Ostatnio na blogu przewija się więcej recenzji niemieckich kosmetyków niż innych, ale skoro tych niemieckich produktów mam całkiem sporą ilość, to też normalne jest, że ich więcej zużywam.
Ta recenzja miała pojawić się wcześniej, ale razem z dzieckiem znowu chorujemy (tak tak, 3 raz od września moje dziecko jest chore) i zabrakło siły do jej napisania.
Kremy do twarzy staram się dobierać w miarę ostrożnie, wybierając takie, które na pewno nie zawierają w składzie parafiny i które cieszą się dobrymi opiniami. Co prawda decydując się na krem do twarzy na dzień z firmy Balea
z serii Nature, wiedziałam o nim tylko, że takowy istnieje, ale nic poza tym. No, zanim go kupiłam to jeszcze rzuciłam okiem na skład ;)
z serii Nature, wiedziałam o nim tylko, że takowy istnieje, ale nic poza tym. No, zanim go kupiłam to jeszcze rzuciłam okiem na skład ;)
OD PRODUCENTA
Naturalne piękno otrzymane z najlepszych składników występujących w naturze. Odpowiednio dobrane składniki sprawiają, że krem ten jest niezwykle łagodny. Przeznaczony jest do wszystkich rodzajów skóry, nawet do skóry wrażliwej. W 95% pochodzenia naturalnego, z organicznym ekstraktem pomidorowym. Bez silikonów, parabenów,
oleju mineralnego i barwników.
oleju mineralnego i barwników.
Organiczny olej z oliwek, znany z wielu korzystnych właściwości odżywia skórę i nadaje jej aksamitną miękkość.
Ochrona przed promieniowanie UV ze wzmocnionym filtrem UVA zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry.
SKŁAD
MOJA OPINIA
Opakowanie
Krem do twarzy został umieszczony w miękkiej, plastikowej tubce zamykanej na "klik". Dzięki temu, że tubka jest miękka to z łatwością można wydobyć produkt praktycznie do samego końca, ale trzeba też uważać żeby tubka w niektórych miejscach się nie przetarła nie pękła. Klapka otwierająca/zamykająca produkt ma takie fajne wgłębienie, dzięki czemu można opakowanie bez problemu otworzyć, nie łamiąc sobie przy tym paznokci.
Wizualnie, jak cała reszta produktów Balea - opakowanie bardzo mi się podoba. Niby jest proste ale ładne - ma w sobie to coś, co przynajmniej moje oko przyciąga.
Konsystencja, kolor, wydajność
Krem do twarzy z serii Nature ma biały kolor i średnio-gęstą konsystencję. Nie należy ani do rzadkich kremów, ani do bardzo gęstych, plasuje się tak po środku. Dobrze się rozprowadza na twarzy, mogę śmiało powiedzieć że wręcz po niej sunie. Pozostawia lekką warstewkę na twarzy ale nie jest ona klejąca.
Krem ten wystarczył mi na ok. 3 miesiące codziennego stosowania, choć latem zrobiłam sobie od niego przerwę.
Zapach
I tutaj przeżyłam miłe rozczarowanie, bo spodziewałam się, że krem składający się z naturalnych składników
i zawierający ekstrakt z pomidorów będzie śmierdział. Byłam na to psychicznie przygotowana. Okazało się jednak,
że zapach produkt jest całkiem przyjemny, ale też i delikatny. Czułam go tylko jak wąchałam swoje ręce. Nie był wyczuwalny ani w trakcie nakładania na twarz ani na twarzy już po nałożeniu.
i zawierający ekstrakt z pomidorów będzie śmierdział. Byłam na to psychicznie przygotowana. Okazało się jednak,
że zapach produkt jest całkiem przyjemny, ale też i delikatny. Czułam go tylko jak wąchałam swoje ręce. Nie był wyczuwalny ani w trakcie nakładania na twarz ani na twarzy już po nałożeniu.
Działanie
Tego kremu do twarzy zaczęłam używać wiosną, później latem zrobiłam sobie od niego przerwę i powróciłam na początku jesieni. W letnich miesiącach, kiedy było bardzo ciepło krem ten był dla mnie zbyt mocno nawilżający
i sprawiał, że moja buzia zaczynała się szybko świecić. Natomiast w sezonie wiosenno-jesiennym było dużo lepiej.
i sprawiał, że moja buzia zaczynała się szybko świecić. Natomiast w sezonie wiosenno-jesiennym było dużo lepiej.
Moja cera należy do mieszanych w kierunku tłustych i trochę bałam się używać kremu, który w zasadzie przeznaczony jest do wszystkich cer. Moje obawy były bezpodstawne. Krem nakładam zawsze rano, tak jak nakazuje jego przeznaczenie, i po ok. 15 minutach (bo tyle mu dawałam na wchłonięcie się) przykładałam do twarzy matującą bibułkę, bo miałam wrażenie że buzia się świeci i jest tłusta. A co dziwne - bibułka za każdym razem była sucha,
więc teoretycznie tłustej warstwy na twarzy nie było. Odpuściłam więc sobie przykładanie bibułek i po 10-15 minutach nakładam na krem podkład. Stosowałam w tym czasie 3 podkłady i żaden z nich na tym kremie się nie rolował ani nie ważył, ale obowiązkowo podkład matowiłam pudrem.
więc teoretycznie tłustej warstwy na twarzy nie było. Odpuściłam więc sobie przykładanie bibułek i po 10-15 minutach nakładam na krem podkład. Stosowałam w tym czasie 3 podkłady i żaden z nich na tym kremie się nie rolował ani nie ważył, ale obowiązkowo podkład matowiłam pudrem.
Co najważniejsze jeśli chodzi o działanie to krem ten dobrze nawilżał buzię i sprawiał, że była ona miękka i gładka.
Nie potrzebowałam w ciągu dnia żadnego dodatkowego nawilżenia, bo było one w zupełności wystarczające.
Na wchłonięcie potrzebował ok. 10 minut, ale ja i tak mniej więcej tyle odczekuję zanim zacznę nakładać na twarz podkład, i nie wchłaniał się do matu.
Nie potrzebowałam w ciągu dnia żadnego dodatkowego nawilżenia, bo było one w zupełności wystarczające.
Na wchłonięcie potrzebował ok. 10 minut, ale ja i tak mniej więcej tyle odczekuję zanim zacznę nakładać na twarz podkład, i nie wchłaniał się do matu.
Kiedy nakładałam go solo, nie mając na buzi żadnego makijażu to po ok. 5 godz. musiałam przykładać chusteczkę matującą i zbierać nadmiar sebum, ale podczas stosowania kremów matujących także po takim czasie muszę to robić, więc wg mnie jest to wynik dobry. I co dla mnie jest bardzo ważne - krem ten mnie nie uczulił ani nie zapchał.
Podsumowanie
Krem do twarzy z serii Nature uważam za produkt dobry i godny polecenia. Dobrze nawilża twarz (choć nie wiem jakby się sprawdził w przypadku skóry bardzo suchej), sprawia że buzia jest gładka i przyjemna w dotyku, nie uczula,
nie zapycha i ma delikatny zapach. Na pewno w sezonie wiosennym lub jesiennym kiedyś do niego wrócę.
nie zapycha i ma delikatny zapach. Na pewno w sezonie wiosennym lub jesiennym kiedyś do niego wrócę.
- pojemność: 50 ml
- cena: ok. 3-4 €
- dostępność: drogerie DM, allegro, sklepy internetowe
Skład długi , ale nie dopatrzylam się parafiny , czyli najgorszego złaaaaa :D
OdpowiedzUsuń@Sylwia W, parafiny w kremach do twarzy to i ja unikam ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że się tak dobrze sprawdził. Z Balea do tej pory miałam tylko produkty do ciała i włosów i z nich byłam bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńja ostatnio bardzo się polubiłam z kremem nawilżającym od tołpy :)
OdpowiedzUsuńMam z tej linii krem na noc z ekstraktem z brokuła, świetnie się u mnie spisuje :)
OdpowiedzUsuńJakoś nigy nie zwróciłam na niego uwagi :(
OdpowiedzUsuńgdy mieszkałam w De miałam sporo produktów balea i nie tylko, teraz tylko bebe krem;) jednak niemieckie kosmetyki cenie bardziej niż nasze, są zazwyczaj lepsze.
OdpowiedzUsuńNie widziałam tej serii w DM w Dubrovniku :(
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, chociaż ja nie używam kremów na dzień, więc stosowałabym go na noc ;p
OdpowiedzUsuńO to dobrze że nie pachnie pomidorem :) A niemieckie specyfiki na pewno muszę spróbować kuszą i za jakiś czas skuszą i coś zamówię internetowo.
OdpowiedzUsuńpodejrzewam, że nigdy nie poznam tego kremu, choc z Twego opisu wydaje się być fajnym nawilżaczem. bardzo fajne masz te plasterki na zdjęciach;) super.
OdpowiedzUsuńz kremów do twarzy Balea używałam tylko serię Urea i niestety byłam mega zawiedziona. Coś mnie uczulało i chyba nieprędko spróbuję jakiegoś innego kremiku do twarzy z tej marki.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze kremu do twarzy Balea ;)
OdpowiedzUsuńCzyli krem kupiony prawie w ciemno okazał się kosmetykiem trafionym :)
OdpowiedzUsuńNa pielęgnację twarzy Balea nigdy nie zwracałam uwagi zatracam się przy półkach z żelami i jakoś potem już nie docieram do pielęgnacji twarzy:) fajnie,że się spisuje :D
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś jedno serum nawilżające z Balea, lekkie było, ale całkiem fajne :) dobrze, że z tego kremu też jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńpo Twojej recenzji myślę, że się na niego skuszę jak będę miała tylko okazję być w Dm-ie;)
OdpowiedzUsuń@Fraise26 (My strawberry fields), ja do tej pory też sięgałam tylko po produkty do ciała i włosów, jakoś do produktów do twarzy nie miałam przekonania :)
OdpowiedzUsuń@eM, czytałam u Ciebie dzisiaj o kremie matującym od Tołpy. Ale o nawilżającym też z chęcią poczytam :)
OdpowiedzUsuń@Enka, też go mam i aktualnie używam :))
OdpowiedzUsuń@tonia, looknij na niego Ryba bo wydaje mi się, że warto :)
OdpowiedzUsuń@terii, ja także lubię i cenię niemieckie kosmetyki, w szczególności jeśli chodzi o relację jakości do ceny :)
OdpowiedzUsuń@Nena, kurcze, może nie w każdym DM ona jest :(
OdpowiedzUsuń@KasiaPL, ooo Kasiu, a czemu nie używasz kremów na dzień?
OdpowiedzUsuń@monia, pomidora w nim zbytnio nie czuć, zapach jest naprawdę delikatny :)
OdpowiedzUsuń@callofbeauty, poznasz poznasz, przyjedź tylko do Gdańska :D
OdpowiedzUsuń@Banshee Kosmetyki, u mnie krem do twarzy z mocznikiem także wyrządził szkody, więc mocznik omijam szerokim łukiem jeśli chodzi o buzię.
OdpowiedzUsuń@Aneta Starosta, zdecydowanie tak :)
OdpowiedzUsuń@Czarna Ines, ja zazwyczaj też skupiam się na produktach do ciała :D
OdpowiedzUsuń@Kasiuleczka, naprawdę jestem zadowolona Kasiu :)
OdpowiedzUsuń@Myś Pyś, polecam :)
OdpowiedzUsuńnie jest on w moim zasięgu więc się nie przekonam jakby się sprawdził
OdpowiedzUsuńJak to można się mile zaskoczyć heheh :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : )
Ja ciągle obawiam się kosmetyków do twarzy z DM :/
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym produktem, bo jeszcze nie spotkałam się z pomidorowym kremem :P Ja mam niestety wrażliwą skórę, zwłaszcza na twarzy, więc boję się testować nowości:/ Teraz powróciłam do kremów, które nie podrażniają mojej twarzy, także na razie zapas mam;)
OdpowiedzUsuń