Wreszcie przyszedł czas na podsumowanie minionego roku i wybranie kosmetyków, które najbardziej przypadły mi do gustu. Przyznam szczerze, że trochę tych "ulubieńców" się nazbierało, więc zdjęć będzie całkiem sporo. Kosmetyki podzieliłam na działy, żeby były choć trochę uporządkowane.
PRODUKTY KĄPIELOWE
Balea - Pflege Dusche - na zdjęciu prezentowany jest żel pod prysznic o zapachu fig i czekolady. Muszę jednak przyznać, że wszystkie żele Balea jakich do tej pory używałam mnie zachwyciły, zarówno te z edycji letniej, zimowej jak i ze standardowej. Pięknie pachną, dobrze oczyszczają ciało, dobrze się pienią, nie wysuszają skóry i są wydajne. Koszt 300 ml butelki to od 0,65 - 0,9 €.
Balea - Bademomente Glücksrausch - Grapefruit-Duft - na zdjęciu przedstawiona jest sól do kąpieli o zapachu grejfruta. Jednak nie tylko ta konkretna sól jest moim ulubieńcem. Bardzo podobały mi się również sól kakaowa oraz o zapachu dzikiej róży i irysa. Zapachy są dosyć intensywne więc naprawdę potrafią umilić kąpiel, w szczególności, gdy człowiek jest zmęczony. Jedna taka saszetka starcza na 2 użycia. Za 80g saszetkę zapłacimy 0,55 €.
PIELĘGNACJA CIAŁA
Alverde - Körperbitter - Blutorange Holunderblüte - masło do ciała o zapachu czerwonej pomarańczy i kwiatu bzu przeznaczone jest do skóry bardzo suchej. Ja co prawda takiej nie posiadam, ale muszę przyznać, że ten produkt jest rewelacyjny. Bardzo dobrze nawilża, bez problemu się rozprowadza, dosyć szybko wchłania i przede wszystkim pięknie pachnie. Więcej o nim możecie poczytać tutaj. 200 ml opakowanie to koszt 2,95 €.
Nivea - Sous la / onder de douche - Body Milk - czyli mleczko do ciała, które spłukuje się pod prysznicem. Dostałam je w prezencie od Zanki razem z balsamem z tej samej serii oraz kilkoma innymi produktami. Muszę powiedzieć, że od pierwszego użycia to mleczko podbiło moje serce. Po umyciu ciała nakłada się na nie mleczko, po chwili spłukuje a następnie wyciera ciało ręcznikiem. Nie trzeba czekać aż coś się wchłonie a skóra jest niesamowicie miękka i nawilżona. Butelka ma 250 ml ale nie wiem ile kosztuje :)
OCZYSZCZANIE I PIELĘGNACJA TWARZY
Alverde - Waschemulsion Calendula - zanim ją zakupiłam, czytałam o niej dużo recenzji, i tak jak w przypadku innych produktów zdania na jej temat były podzielone: jednym pasowała - innym nie. U mnie sprawdza się ona fenomenalnie, to chyba najlepszy kosmetyk jaki miałam do demakijażu i oczyszczania twarzy. Bez problemu radzi sobie z demakijażem twarzy jak i demakijażem oczu, przy czym nie szczypie, nie podrażnia, nie wysusza ani nie ściąga skóry twarzy. Mam już 2 kolejne tubki w zapasie - o czymś to chyba świadczy :) Więcej możecie o niej poczytać tutaj. Za 150 ml musimy zapłacić 2,25 €.
Bioderma - Sensibio H2O Solution Micellaire - od kiedy po raz pierwszy użyłam tego płynu micelarnego to ciągle do niego wracam. Według mnie to najlepszy płyn micelarny jakiego kiedykolwiek używałam. Bardzo dobrze oczyszcza twarz z makijażu, świetnie zmywa także makijaż oczu w ogóle ich nie podrażniając. Dla wrażliwców to naprawdę bardzo dobry produkt. Zaznaczam, że jeśli nie macie wrażliwych oczu czy skóry twarzy to pewnie tańsze micele u Was będą spisywały się równie dobrze. Biodermę kupuję zazwyczaj na allegro i za 2 butelki 250 ml płacę ok. 42 zł.
Lirene - Tonik nawilżająco-oczyszczający - po tonik ten sięgnęłam po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji na jego temat na blogach. I nie zawiodłam się. Tonik nawilżająco-oczyszczający spełnił wszystkie moje oczekiwania jakie mam względem toniku, a są one niewielkie: dobrze tonizuje twarz, oczyszcza ją z ewentualnych resztek makijażu, skóra jest po nim przyjemna w dotyku - nie ściągnięta i do tego wszystkiego pięknie pachnie. Szczególnie przyjemnie korzysta mi się z niego rano, bo zapach ogórka i lipy działa na mnie pobudzająco. 200 ml toniku kosztuje ok. 12 zł.
Biochemia Urody - Peeling enzymatyczny EKO - pamiętam, że po raz pierwszy zobaczyłam go w filmikach Nissiax83 na yt. Żadne mechaniczne i wypróbowane dotąd przeze mnie peelingi enzymatyczne nie działały na mnie zbyt dobrze, pomyślałam więc wtedy, że nic nie stoi na przeszkodzie aby go zamówić. Obecnie używam już jego 4 opakowanie i ani myślę zamienić go na inny. Skutecznie radzi sobie z oczyszczaniem twarzy a także z pozbyciem się suchych skórek. Po nim skóra jest gładka i w żaden sposób nie jest podrażniona. Będzie o nim oddzielna recenzja. 36g produktu kosztuje 15,50 zł.
Ziaja - Maska kojąca z glinką różową oraz Maska nawilżająca z glinką zieloną - nie ukrywam, że tych maseczek w minionym roku używałam najczęściej. Są one tanie, ogólnodostępne i skóra jest po nich bardzo miła w dotyku. Podczas stosowania maski nawilżającej naprawdę czuć, że ona coś robi a nie tylko spoczywa na naszej twarzy. Maskę kojącą stosowałam wówczas, gdy moja twarz była podrażniona i również spisała się bardzo dobrze bo koiła skórę twarzy. Jedna saszetka starcza mi zazwyczaj na 2 użycia. Za 7 ml saszetkę zapłacimy ok. 1,50 zł.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW
Garnier Ultra Doux - Szampon oczyszczający - Cytryna i biała glinka - pisałam o nim stosunkowo niedawno -> klik. Zaczęłam go stosować zaraz po szamponie CeCe of Sweden, który wywołał u mnie okropne podrażnienie skóry głowy. Ten szampon pomógł mi uporać się z okropnie swędzącą skórą głowy a także zmniejszył przetłuszczanie włosów. Wiem, że jeszcze niejednokrotnie do niego wrócę. Za 400 ml butelkę zapłacimy ok. 10 zł.
L'biotica - Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania - o maseczkach Biovaxu można było też przeczytać sporo pozytywnych jak i negatywnych bądź neutralnych wypowiedzi. Zakupiłam tę maseczkę w promocji, ale podeszłam do niej z taką lekką nieufnością. I jak się okazało zupełnie bezpodstawnie. U mnie ta maseczka dobrze się sprawdziła: włosy po niej były gładkie, dobrze się rozczesywały i podczas regularnego jej stosowania zauważyłam, że faktycznie dużo mniej mi ich wypadało. Niebawem pojawi się jej recenzja. 250 ml opakowanie to koszt ok. 20 zł.
KOSMETYKI KOLOROWE
Pierre Rene - Skin Balance - Wodoodporny podkład kryjący do twarzy - jest to zdecydowanie moje odkrycie roku. No dobra, może nie moje bo przeczytałam o nim na blogach, ale cieszę się, że się na niego zdecydowałam. Większość stosowanych przeze mnie podkładów albo nie zapewniało mi odpowiedniego poziomu krycia albo kryły dobrze ale wysuszały mi jednocześnie buzię. Ten podkład ma w sobie to czego od dawna szukałam: mocne krycie bez efektu przesuszania buzi i podkreślania suchych skórek. Nie zapycha i dość długo utrzymuje się na twarzy. Dla mnie to chyba największy ulubieniec roku. Więcej o nim możecie poczytać -> tutaj. 30 ml szklana buteleczka z pompką kosztuje ok. 26 zł.
Biochemia Urodu - Puder bambusowy - to już moje drugie opakowanie pudru z BU. Pierwsze było z dodatkiem jedwabiu i owsa, drugie - czyste bambusowe. Początkowo bałam się, że produkt ten może bielić twarz, jednak nałożony w odpowiedniej ilości ładnie matuje skórę twarzy bez efektu bielenia. Czasami nakładam go na podkład a czasami jeszcze na ten puder nakładam kolorowy puder mineralny. I w jednym i w drugim przypadku dobrze się spisuje. Na temat jego przygotowania możecie przeczytać tutaj. Opakowanie zawiera w sobie 10g produktu i kosztuje 14,80 zł.
Inglot - Chusteczki matujące do twarzy - co prawda do kosmetyków kolorowych się one nie zaliczają, ale pomagają mi przetrwać z makijażem na twarzy przez cały dzień. Są to najlepsze chusteczki matujące jakie do tej pory używałam, a używałam kilka ich rodzajów: z E.l.f.-a, Oriflame czy Wibo. Wystarczy jedna chusteczka na zmatowienie twarzy. Nadmiar sebum zostaje natychmiast przez nią pochłonięty bez żadnego uszczerbku dla makijażu. Za 50 szt. zapłacimy 19 zł. Niemało, ale za dobry produkt warto zapłacić kilka złotych więcej.
p2 - Metal eyes eye shadow - metaliczny cień do powiek z firmy p2 polubiłam od pierwszego użycia. Wybrany przeze mnie odcień to 020 taupe elephant czyli kolor srebrno-szary. Jest dobrze napigmentowany, dobrze się z nim współpracuje i nakłada na powieki, a nałożony na bazę pod cienie trzyma się cały dzień bez żadnego uszczerbku. Odkąd go zakupiłam to właśnie on najczęściej gościł na moich powiekach. Żałuję, że inne kolory z tej serii mi nie podpasowały. Koszt tego pięknego cienia to 2,95 €.
Oriflame - Wonder Lash Mascara - tusze do rzęs zmieniam często, chcąc ciągle wypróbować nowe. Jednak to do tego wracam zawsze z podkulonym ogonem. Bardzo ładnie podkreśla moje rzęsy i wydłuża, a co najważniejsze nawet po 2 warstwach nie są one sklejone (choć ja z przyzwyczajenia używam zawsze grzebyczka do rzęs z Inglota). Silikonowa szczoteczka dobrze je rozdziela. Na rzęsach wytrzymuje cały dzień bez osypywania się czy kruszenia. Dla mnie jest to produkt fantastyczny. Cena tuszu zależy od tego, czy w katalogu jest promocja, niemniej jednak waha się od 16,90 - 35 zł.
Oriflame - Very Me London Lipstick - Nude - tak jak nie przepadam za kolorowymi pomadkami tak tą używam bardzo często i z wielką przyjemnością. Jest w odcieniu nude z delikatnymi drobinkami. Na ustach rozprowadza się bezproblemowo, nie wysusza ich, nie waży. I ładnie połyskuje. Oczywiście z jedzeniem i piciem przegrywa, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Jej koszt to ok. 12 zł.
p2 - Color Victim - 691 Can't Get Enough - zakochałam się w tych lakierach od pierwszego użycia. Mają piękne kolory, dobrze kryją przy 2 warstwach, z rozprowadzaniem nie ma żadnego problemu i schną błyskawicznie. No i wytrzymują u mnie ok. 3 dni co jest niebywałym sukcesem. Ten kolor był pierwszym moim lakierem z p2, potem doszły kolejne buteleczki i stopniowo cały czas kolejne do mnie przybywają. Jednak to ten konkretny lakier nosiłam na paznokciach najczęściej. Buteleczka o pojemności 8 ml kosztuje 1,55 €.
Herba Studio - Tisane - Balsam do ust - kolejny kosmetyk odkryty dzięki filmikom Nissiax83. Wiosną i latem nie mam problemu z ustami natomiast jesienią i zimą często zaczynają mi pękać. Ten balsam zawsze przychodzi mi z pomocą i pomaga, naprawdę pomaga. Dzięki niemu mogę zapomnieć o suchych skórkach na ustach czy pękających ranach. Niestety ceny nie pamiętam bo kupiłam go już dosyć dawno.
Alverde - Lippenbalsam - Vanilleblüte Mandarine - pomadka do ust o zapachu waniliowo-mandarynkowym bardzo szybko stała się moim ulubieńcem. Używam jej zawsze jak wychodzę z domu w okresie zimowym oraz pod kolorową pomadkę. I sprawdza się rewelacyjnie: usta są miękkie i bardzo dobrze nawilżone. Tak jak balsam Tisane używam w domu bądź głownie na noc tak tę pomadkę na każde wyjście bo nie lubię na dworze grzebać paluchami w słoiczkach. Koszt tej pomadki to zaledwie 1,15 €.
DŁONIE I STOPY
Essence - 24 h hand protection balm - Apple Cinnamon Punch - o tych kremach do rąk pisałam stosunkowo niedawno -> klik. Ten prezentowany na zdjęciu, o zapachu jabłka, cynamonu i ponczu pachnie najładniej z całej trójki, jednak jeśli chodzi o działanie to wszystkie 3 spisują się znakomicie: dobrze nawilżają, delikatnie natłuszczają dłonie i bardzo szybko się wchłaniają. Moje suche dłonie wręcz uwielbiają te kremy. Zawierają masło shea oraz olejek kokosowy. Za 75 ml tubkę zapłacimy 0,95 €.
Balea - Creme Seife Himbeere - malinowe mydło do rąk uwielbiam odkąd pojawiło się w letniej edycji w DM-ie. I bardzo mnie cieszy, że już nie jest tylko limitką a weszło do stałego asortymentu firmy Balea. Zresztą nie tylko to mydło polubiłam, miałam kilka różnych wariantów zapachowych i wszystkie pięknie pachniały i sprawowały się bardzo dobrze (wyjątek to mleko i miód - za tym połączeniem zapachowym po prostu nie przepadam). Dobrze oczyszczają ręce z brudu czy tłuszczu, dobrze się pienią, nie wysuszają skóry rąk i pięknie pachną - nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. I do tego są wydajne. Opakowanie z pompką zawiera 500 ml produktu i kosztuje 0,75 €.
Balea - Urea Fusscreme mit 10% urea - krem do stóp z 10% mocznikiem zakupiłam z czystej ciekawości, żeby sprawdzić jak będzie sprawował się mocznik na moich stopach. I bardzo się cieszę, że go zakupiłam bo moje stopy wręcz pokochały ten produkt. Jest gęsty ale dobrze rozprowadza się na stopach, nie jest tłusty, szybko się wchłania i moje stopy są po nim miękkie i gładkie. Ten produkt doczeka się swojej recenzji na blogu. 100 ml opakowanie to koszt ok. 1,6 €.
PRODUKTY DO GOLENIA
Balea Men - Sensitive - Rasiergel - żel do golenia zobaczyłam po raz pierwszy w filmiku 82Inez, która bardzo go zachwalała i polecała. Skóra moich nóg jest dosyć wrażliwa i niektóre żele ją podrażniają. Po tym żelu żadnych podrażnień nie zauważyłam. Pięknie pachnie - ma delikatny zapach aloesowy, wystarczy niewielka ilość aby rozprowadzić go na skórze i maszynka po nim dobrze sunie. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Na pewno będzie o nim oddzielna recenzja. 200 ml pojemnik kosztuje 1,45 €.
ZAPACHY
Calvin Klein - Euphoria - niezmiennie mój ukochany zapach od wielu lat. Dostałam w prezencie od męża i z przyjemnością go używam prawie każdego dnia. Nie wiem czy jest w stanie mi się znudzić, przynajmniej nie w sezonie jesienno-zimowym. O nim pisałam tutaj. Buteleczka jest 100 ml a ile kosztowała - tego nie wiem :)
To by było na tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Wiem, że dosyć sporo się tego nazbierało, ale są to kosmetyki, które oczarowały moje serce i nie mogłam żadnego z nich pominąć.
PS. Miałam się Was wcześniej zapytać odnośnie masek do włosów - czy maski nakładacie zamiast odżywek czy przed maską stosujecie jeszcze odżywki do włosów?
Lirene - Tonik nawilżająco-oczyszczający - po tonik ten sięgnęłam po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji na jego temat na blogach. I nie zawiodłam się. Tonik nawilżająco-oczyszczający spełnił wszystkie moje oczekiwania jakie mam względem toniku, a są one niewielkie: dobrze tonizuje twarz, oczyszcza ją z ewentualnych resztek makijażu, skóra jest po nim przyjemna w dotyku - nie ściągnięta i do tego wszystkiego pięknie pachnie. Szczególnie przyjemnie korzysta mi się z niego rano, bo zapach ogórka i lipy działa na mnie pobudzająco. 200 ml toniku kosztuje ok. 12 zł.
Biochemia Urody - Peeling enzymatyczny EKO - pamiętam, że po raz pierwszy zobaczyłam go w filmikach Nissiax83 na yt. Żadne mechaniczne i wypróbowane dotąd przeze mnie peelingi enzymatyczne nie działały na mnie zbyt dobrze, pomyślałam więc wtedy, że nic nie stoi na przeszkodzie aby go zamówić. Obecnie używam już jego 4 opakowanie i ani myślę zamienić go na inny. Skutecznie radzi sobie z oczyszczaniem twarzy a także z pozbyciem się suchych skórek. Po nim skóra jest gładka i w żaden sposób nie jest podrażniona. Będzie o nim oddzielna recenzja. 36g produktu kosztuje 15,50 zł.
Ziaja - Maska kojąca z glinką różową oraz Maska nawilżająca z glinką zieloną - nie ukrywam, że tych maseczek w minionym roku używałam najczęściej. Są one tanie, ogólnodostępne i skóra jest po nich bardzo miła w dotyku. Podczas stosowania maski nawilżającej naprawdę czuć, że ona coś robi a nie tylko spoczywa na naszej twarzy. Maskę kojącą stosowałam wówczas, gdy moja twarz była podrażniona i również spisała się bardzo dobrze bo koiła skórę twarzy. Jedna saszetka starcza mi zazwyczaj na 2 użycia. Za 7 ml saszetkę zapłacimy ok. 1,50 zł.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW
Garnier Ultra Doux - Szampon oczyszczający - Cytryna i biała glinka - pisałam o nim stosunkowo niedawno -> klik. Zaczęłam go stosować zaraz po szamponie CeCe of Sweden, który wywołał u mnie okropne podrażnienie skóry głowy. Ten szampon pomógł mi uporać się z okropnie swędzącą skórą głowy a także zmniejszył przetłuszczanie włosów. Wiem, że jeszcze niejednokrotnie do niego wrócę. Za 400 ml butelkę zapłacimy ok. 10 zł.
L'biotica - Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania - o maseczkach Biovaxu można było też przeczytać sporo pozytywnych jak i negatywnych bądź neutralnych wypowiedzi. Zakupiłam tę maseczkę w promocji, ale podeszłam do niej z taką lekką nieufnością. I jak się okazało zupełnie bezpodstawnie. U mnie ta maseczka dobrze się sprawdziła: włosy po niej były gładkie, dobrze się rozczesywały i podczas regularnego jej stosowania zauważyłam, że faktycznie dużo mniej mi ich wypadało. Niebawem pojawi się jej recenzja. 250 ml opakowanie to koszt ok. 20 zł.
KOSMETYKI KOLOROWE
Pierre Rene - Skin Balance - Wodoodporny podkład kryjący do twarzy - jest to zdecydowanie moje odkrycie roku. No dobra, może nie moje bo przeczytałam o nim na blogach, ale cieszę się, że się na niego zdecydowałam. Większość stosowanych przeze mnie podkładów albo nie zapewniało mi odpowiedniego poziomu krycia albo kryły dobrze ale wysuszały mi jednocześnie buzię. Ten podkład ma w sobie to czego od dawna szukałam: mocne krycie bez efektu przesuszania buzi i podkreślania suchych skórek. Nie zapycha i dość długo utrzymuje się na twarzy. Dla mnie to chyba największy ulubieniec roku. Więcej o nim możecie poczytać -> tutaj. 30 ml szklana buteleczka z pompką kosztuje ok. 26 zł.
Biochemia Urodu - Puder bambusowy - to już moje drugie opakowanie pudru z BU. Pierwsze było z dodatkiem jedwabiu i owsa, drugie - czyste bambusowe. Początkowo bałam się, że produkt ten może bielić twarz, jednak nałożony w odpowiedniej ilości ładnie matuje skórę twarzy bez efektu bielenia. Czasami nakładam go na podkład a czasami jeszcze na ten puder nakładam kolorowy puder mineralny. I w jednym i w drugim przypadku dobrze się spisuje. Na temat jego przygotowania możecie przeczytać tutaj. Opakowanie zawiera w sobie 10g produktu i kosztuje 14,80 zł.
Inglot - Chusteczki matujące do twarzy - co prawda do kosmetyków kolorowych się one nie zaliczają, ale pomagają mi przetrwać z makijażem na twarzy przez cały dzień. Są to najlepsze chusteczki matujące jakie do tej pory używałam, a używałam kilka ich rodzajów: z E.l.f.-a, Oriflame czy Wibo. Wystarczy jedna chusteczka na zmatowienie twarzy. Nadmiar sebum zostaje natychmiast przez nią pochłonięty bez żadnego uszczerbku dla makijażu. Za 50 szt. zapłacimy 19 zł. Niemało, ale za dobry produkt warto zapłacić kilka złotych więcej.
p2 - Metal eyes eye shadow - metaliczny cień do powiek z firmy p2 polubiłam od pierwszego użycia. Wybrany przeze mnie odcień to 020 taupe elephant czyli kolor srebrno-szary. Jest dobrze napigmentowany, dobrze się z nim współpracuje i nakłada na powieki, a nałożony na bazę pod cienie trzyma się cały dzień bez żadnego uszczerbku. Odkąd go zakupiłam to właśnie on najczęściej gościł na moich powiekach. Żałuję, że inne kolory z tej serii mi nie podpasowały. Koszt tego pięknego cienia to 2,95 €.
Oriflame - Wonder Lash Mascara - tusze do rzęs zmieniam często, chcąc ciągle wypróbować nowe. Jednak to do tego wracam zawsze z podkulonym ogonem. Bardzo ładnie podkreśla moje rzęsy i wydłuża, a co najważniejsze nawet po 2 warstwach nie są one sklejone (choć ja z przyzwyczajenia używam zawsze grzebyczka do rzęs z Inglota). Silikonowa szczoteczka dobrze je rozdziela. Na rzęsach wytrzymuje cały dzień bez osypywania się czy kruszenia. Dla mnie jest to produkt fantastyczny. Cena tuszu zależy od tego, czy w katalogu jest promocja, niemniej jednak waha się od 16,90 - 35 zł.
Oriflame - Very Me London Lipstick - Nude - tak jak nie przepadam za kolorowymi pomadkami tak tą używam bardzo często i z wielką przyjemnością. Jest w odcieniu nude z delikatnymi drobinkami. Na ustach rozprowadza się bezproblemowo, nie wysusza ich, nie waży. I ładnie połyskuje. Oczywiście z jedzeniem i piciem przegrywa, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Jej koszt to ok. 12 zł.
p2 - Color Victim - 691 Can't Get Enough - zakochałam się w tych lakierach od pierwszego użycia. Mają piękne kolory, dobrze kryją przy 2 warstwach, z rozprowadzaniem nie ma żadnego problemu i schną błyskawicznie. No i wytrzymują u mnie ok. 3 dni co jest niebywałym sukcesem. Ten kolor był pierwszym moim lakierem z p2, potem doszły kolejne buteleczki i stopniowo cały czas kolejne do mnie przybywają. Jednak to ten konkretny lakier nosiłam na paznokciach najczęściej. Buteleczka o pojemności 8 ml kosztuje 1,55 €.
Herba Studio - Tisane - Balsam do ust - kolejny kosmetyk odkryty dzięki filmikom Nissiax83. Wiosną i latem nie mam problemu z ustami natomiast jesienią i zimą często zaczynają mi pękać. Ten balsam zawsze przychodzi mi z pomocą i pomaga, naprawdę pomaga. Dzięki niemu mogę zapomnieć o suchych skórkach na ustach czy pękających ranach. Niestety ceny nie pamiętam bo kupiłam go już dosyć dawno.
Alverde - Lippenbalsam - Vanilleblüte Mandarine - pomadka do ust o zapachu waniliowo-mandarynkowym bardzo szybko stała się moim ulubieńcem. Używam jej zawsze jak wychodzę z domu w okresie zimowym oraz pod kolorową pomadkę. I sprawdza się rewelacyjnie: usta są miękkie i bardzo dobrze nawilżone. Tak jak balsam Tisane używam w domu bądź głownie na noc tak tę pomadkę na każde wyjście bo nie lubię na dworze grzebać paluchami w słoiczkach. Koszt tej pomadki to zaledwie 1,15 €.
DŁONIE I STOPY
Essence - 24 h hand protection balm - Apple Cinnamon Punch - o tych kremach do rąk pisałam stosunkowo niedawno -> klik. Ten prezentowany na zdjęciu, o zapachu jabłka, cynamonu i ponczu pachnie najładniej z całej trójki, jednak jeśli chodzi o działanie to wszystkie 3 spisują się znakomicie: dobrze nawilżają, delikatnie natłuszczają dłonie i bardzo szybko się wchłaniają. Moje suche dłonie wręcz uwielbiają te kremy. Zawierają masło shea oraz olejek kokosowy. Za 75 ml tubkę zapłacimy 0,95 €.
Balea - Creme Seife Himbeere - malinowe mydło do rąk uwielbiam odkąd pojawiło się w letniej edycji w DM-ie. I bardzo mnie cieszy, że już nie jest tylko limitką a weszło do stałego asortymentu firmy Balea. Zresztą nie tylko to mydło polubiłam, miałam kilka różnych wariantów zapachowych i wszystkie pięknie pachniały i sprawowały się bardzo dobrze (wyjątek to mleko i miód - za tym połączeniem zapachowym po prostu nie przepadam). Dobrze oczyszczają ręce z brudu czy tłuszczu, dobrze się pienią, nie wysuszają skóry rąk i pięknie pachną - nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. I do tego są wydajne. Opakowanie z pompką zawiera 500 ml produktu i kosztuje 0,75 €.
Balea - Urea Fusscreme mit 10% urea - krem do stóp z 10% mocznikiem zakupiłam z czystej ciekawości, żeby sprawdzić jak będzie sprawował się mocznik na moich stopach. I bardzo się cieszę, że go zakupiłam bo moje stopy wręcz pokochały ten produkt. Jest gęsty ale dobrze rozprowadza się na stopach, nie jest tłusty, szybko się wchłania i moje stopy są po nim miękkie i gładkie. Ten produkt doczeka się swojej recenzji na blogu. 100 ml opakowanie to koszt ok. 1,6 €.
PRODUKTY DO GOLENIA
Balea Men - Sensitive - Rasiergel - żel do golenia zobaczyłam po raz pierwszy w filmiku 82Inez, która bardzo go zachwalała i polecała. Skóra moich nóg jest dosyć wrażliwa i niektóre żele ją podrażniają. Po tym żelu żadnych podrażnień nie zauważyłam. Pięknie pachnie - ma delikatny zapach aloesowy, wystarczy niewielka ilość aby rozprowadzić go na skórze i maszynka po nim dobrze sunie. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Na pewno będzie o nim oddzielna recenzja. 200 ml pojemnik kosztuje 1,45 €.
ZAPACHY
Calvin Klein - Euphoria - niezmiennie mój ukochany zapach od wielu lat. Dostałam w prezencie od męża i z przyjemnością go używam prawie każdego dnia. Nie wiem czy jest w stanie mi się znudzić, przynajmniej nie w sezonie jesienno-zimowym. O nim pisałam tutaj. Buteleczka jest 100 ml a ile kosztowała - tego nie wiem :)
To by było na tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Wiem, że dosyć sporo się tego nazbierało, ale są to kosmetyki, które oczarowały moje serce i nie mogłam żadnego z nich pominąć.
PS. Miałam się Was wcześniej zapytać odnośnie masek do włosów - czy maski nakładacie zamiast odżywek czy przed maską stosujecie jeszcze odżywki do włosów?
dużo masz tych ulubieńców:)
OdpowiedzUsuńeuphoria to też mój ulubiony zapach:)
trochę się ich nazbierało, ale ciężko było któryś z produktów pominąć :)
UsuńUwielbiam tą pomadkę z Alverde.
OdpowiedzUsuńI emulsję do mycia twarzy z nagietkiem,również.
Cieszę się Anetko, że emulsja nagietkowa do twarzy Ci się spodobała :)
UsuńJa mam ją w zapasie bo ciężko by mi było się z nią rozstać.
Zazdroszczę stałego dostępu do produktów DM'u :)
OdpowiedzUsuńAgg, niestety już niebawem mój stały dostęp do DM'u się skończy :(
UsuńMuszę zrobić spore zapasy.
Bibułki matujące z Inglota są najlepsze jak dla mnie :) CK euphoria też lubię ale używam ich rzadko, żeby mi się nie znudziły :)
OdpowiedzUsuńBuziaki,Magda
Widzę Madziu, że mamy podobne "nosy" :)
UsuńA bibułki najlepsze!
Pierre Rene to też mój podkładowy ulubieniec ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę bo to produkt godny uwagi :)
Usuńtonik Lirene jest świetny, odnośnie Balea i Alverde to kosmetyki będę zaliczac dopiero do 2013 roku:P
OdpowiedzUsuńzobaczysz, zakochasz się w tych kosmetykach :P
Usuńo jeny.. sporo tego masz!
OdpowiedzUsuńsporo ich używałam więc sporo się nazbierało
Usuńtroszkę z produktów, które pokazałaś znam :D Euphorię kocham ostatnio miłością wielką :D
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o maski to wydaje mi się, że nie nakłada się już odżywki pod nie, żeby nie obciążyć włosów zbytnio -ale to tylko moje zdanie i mogę się mylić :))
ach ta Euphoria :D
Usuńja właśnie nie nakładam pod nie odżywki :)
Uwielbiam czekoladowo-figowy żel Balea. Micel z Biodermy, też sie u mnie sprawdza. Używam go na przemian z micelem z La Roche'a. Zależy na który jest promocja ;)
OdpowiedzUsuńMicela z LRP jeszcze nie miałam, jakoś przyzwyczaiłam się już do Biodermy :)
UsuńA żele z Balea są wspaniałe :)
przypomniałaś mi, że muszę kupić maskę Biovax :)
OdpowiedzUsuńja teraz kupiłam z keratyną i jedwabiem i jestem mega zadowolona :)
Usuńbaaardzo zainteresowałaś mnie tym podkładem!
OdpowiedzUsuńgdzie go można dostać?
można go dostać w Naturze :)
Usuńw niektórych Rossmannach również :)
Ja bardzo rzadko nakładam maskę, ale jak już nakładam to raczej zamiast odżywki. Przy okazji wycieczki do Szwecji polowałam na te perfumy, ale w końcu skusiłam się na inne :) Cieszę się, że Nivea się u Ciebie sprawdza. Ja jeszcze nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńOj Kochana Nivea bardzo się u mnie sprawdza. Dziękuję Ci raz jeszcze :*
UsuńKolejny raz napiszę, że muszę kupić ten szampon :D
OdpowiedzUsuńJak będę zamawiać rzeczy z Niemiec to na pewno skuszę się na pomadkę Alverde i krem do stóp Balea, oczywiście żele do mycia też bo je również polubiłam :)
No i tonik Lirene też kupię jak skończę Ziaję ogórkową, bo czytałam o nim wiele dobrego.
Ja jak maskę nakładam to już odżywki wcześniej nie używam, gdzieś czytałam, że właśnie tak trzeba, bo jak np. masz odżywkę z silikonami to już wtedy dobroczynne składniki maski nie dotrą do wnętrza włosa :D No i nie obciąża się włosów.
A Ty jak robisz?
Kasiu, kup kup, nie ma na co czekać :D
UsuńPolecam Ci jeszcze wypróbować emulsję do mycia twarzy Alverde - genialny produkt :)
Ja też nakładam maskę zamiast odżywki, ale gdzieś wyczytałam, że niektórzy jeszcze odżywkę nakładają stąd moje pytanie :)
Widzę baardzo dużo kosmetyków z DM :) ale nie ma się czemu dziwić, niektóre są bardzo dobre. Nie przekonała mnie tylko ta emulsja Alverde:/
OdpowiedzUsuńAniu, one są dobre i tanie i to bardzo w tych kosmetykach z DM'u lubię :)
UsuńPamiętam, że emulsja do twarzy Tobie nie podpasowała, ale tak to już jest, że kosmetyki różnie na nas działają. Najważniejsze to znaleźć taki który jest dla nas najlepszy ;)
Uwielbiam maseczki Ziai! :)
OdpowiedzUsuńno to piona :)
UsuńBardzo lubię maseczki z Ziaji.
OdpowiedzUsuńi ja też :)
Usuńfajne masz tu produkciki i jak tu kolorowo od nich jest...
OdpowiedzUsuńCześć Rudziak! ale masz tego dużo, i ile kosmetyków z Balei.. ja jeszcze od nich nic nie miałam, jeszcze! :) obserwuję :)
OdpowiedzUsuńOoo, cześć także Rudziaku, jaką masz piękną ksywkę :)
UsuńPolecam produkty z DM-u :)
Raczej mamy :D bo teraz jesteśmy dwie Rude kobity:D
UsuńSame super produkty.
OdpowiedzUsuńJa także szykuję się do zakupu peelingu z Biochemii :)
P.S. Pozdrawiam i obserwuję ;)
Polecam ten peeling z BU, jest naprawdę doskonały :)
UsuńRównież pozdrawiam i także obserwuję :)
coś czuję, że Alverde mogłoby być też moim ulubieńcem... gdybym miała do niego dostęp :(
OdpowiedzUsuńten krem z essence kusi już samym opakowankiem :)
OdpowiedzUsuń