Wrzesień już za nami, nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc zleciał. Może dlatego, że moje dziecko we wrześniu chorowało, ja chorowałam i jeszcze kilka innych spraw zrzuciło mi się na głowę, ten miesiąc minął mi niewiarygodnie szybko. Podeszłam więc do mojej torby, w której trzymam wszystkie puste opakowania po zużytych produktach i wzięłam się
za przygotowywanie denka :) Jeśli jesteście ciekawe co w minionym miesiącu udało mi się zużyć to zapraszam do dalszej części.
za przygotowywanie denka :) Jeśli jesteście ciekawe co w minionym miesiącu udało mi się zużyć to zapraszam do dalszej części.
Tak prezentowała się torba z pustymi opakowaniami.
Nie zużyłam może zbyt wiele produktów, ale zawsze trochę luźniej zrobiło się w domu.
Palmolive Winter Limited Edition. Mydło do rąk w płynie edycja zimowa.
Kupiłam dwa mydła do rąk Palmolive z zimowej edycji, ponieważ w Realu były one w cenie 3,99 PLN/250 ml. Muszę jednak powiedzieć, że niczym specjalnym mnie to mydło nie oczarowało. Fakt, że dobrze myło ręce i nie wysuszało skóry dłoni, ale zapach kojarzył mi się z proszkiem do prania. Drugie mydełko oczywiście zużyję, ale raczej więcej
po nie nie sięgnę.
po nie nie sięgnę.
The Body Shop Satsuma Shower Gel. Żel pod prysznic o zapachu mandarynki.
To chyba mój ulubiony żel, jeśli chodzi o tegoroczne lato. Kupiłam go spory czas temu na wyprzedażach w TBS
i nie żałuję, bo jest to produkt wart uwagi. Pięknie pachnie mandarynkami, o dziwo nie wyczuwam w nim sztuczności
i ten zapach jeszcze przez jakiś czas po kąpieli utrzymuje się na skórze a cała łazienka nim dosłownie przesiąka.
Żel ten jest dosyć gęsty, bardzo dobrze się pieni i jest naprawdę wydajny, miałam go i miałam. Na pewno do niego kiedyś wrócę bo go uwielbiam <3 I pewnie będzie o nim oddzielny wpis.
i nie żałuję, bo jest to produkt wart uwagi. Pięknie pachnie mandarynkami, o dziwo nie wyczuwam w nim sztuczności
i ten zapach jeszcze przez jakiś czas po kąpieli utrzymuje się na skórze a cała łazienka nim dosłownie przesiąka.
Żel ten jest dosyć gęsty, bardzo dobrze się pieni i jest naprawdę wydajny, miałam go i miałam. Na pewno do niego kiedyś wrócę bo go uwielbiam <3 I pewnie będzie o nim oddzielny wpis.
Balea Bademomente. Sole do kąpieli: grejfrutowa i kwiatowa.
O tych solach wspominałam już w wielu denkach, więc powiem tylko, że są to umilacze kąpieli, które ja bardzo lubię
i jeśli tylko mam możliwość to kupuję ich większą ilość.
i jeśli tylko mam możliwość to kupuję ich większą ilość.
Balea Tiefenreinigung Shampoo. Szampon głęboko oczyszczający.
Po ten szampon sięgnęłam po oglądnięciu filmiku Szavki na youtube. Poszukiwałam czegoś do mocno przetłuszczających się włosów, czego będę używać raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. I muszę przyznać, że ten szampon zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Bardzo dobrze oczyszcza włosy autentycznie ze wszystkiego
i po jego użyciu następnego dnia moje włosy nadają się jeszcze do wyjścia gdziekolwiek. Na pewno będzie o nim osobna notka.
i po jego użyciu następnego dnia moje włosy nadają się jeszcze do wyjścia gdziekolwiek. Na pewno będzie o nim osobna notka.
Alverde Volumen Shampoo. Szampon do włosów z oliwką i henną.
O tym produkcie pisałam tutaj -> klik. Do tej pory zdania o tym szamponie nie zmieniłam i aktualnie używam bodajże
3 już buteleczki. Jak na produkt, który nie zawiera SLS-ów dobrze się pieni, dobrze rozprowadza na włosach i domywa
z nich nawet oleje. Co prawda moje włosy po nim są splątane, ale użycie odżywki załatwia problem. No i oczywiście przyjemnie pachnie cytryną :)
3 już buteleczki. Jak na produkt, który nie zawiera SLS-ów dobrze się pieni, dobrze rozprowadza na włosach i domywa
z nich nawet oleje. Co prawda moje włosy po nim są splątane, ale użycie odżywki załatwia problem. No i oczywiście przyjemnie pachnie cytryną :)
Batiste Dry Shampoo. Suchy szampon do włosów.
Przetestowałam kilka suchych szamponów, ale zawsze wracam do Batiste. Ostatnio postawiłam na wersję, która ma wzmacniać włosy i nabłyszczać. Żadnego wzmocnienia ani nabłyszczenia nie zauważyłam, ale szczerze powiedziawszy wcale tego nie oczekiwałam. Najważniejsze dla mnie było, żeby działał w kryzysowych sytuacjach i to robił. Włosy
po nim wyglądały naprawdę dużo lepiej. Na pewno kupię kolejne opakowanie, tylko pewnie inną wersję bo lubię je po prostu zmieniać.
po nim wyglądały naprawdę dużo lepiej. Na pewno kupię kolejne opakowanie, tylko pewnie inną wersję bo lubię je po prostu zmieniać.
Lirene. Tonik nawilżająco-oczyszczający.
O tym produkcie chyba nie ma sensu się rozpisywać bo z pewnością zna go większość z Was. To już moje kolejne zużyte opakowanie i jak wykończę hydrolaty z e-naturalne i tonik Lush'a to na pewno do produktu Lirene wrócę.
Ma przyjemny, orzeźwiający zapach, dobrze odświeża i tonizuje buzię i nie pozostawia po sobie żadnej lepiącej warstwy. Jednym zdaniem - tonik fantastyczny.
Ma przyjemny, orzeźwiający zapach, dobrze odświeża i tonizuje buzię i nie pozostawia po sobie żadnej lepiącej warstwy. Jednym zdaniem - tonik fantastyczny.
Bioderma Sensibio H20 Solution Micellaire. Płyn micelarny.
Biodermy używam namiętnie od dłuższego już czasu. Przede wszystkim używam jej do demakijażu oczu, ponieważ jako jeden z nielicznych płynów - w ogóle mi ich nie podrażnia. I naprawdę dobrze zmywa zarówno makijaż oczu jak i twarzy. To mój nr 1 jeśli chodzi o micele choć kusi mnie bardzo żeby wypróbować jeszcze zachwalanego przez większość micela z L'Oreal.
BeBeauty. Płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu.
O tym płynie micelarnym było swego czasu głośno w blogosferze. Wiele osób go zachwalało, a że nie należy do drogich produktów, to wrzuciłam go któregoś razu podczas zakupów w Biedronce do koszyczka. I tak, od długiego już czasu gości w mojej łazience. Aktualnie zużywam już 5 albo 6 opakowanie tego biedronkowego micela i dopóki jest dostępny
to będę go kupować. Tego płynu używam do demakijażu twarzy (choć potem i tak myję buzię żelem) i muszę powiedzieć, że sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Więcej możecie o nim poczytać tutaj.
to będę go kupować. Tego płynu używam do demakijażu twarzy (choć potem i tak myję buzię żelem) i muszę powiedzieć, że sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Więcej możecie o nim poczytać tutaj.
Vichy Capital Soleil spf 30. Emulsja matująca do twarzy.
Po raz pierwszy o tej emulsji dowiedziałam się z filmików Nissiax83. Agnieszka bardzo tę emulsję zachwalała, a że
w mojej aptece była ona w cenie 25 PLN to postanowiłam ją kupić i przetestować. Nigdy nie byłam systematyczna
w używaniu filtrów do twarzy, bo denerwowało mnie to, że albo bieliły mi skórę, albo się po nich świeciłam niczym choinka, dlatego do tego produktu podeszłam trochę jak pies do jeża. Niepotrzebnie. Emulsja ta faktycznie wywiązuje się ze swoich zadań, czyli dobrze matuje buzię i chroni ją przed promieniami słońca. Wchłania się do matu w tempie ekspresowym, nie bieli buzi, nie klei się. Nawet makijaż na niej się lepiej trzyma. Jest to jedyny filtr, który zużyłam
do końca i na następny sezon letni z pewnością do niej wrócę.
w mojej aptece była ona w cenie 25 PLN to postanowiłam ją kupić i przetestować. Nigdy nie byłam systematyczna
w używaniu filtrów do twarzy, bo denerwowało mnie to, że albo bieliły mi skórę, albo się po nich świeciłam niczym choinka, dlatego do tego produktu podeszłam trochę jak pies do jeża. Niepotrzebnie. Emulsja ta faktycznie wywiązuje się ze swoich zadań, czyli dobrze matuje buzię i chroni ją przed promieniami słońca. Wchłania się do matu w tempie ekspresowym, nie bieli buzi, nie klei się. Nawet makijaż na niej się lepiej trzyma. Jest to jedyny filtr, który zużyłam
do końca i na następny sezon letni z pewnością do niej wrócę.
Flos-Lek. Żel ze świetlikiem lekarskim do powiek i pod oczy.
Był to mój pierwszy żel pod oczy i na powieki firmy Flos-Lek ale na pewno nie ostatni. Po żel ten sięgałam zawsze rano bo na noc wolę używać bardziej treściwych kremów i muszę powiedzieć, że u mnie spisał się bardzo dobrze. Bałam się czy mnie nie uczuli, bo czasami na blogach czytałam opinie, że żele tej firmy wywołują podrażnienia, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. To co bardzo mi się podobało w tym produkcie to to, że szybko się wchłaniał, dobrze nawilżał okolice moich oczu i przyjemnie je chłodził. W użyciu mam kolejne opakowanie.
Ziaja Sopot Spa. Krem ujędrniający przeciw zmarszczkom.
Uwielbiam zapach całej serii Sopot Spa. Dla mnie te kosmetyki pachną jak zielone jabłuszko. I ten krem także ma właśnie taki zapach. Stosowałam go na noc ponieważ jest on bardziej treściwy od kremu nawilżającego z tej samej serii. Wchłania się w miarę szybko, dobrze nawilża i sprawia że rano buzia jest gładka i co najważniejsze - nie zawiera parafiny, której ja muszę w przypadku kremu do twarzy unikać bo mnie zapycha. Na pewno do tego kremu jeszcze kiedyś wrócę.
Gal. Dermogal A+E.
Kupiłam te słynne rybki po wielu pozytywnych opiniach jakie pojawiały się na blogach. Zużyłam całe opakowanie,
ale powrotu do nich nie planuję. Nakładałam je raz-dwa razy w tygodniu na noc na całą twarz i szyję, ale przyznaję szczerze, że żadnego większego wrażenia na mnie nie zrobiły. Co prawda nie powodowały zapychania mojej mieszanej cery, olejek zawarty w kapsułkach po dość długim czasie wchłaniał się w skórę (ale wchłaniał), aczkolwiek myślałam, że może dzięki nim moja cera trochę się uspokoi, a niestety nie uspokoiła. I do tego wszystkiego dochodzi zapach, który mnie drażnił, bo dla mnie te rybki po prostu śmierdziały.
ale powrotu do nich nie planuję. Nakładałam je raz-dwa razy w tygodniu na noc na całą twarz i szyję, ale przyznaję szczerze, że żadnego większego wrażenia na mnie nie zrobiły. Co prawda nie powodowały zapychania mojej mieszanej cery, olejek zawarty w kapsułkach po dość długim czasie wchłaniał się w skórę (ale wchłaniał), aczkolwiek myślałam, że może dzięki nim moja cera trochę się uspokoi, a niestety nie uspokoiła. I do tego wszystkiego dochodzi zapach, który mnie drażnił, bo dla mnie te rybki po prostu śmierdziały.
Schaebens Totes Meer Maske. Maseczka z minerałami Morza Martwego.
O maseczkach tej firmy pisałam już niejednokrotnie w postach denkowych a także w zakupowych, nawet w tych ostatnich. Zawsze jak tylko mam okazję to robię sobie zapas różnych maseczek Schaebens bo bardzo je lubię. Widzę efekty na mojej buzi po ich stosowaniu. Ta konkretna maseczka jest maseczką algową, która ma na celu pozbycie się zaskórników. I faktycznie sprawia, że zaskórników jest mniej a buzia jest oczyszczona. Jeśli będziecie kiedyś w DM
to polecam.
to polecam.
Ziaja. Maska kojąca z glinką różową.
O maseczkach Ziaji także wspominałam nie raz. Są łatwo dostępne, nie są drogie (ja zazwyczaj kupuję je po 1,29 PLN)
i jedna saszetka starcza mi na dwa użycia. Maseczka z różową glinką dobrze się sprawuje przy mojej naczynkowej cerze, uspokaja ją i łagodzi podrażnienia. Z Ziaji lubię także maseczkę kozie mleko, nawilżającą i oczyszczającą,
bo np. antystresowa i regenerująca mnie uczuliły.
Essence 24h Hand Protection Balm. Krem do rąk o zapachu piernika.
Kremów do rąk z zeszłorocznej edycji zimowej używam zawsze na noc, nakładając treściwą warstwę na dłonie.
I możecie mi wierzyć, że nawet jak ta warstwa jest bardzo gruba to krem ładnie się rozsmarowuje i stosunkowo szybko wchłania. Po nocy dłonie są gładkie i miłe w dotyku, czuć że dostały odpowiednią dawkę nawilżenia. Zapach tego kremu początkowo nie bardzo mi się podobał, jednak z czasem się z nim polubiłam. Choć faworytem dla mnie jest wersja jabłkowo-cynamonowa. Więcej o tych kremach możecie poczytać tutaj. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się dostać nowe kremiki z tej serii :)
Garnier Mineral Invisible. Antyperspirant.
Różne wersje tych antyperspirantów pojawiają się u mnie w każdym denku, więc nie będę się rozpisywać. Bardzo je lubię bo ładnie pachną i przede wszystkich dobrze chronią przed potem.
Ziaja Intima. Płyn do higieny intymnej migdałowy.
Od lat używam płynów do higieny intymnej z Ziaji i nigdy do tej pory mnie nie zawiodły. Zmieniam sobie tylko wersje zapachowe co by w kółko nie kupować tych samych. Płyn migdałowy przyjemnie pachnie, dobrze myje i odświeża
i nie podrażnia. Teraz wróciłam do wersji kremowej z kwasem mlekowym bo wersje kremowe to zdecydowanie moje ulubione.
Intimea. Chusteczki do higieny intymnej z kwasem mlekowym i ekstraktem z rumianku.
Bardzo dobre chusteczki. Kupiłam je kiedyś w Biedronce, bo pamiętałam, że polecała je Magda na swoim blogu.
Mam je zawsze w swojej torebce. Kiedyś uważałam tego typu produkty za zbędny gadżet a teraz się z nimi nie rozstaję. Chusteczki Intimea dobrze odświeżają, są dosyć duże i co najważniejsze - w ogóle się nie drą i nie wysychają.
Jeśli je jeszcze kiedyś gdzieś spotkam to kupię kilka sztuk na zapas.
Ebelin. Płatki kosmetyczne zwykłe i te większe.
Pisałam o nich w ostatnim denku. Uwielbiam <3 Są mięciutkie, delikatne i w ogóle się nie rozdwajają. Najlepsze płatki jakie do te pory używałam.
Lilibe Maxi Wattepads. Płatki kosmetyczne maxi.
Tych płatków używałam, zanim poznałam konkurencyjne płatki Ebelin. Aczkolwiek lubię te rossmannowskie płatki i jeśli skończą mi się niemieckie - na pewno do nich wrócę.
Alouette Einmal Waschlappen. Suche ręczniczki do twarzy.
Pojawiają się w każdym moim denku od długiego czasu. Odkąd zaczęłam ich używać to nie wyobrażam sobie już wycierania buzi zwykłymi ręcznikami.
Wibo Oil Absorbing Sheets. Chusteczki matujące.
Kupiłam je w celu zmatowienia buzi po nałożeniu kremu nawilżającego a przed nałożeniem podkładu. I w tym przypadku spisują się całkiem dobrze. Natomiast w ciągu dnia do zmatowienia buzi ich nie używam, bo musiałabym jednorazowo zużyć kilka sztuk tych chusteczek, co się najzwyczajniej nie opłaca. W ciągu dnia wystarczy mi jedna chusteczka matująca z Inglota, która w mig absorbuje nadmiar sebum.
Cleanic Professional. Patyczki kosmetyczne do korekty makijażu i demakijażu.
Gadżet przydatny ale na pewno nie niezbędny bo te patyczki można spokojnie zastąpić takimi zwykłymi do uszu. Używałam ich głównie do wycierania śladów po tuszu do rzęs bo wiecznie jak maluję rzęsy to na dole albo na górze mam coś poodbijane (tak mam od zawsze, bez względu na to jak dobry byłby tusz). Nie są drogie więc można je wypróbować.
To już całe moje wrześniowe denko.
Pustych opakowań nie ma nie wiadomo ilu, ale zawsze trochę miejsca zwolniło się w łazience :)
Wszystkie trzy rzeczy kupiłam w Drogerii Natura. Cienie Maybelline były po 13,15 PLN więc grzechem było ich nie wziąć a na biały puder z Essence polowałam już od długiego czasu.
Miłego weekendu Wam życzę!
Natalia
i jedna saszetka starcza mi na dwa użycia. Maseczka z różową glinką dobrze się sprawuje przy mojej naczynkowej cerze, uspokaja ją i łagodzi podrażnienia. Z Ziaji lubię także maseczkę kozie mleko, nawilżającą i oczyszczającą,
bo np. antystresowa i regenerująca mnie uczuliły.
Essence 24h Hand Protection Balm. Krem do rąk o zapachu piernika.
Kremów do rąk z zeszłorocznej edycji zimowej używam zawsze na noc, nakładając treściwą warstwę na dłonie.
I możecie mi wierzyć, że nawet jak ta warstwa jest bardzo gruba to krem ładnie się rozsmarowuje i stosunkowo szybko wchłania. Po nocy dłonie są gładkie i miłe w dotyku, czuć że dostały odpowiednią dawkę nawilżenia. Zapach tego kremu początkowo nie bardzo mi się podobał, jednak z czasem się z nim polubiłam. Choć faworytem dla mnie jest wersja jabłkowo-cynamonowa. Więcej o tych kremach możecie poczytać tutaj. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się dostać nowe kremiki z tej serii :)
Garnier Mineral Invisible. Antyperspirant.
Różne wersje tych antyperspirantów pojawiają się u mnie w każdym denku, więc nie będę się rozpisywać. Bardzo je lubię bo ładnie pachną i przede wszystkich dobrze chronią przed potem.
Ziaja Intima. Płyn do higieny intymnej migdałowy.
Od lat używam płynów do higieny intymnej z Ziaji i nigdy do tej pory mnie nie zawiodły. Zmieniam sobie tylko wersje zapachowe co by w kółko nie kupować tych samych. Płyn migdałowy przyjemnie pachnie, dobrze myje i odświeża
i nie podrażnia. Teraz wróciłam do wersji kremowej z kwasem mlekowym bo wersje kremowe to zdecydowanie moje ulubione.
Intimea. Chusteczki do higieny intymnej z kwasem mlekowym i ekstraktem z rumianku.
Bardzo dobre chusteczki. Kupiłam je kiedyś w Biedronce, bo pamiętałam, że polecała je Magda na swoim blogu.
Mam je zawsze w swojej torebce. Kiedyś uważałam tego typu produkty za zbędny gadżet a teraz się z nimi nie rozstaję. Chusteczki Intimea dobrze odświeżają, są dosyć duże i co najważniejsze - w ogóle się nie drą i nie wysychają.
Jeśli je jeszcze kiedyś gdzieś spotkam to kupię kilka sztuk na zapas.
Ebelin. Płatki kosmetyczne zwykłe i te większe.
Pisałam o nich w ostatnim denku. Uwielbiam <3 Są mięciutkie, delikatne i w ogóle się nie rozdwajają. Najlepsze płatki jakie do te pory używałam.
Lilibe Maxi Wattepads. Płatki kosmetyczne maxi.
Tych płatków używałam, zanim poznałam konkurencyjne płatki Ebelin. Aczkolwiek lubię te rossmannowskie płatki i jeśli skończą mi się niemieckie - na pewno do nich wrócę.
Alouette Einmal Waschlappen. Suche ręczniczki do twarzy.
Pojawiają się w każdym moim denku od długiego czasu. Odkąd zaczęłam ich używać to nie wyobrażam sobie już wycierania buzi zwykłymi ręcznikami.
Wibo Oil Absorbing Sheets. Chusteczki matujące.
Kupiłam je w celu zmatowienia buzi po nałożeniu kremu nawilżającego a przed nałożeniem podkładu. I w tym przypadku spisują się całkiem dobrze. Natomiast w ciągu dnia do zmatowienia buzi ich nie używam, bo musiałabym jednorazowo zużyć kilka sztuk tych chusteczek, co się najzwyczajniej nie opłaca. W ciągu dnia wystarczy mi jedna chusteczka matująca z Inglota, która w mig absorbuje nadmiar sebum.
Cleanic Professional. Patyczki kosmetyczne do korekty makijażu i demakijażu.
Gadżet przydatny ale na pewno nie niezbędny bo te patyczki można spokojnie zastąpić takimi zwykłymi do uszu. Używałam ich głównie do wycierania śladów po tuszu do rzęs bo wiecznie jak maluję rzęsy to na dole albo na górze mam coś poodbijane (tak mam od zawsze, bez względu na to jak dobry byłby tusz). Nie są drogie więc można je wypróbować.
To już całe moje wrześniowe denko.
Pustych opakowań nie ma nie wiadomo ilu, ale zawsze trochę miejsca zwolniło się w łazience :)
***
Chciałabym Wam jeszcze pokazać 3 malutkie nowości, jakie kupiłam jeszcze we wrześniu.Wszystkie trzy rzeczy kupiłam w Drogerii Natura. Cienie Maybelline były po 13,15 PLN więc grzechem było ich nie wziąć a na biały puder z Essence polowałam już od długiego czasu.
Miłego weekendu Wam życzę!
Natalia
z tego ogromnego denka miałam tylko tonik z lirene i żel pod oczy z flosleku ;D
OdpowiedzUsuńI ja jestem wierna płynom/żelom do higieny intymnej Ziaja :)
OdpowiedzUsuńEmulsję Vichy uwielbiam, podobnie jak biedronkowy płyn micelarny.
Aaa, tonik z Lirene też bardzo lubię :)
Ależ tego dużo:)
OdpowiedzUsuńOStatnio też kupiłam puder Essence i jestem zadowolona:)
No popatrz uwielbiam Szavkę, ale info o szamponie Balea Tiefenreinigung Shampoo gdzieś mi umknęło. Czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńZa tym pudrem Essence będę musiała się w końcu rozejrzeć...
OdpowiedzUsuńNo i zaciekawił mnie kremik Sopot Spa. Miałam już z tej serii płyn micelarny, krem pod oczy i peeling i wszystkie kosmetyki sprawowały się dobrze. Tylko krem pod oczy trochę za slaby.
Sporo wylądowało w denku :)
OdpowiedzUsuńJa tego pudru Essence mam wersje sypką.
Ładne denko :) Mam ten filtr z Vivhy i również bardzo go lubię, faktycznie skóra się po nim nie świeci :)
OdpowiedzUsuńGratuluję zużyć:) Micel z Biedronki pojawi się w przyszłym tygodniu w większym, bo 400 ml (!) opakowaniu, także stąd chyba ta cała akcja wycofująca mniejsze butelki... Zgadzam się z tym, że lepiej stosować go jedynie na twarzy. Parę dni temu kupiłam micel z L'Oreal i choć po paru użyciach oczy mnie nie pieką w ogóle, to nie mam pewności co do skóry twarzy. Aktualnie coś mnie podrażniło i nie wiem czy to kwestia micela, czy też pudru:/ Miałam też te patyczki kosmetyczne i też nie widziałam w nich nic specjalnego.
OdpowiedzUsuńDuże denko :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten micel Bebeauty ale u mnie spowodował straszny wysyp i nie zmywał makijażu.Będę musiała w koncu kupić Batiste tak wszyscy go zachwalają :)
Całkiem sporo się skonczyło :)
OdpowiedzUsuńsuper denko, uwielbiam Biodermę i tonik Lirene
OdpowiedzUsuńwłaśnie kupiłam ten filtr Vichy, mam nadzieję, że będę z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńten puder z Essence jest świetny, ale u mnie ciągle jest niedostępny ;/
Według mnie denko jest całkiem pokaźne :)
OdpowiedzUsuńcałkiem spore denko ;)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię ten dezodorant z Garnier, miecel BeBeauty i szampony z alverde.
Moje ulubione cienie w kremie :D
OdpowiedzUsuńMam ochotę na te rossmannowe ręczniki do twarzy, czekam na promocję :P
Mnie niestety rybki zapchały. Chyba zużyję je do paznokci i skórek :/
OdpowiedzUsuń@ByMarta, byłaś zadowolona z tych produktów?
OdpowiedzUsuń@Aneta Starosta, zawsze wiedziałam Słoneczko, że my mamy podobne gusta :)
OdpowiedzUsuń@Kamyczek, ja na ten biały puder z Essence polowałam od długiego czasu, w końcu udało mi się go dostać :) co prawda chciałam wersję sypką ale nie było, natomiast ta w kamieniu spisuje się naprawdę dobrze :)
OdpowiedzUsuń@Iwetto Iwettos, ja też uwielbiam Szavkę :) Recenzja szamponu pojawi się na dniach :)
OdpowiedzUsuń@ewlyn, ja z tej serii Sopot Spa też mam kremik pod oczy i u mnie spisuje się dobrze, ale w sezonie wiosenno-letnim, na zimę jest troszkę za słaby. A kremik do twarzy polecam :)
OdpowiedzUsuń@Magdalena S-K., ja szukałam wersji sypkiej pudru Essence ale nigdzie nie mogłam dostać, więc kupiłam wersję w kamieniu.
OdpowiedzUsuń@Madziak, ten filtr jest bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuń@Neonowa, dziękuję Ci bardzo :) Koniecznie sprawdź co Cię uczuliło, bo każda skóra reaguje na dany kosmetyk inaczej, więc coś co sprawdza się u większości może u Ciebie powodować podrażnienia. Ja sama tak czasami miewam :(
OdpowiedzUsuń@natalia5299, szkoda, że ten płyn z biedronki zrobił Ci taką krzywdę :(
OdpowiedzUsuń@Peach, w porównaniu do poprzednich miesięcy jest tego mniej, ale w sumie może i całkiem sporo ;)
OdpowiedzUsuń@Sekrety Naszego Piękna, ja też się naszukałam tego pudru z Essence, dopiero pierwszy raz go wypatrzyłam u siebie w Naturze i były tylko 2 szt. Kasiu, mam nadzieję, że z Vichy będziesz tak samo zadowolona jak ja :)
OdpowiedzUsuń@recenzjatorka, dziękuję Ci bardzo :),
OdpowiedzUsuń@Banshee Kosmetyki, ja mam w zapasie jeszcze szampon z amarantusem z Alverde, ciekawi mnie czy też dobrze się spisze :)
OdpowiedzUsuń@Nena, ręczniczki są naprawdę bardzo przyjemne :)
OdpowiedzUsuńA cieniami jestem oczarowana, w szczególności brązem :)
@Anne Mademoiselle, widzę, że nie tylko mi rybki nie przypadły do gustu :/
OdpowiedzUsuńświetne zużycia ;)
OdpowiedzUsuńu Ciebie też konkretne denko:), muszę w końcu nabyć jakiś tatoo :)
OdpowiedzUsuńwprost uwielbiam filtr z vichy!! i tez skusiłam się na color tattoo;)
OdpowiedzUsuńw hebe tych pudrów essence jest milion :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię satsumę, jedni lubią drudzy mówią, że śmierdzi :P
już go użyłam kilka razy i zapowiada się dobrze :) a puder Essence dziś u siebie widziałam, ale mam teraz 2 inne więc nie brałam :) chciałam za to kamuflaż z Catrice, ale były tylko testery ;/
OdpowiedzUsuńTe cienie kusiły mnie długo, ale w końcu nie zdecydowałam się na nie nawet w promocji. Zabrakło mi w nich lekkiego złotego refleksu.
OdpowiedzUsuń@Sekrety Naszego Piękna, ja kamuflaż mam ale z Alverde i jestem bardzo zadowolona :) Chciałam też kupić ten z Catrice ale jak na złość u mnie nawet testerów nie było :/
OdpowiedzUsuń@mala0727, ooo dzięki, wcześniej jak byłam w Hebe to ich nie było :)
OdpowiedzUsuń@Tenebrity, mi te cienie bardzo się spodobały :)
OdpowiedzUsuń@callofbeauty, jestem bardzo ciekawa jak się u Ciebie color tattoo sprawdzą :)
OdpowiedzUsuń@Czarna Ines, moje denka do Twoich się nie umywają ;)
OdpowiedzUsuńgratuluję zużyć:)
OdpowiedzUsuńJa jutr wybiorę się chyba znowu, bo kończy mi się korektor ;/ a nóż widelec mieli dostawę :)
OdpowiedzUsuń