ucieka ;) Peeling posiada dosyć sporo drobinek złuszczających, które faktycznie są dosyć mocne. Na początku robiłam błąd i nakładałam go na wilgotne stopy - wtedy efekt był taki sobie. Jednak kiedy zaczęłam go używać tak jak producent zalecił, czyli na suche stopy, to muszę powiedzieć, że peeling ten szybko trafił na listę moich ulubieńców. Pięknie ściera martwy naskórek a stopy po jego użyciu są niesamowicie gładkie, dawno takich stóp nie miałam. Używam go 2 razy w tygodniu i u mnie taka częstotliwość jest w zupełności wystarczająca.


Do bardzo dobrych właściwości ścierających tego peelingu do stóp należy dodać jeszcze piękny zapach. Mi kojarzy się on z cytrusami, jest bardzo odświeżający, co w przypadku produktów do stóp bardzo sobie cenię. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam ten produkt, jeśli szukacie czegoś "mocniejszego" do stóp.

Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 12 zł
Dostępność: Ziaja dla Ciebie, sklepy internetowe


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Yves Rocher - Żel pod prysznic 'ziarna kakao'

O tym, że bardzo lubię żele pod prysznic Yves Rocher z serii Jardins du Monde pisałam już wielokrotnie. Do wyboru z tej serii mamy całkiem sporo zapachów więc każdy może znaleźć coś dla siebie. Ja już swoich zapachowych faworytów znalazłam. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić jednego z nich - kremowy żel pod prysznic 'ziarna kakao'.


OD PRODUCENTA

Zamknij oczy... wchodzisz do tropikalnego afrykańskiego ogrodu. Pod Twoimi stopami ziemia wybrukowana pachnącymi ziarnami kakao, subtelną mieszanką słodyczy i goryczy. Otwórz oczy: jesteś pod prysznicem, otaczają się niespodziewane, smakowite zapachy. Twoja skóra jest miękka. Żel pod prysznic ma magiczną moc przenoszenia w inne miejsce!

Plus produktu: Bardzo delikatna baza myjąca pochodzenia roślinnego, o pH neutralnym dla skóry. Baza wzbogacona elementami nawilżającymi i łagodzącymi. Formuła przyjazna dla środowiska. 

SKŁAD

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate, COcamidopropyl Betaine, Propylene Glycol, Glycerin, PEG-7 Glyceryl COcoate, Parfum, Sodium Benzoate, Styrene/Acrylates Copolymer, Citric Acid, Sodium Chloride, Tetrasodium EDTA, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Theobroma Cacao, Polyquaternium-7, Allantoin, Limonee, Coumarin Lonalool, Cl 15985, Cl 17200, Cl 42090.

MOJA OPINIA

Żele pod prysznic z serii 'ogrody świata' możemy kupić w buteleczkach o pojemności 200 ml. Opakowania wizualnie bardzo mi się podobają i zawsze w sklepach stacjonarnych YR żele te przyciągają mój wzrok. Także funkcjonalnie nie mogę zbyt wiele zarzucić opakowaniom tych żeli: dobrze je się trzyma w rękach podczas kąpieli - nie wyślizgują się z rąk, jednak trzeba uważać przy otwieraniu buteleczki bo "pstryczek" ciężko chodzi i można sobie połamać paznokcie. Zatem produkt ten polecam otwierać przed kąpielą, bo mokrymi rękoma ciężko to zrobić.


Żel o zapachu ziaren kakao jest konsystencji kremowej, czyli jest to praktycznie kosmetyk idealny na zimową porę. Także zapach jest typowo zimowy - faktycznie, kiedy wejdzie się pod prysznic, wyleje żel na myjkę i zaczyna się go spieniać to pachnie jakbyśmy znaleźli się w pobliżu kakaowca. Uwielbiam otwierać ten żel podczas dnia tak po prostu, żeby go powąchać bo ten aromat jest fantastyczny. Umilał mi ostatnio czas wieczorami przez ok. 2 tygodnie. Dla jednych to dużo dla innych mało - ja natomiast nie szczędzę sobie żeli pod prysznic, leję ich dosyć dużo bo w końcu jakaś przyjemność mi się pod prysznicem należy. No i można się zabrać za używanie kolejnych dobroci ;)


Jest jeszcze jedna rzecz, za co bardzo lubię żele z tej serii: nie wysuszają mojej skóry i sprawiają, że jest ona miękka i miła w dotyku. Dodatkowo bardzo dobrze się pienią i pięknie pachną podczas mycia. Zapach na skórze się nie utrzymuje, ale dla mnie jest to plusem bo potem i tak nakładam różne smarowidła.

Jeśli jeszcze nie miałyście okazji używać tych żeli to serdecznie polecam.
Często można je dostać na promocjach za 6-7 zł, ja właśnie wtedy je kupuję.

200 ml / ok. 10 zł (w promocjach za 6-7 zł)


sobota, 12 stycznia 2013

Balea - Urea Handcreme i Fußcreme

Wreszcie przyszła do nas prawdziwa zima. Temperatura jest minusowa, śniegu za oknem mnóstwo... czyli coś co ja uwielbiam. Ze wszystkich pór roku zima jest moją ulubioną i zawsze czekam na nią z utęsknieniem. Ale nie o pogodzie dzisiaj post tylko o dwóch kremach z niemieckiej drogerii DM: Urea Handcreme mit 5% Urea oraz Urea Fußcreme mit 10% Urea z firmy Balea.


Zacznę najpierw od kremu do rąk z 5% mocznikiem.


OD PRODUCENTA

Krem do rąk z 5% mocznikiem pomaga bardzo suchym dłoniom, zwłaszcza poprzez 24 godzinne nawilżenie. Intensywnie nawilżająca formuła zmniejsza napięcie, uczucie ściągnięcia i pozostawia przyjemne uczucie relaksu na dłoniach. 
# Formuła z masłem shea koi, wygładza i chroni skórę.
# Witamina E chroni skórę przed wolnymi rodnikami.
# Lekka konsystencja łatwo się rozprowadza i szybko wchłania.

Sposób użycia: Codziennie w miarę potrzeb delikatnie wmasowywać krem w dłonie.

SKŁAD


MOJA OPINIA

Krem otrzymujemy w miękkiej, plastikowej tubce o pojemności 100 ml. Tubka jest o tyle wygodna i miękka, że nie ma problemu z wydobyciem kosmetyku do samego końca, nawet nie trzeba rozcinać opakowania po kremie (choć ja z przyzwyczajenia tak zrobiłam). Wizualnie, jak wszystkie opakowania kosmetyków Balea, tubka mi się podoba. Opakowanie oczywiście zamykane jest na klasyczny pstryczek co bardzo ułatwia stosowanie tego typu kosmetyków, bo nie trzeba niczego odkręcać.


Konsystencja kremu jest dosyć rzadka. Na początku zdziwiłam się bo wyobrażałam sobie, że będzie znacznie bardziej treściwa, ale tak jak producent zapewniał faktycznie jest lekka.


Zapach jest delikatny aczkolwiek bardzo przyjemny, niestety nie potrafię go porównać do czegoś konkretnego. Myślę jednak, że większości przypadłby do gustu, ponieważ delikatnie pachnące kosmetyki też są potrzebne, żeby czasami odpocząć od tych bardziej mocniejszych zapachów.

Działanie tego kremu do rąk oceniam bardzo pozytywnie. Stosowałam go w grudniu kiedy w zasadzie pogoda była bardzo zmienna i krem radził sobie naprawdę dobrze: nawilżenie było odczuwalne przez dłuższy czas. Do tego należy dodać, że wystarczy nałożyć go naprawdę malutko i wtedy wchłania się błyskawicznie, nie pozostawiając żadnej klejącej warstwy. Jeśli jednak nałożymy go zbyt wiele będziemy musieli odczekać troszkę dłużej aż kosmetyk się wchłonie. Dlatego uczulam - mała ilość zupełnie wystarczy.

Szczerze powiedziawszy to nie wiem czy krem ten sprawdzi się w przypadku bardzo suchej skóry. Kiedy go stosowałam miałam tylko skórę suchą i sprawdził się bardzo dobrze. Teraz natomiast moja skóra dłoni zrobiła się bardzo sucha i mam zamiar go jeszcze raz przetestować, aby zobaczyć, czy i z taką skórą faktycznie sobie poradzi. Niemniej jednak serdecznie ten krem do rąk Wam polecam.

Pojemność: 100 ml
Cena: 1,45 €


Drugim kosmetykiem z serii Urea jest krem do stóp z 10% mocznikiem.


OD PRODUCENTA

Krem do stóp Balea z wysoką efektywną formuła intensywnie chroni i dba o Twoje stopy. Krem do stóp z mocznikiem z formułą naprawczą skutecznie chroni stopy przed wysuszeniem.
# Połączenie 10% mocznika z nawilżającą gliceryną, witaminą B3 i kwasem mlekowym odżywia stopy i czyni je zauważalnie miękkimi.
# Kremowa konsystencja łatwo się rozprowadza i szybko wchłania.

Sposób użycia: Regularnie rano i wieczorem wmasowywać w stopy.

SKŁAD


MOJA OPINIA

Podobnie jak krem do rąk - krem do stóp otrzymujemy także w miękkiej, plastikowej 100 ml tubie zamykanej na pstryczek. Opakowanie jest bardzo podobne do krem do rąk tyle że zamiast rąk umieszczone są na nim stopy :)


Konsystencja kremu do stóp jest dosyć gęsta i treściwa, ale krem naprawdę błyskawicznie wchłania się w stopy. I to co muszę stwierdzić: stosowany regularnie daje dobre efekty. Skóra stóp jest bardzo dobrze nawilżona, miękka i gładka. Ja jednak stosuję go tylko wieczorami ponieważ rano nie mam czasu na tego typu zabiegi, a moja skóra stóp od wieczora do wieczora jest gładziutka w dotyku.


Zapach jest troszeczkę inny niż w przypadku kremu do rąk - jest zbliżony ale troszkę "gorszy:". Jednak mi w niczym to nie przeszkadza i z przyjemnością używam tego kosmetyku. Moje stopy naprawdę go lubią. Z tym, że w przypadku stóp naprawdę bardzo suchych i zniszczonych radziłabym zaopatrzyć się w wersję z 25% mocznikiem bo ten będzie zbyt słaby.

Jeśli szukacie jakiegoś dobrego, taniego kremu do stóp to z przyjemnością Wam polecam ten produkt.

Pojemność: 100 ml
Cena: 1,95 €

Moje dłonie i stopy bardzo polubiły pielęgnację z dodatkiem moczniku :)
W odróżnieniu od mojej twarzy - która go chyba nie znosi, ale o tym będzie innym razem.


LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...