wtorek, 6 maja 2014

Kwietniowe zużycia czyli projekt denko ;)

Po ostatnich szaleństwach zakupowych, o których możecie poczytać TUTAJ przyszedł czas na rozliczenie zużyć z minionego już miesiąca. Niestety aż tak wiele nie udało mi się zużyć i podejrzewam, że maj może również nie być bogaty w denka ze względu na nieopuszczające mnie uczulenie i zakaz stosowania zapachowych kosmetyków :( No ale cóż zrobić... nie będę Wam narzekać tylko przejdę od razu do tematu dzisiejszej notki czyli kwietniowego denka.


1. Balea Professional; Tiefenreinigung Shampoo; Głęboko oczyszczający szampon do włosów (250 ml; 1,45 €).
O tym produkcie pisałam jakiś czas temu oddzielny post na blogu, o TUTAJ. Zużyłam kolejne opakowanie tego szamponu i nadal jestem z niego tak samo zadowolona. Ma dość rzadką, żelową konsystencję ale świetnie się pieni i stosowany 1-2 razy w tygodniu jest całkiem wydajny. Dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy sprawiając, że są one aż skrzypiące. Co prawda je plącze ale użycie odżywki załatwia sprawę. Mam jeszcze jedno opakowanie tego szamponu i w przyszłości na pewno jeszcze do niego wrócę.

2. The Body Shop; Rainforest Balance Conditioner; Odżywka do włosów przetłuszczających się (250 ml; ok. 30 PLN).
Tę odżywkę kupiłam razem z szamponem z tej samej serii - odżywka mi się już skończyła natomiast szampon nadal jest w użyciu. Z odżywką bardzo się polubiłam i w połączeniu z szamponem potrafi zdziałać cuda. Trochę ciężko się ją wydobywa (kto wymyślił takie opakowanie to ja nie wiem) bo jest dosyć gęsta ale nałożona na włosy i pozostawiona na nich na chwilę sprawia, że są naprawdę bardzo oczyszczone. Podobnie ma się sprawa ze skalpem, na który również ten produkt nakładałam. Niestety nie pomaga ona w rozczesywaniu włosów więc chwilę trzeba się pomęczyć ale coś za coś ;) No i nie polecałabym jej osobom z włosami normalnymi ponieważ koleżanka przetestowała i włosy miała matowe. Ja do niej na pewno wrócę.

3. Ziaja; Masło kakaowe; Maska do włosów wygładzająca (200 ml; ok. 10 PLN).
Maskę do włosów otrzymałam wraz z szamponem i odżywką z tej samej serii na spotkaniu blogerek jakoś w zeszłym roku. Podchodziłam do niej raczej z brakiem przekonania ale ogólnie rzecz biorąc ta maska jest całkiem dobra. Pięknie pachnie - uwielbiam zapach tej serii, jest gęsta, dobrze się ją nakłada i pozostawiona na włosach tak na ok. godzinę sprawia, że włosy są gładkie i błyszczące, ale nie obciążone. Uprzedzam jednak, że nałożona na czas jaki zaleca producent, czyli na 3-5 minut, nie daje żadnych rezultatów. Produkt całkiem przyjemny więc być może kiedyś do niego wrócę.

4. Schwarzkopft; Gliss Kur Total Repair; Ekspresowa odżywka regeneracyjna do włosów suchych i zniszczonych (200 ml; ok. 15 PLN).
Uwielbiam te odżywki. Używam ich zazwyczaj jak bardzo się spieszę i nie mam czasu na trzymanie jakiejkolwiek odżywki na włosach. Ta konkretna wersja bardzo ładnie pachnie, nie umiem porównać tego zapachu do czegoś konkretnego ale ten zapach uwielbiam - marzy mi się żel pod prysznic o takim zapachu. Oczywiście w regenerację to ja nie wierzę, ale dla mnie w przypadku tego produktu najważniejsze jest to, że pomaga rozczesać włosy bez większego wysiłku i że ich w żaden sposób nie obciąża. W użyciu mam już kolejne opakowanie tylko inną wersję ;)


5. Balea; Blaubeer Momente Rasiergel; Żel do golenia o zapachu borówek (150 ml; 1,35 €).
Żele do golenia z firmy Balea bardzo lubię, najbardziej chyba wersję dla mężczyzn, ale z reszty również jestem zadowolona. Ten o zapachu borówek to chyba najlepszy żel z tych wszystkich zapachowych wersji i to nie tylko ze względu na zapach ale przede wszystkim na konsystencję - jest gęsta, rewelacyjnie się rozprowadza na skórze i wystarczy niewielka ilość do pokrycia depilowanych miejsc. Szkoda, że to była limitka - na szczęście jeszcze jedno opakowanie mi zostało.

6. Flos Lek; Natural Body; Masło do ciała o zapachu truskawki i poziomki (240 ml; 22,60 PLN).
Do tej pory przetestowałam dwie wersje tego masła: czekoladowo-waniliową (KLIK) i opisywaną właśnie truskawkę z poziomką, o której więcej możecie poczytać TUTAJ. Jedno i drugie masło pod względem właściwości jest takie samo: dobrze nawilża i natłuszcza, dobrze się rozprowadza i dość szybko wchłania i sprawia, że skóra jest miękka, gładka i nawilżona do następnej kąpieli a nawet dłużej. Jak wykorzystam kiedyś swoje zapasy to z pewnością do tych maseł wrócę.

7. Balea; Beruhigende Hautcreme; Łagodzący krem po  depilacji (125 ml; 2,45 €).
Zużyłam już dwa albo trzy opakowania tego produktu, nawet pisałam o nim trochę więcej TUTAJ. Jest to taki produkt, którego braku w domu sobie nie wyobrażam, zawsze muszę mieć go w zapasie. Krem ten sprawia, że skóra po gojeniu jest ukojona i nie swędzi, nawet jeśli zdarzy nam się zaciąć podczas depilacji to krem ten w żaden sposób skóry nie podrażnia. Dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia po sobie żadnej warstwy a dodatkowo ładnie pachnie. Mój ulubieniec.


8./9. Garnier Mineral; Invisible; Antyperspirant w sprayu (150 ml; ok. 11 PLN).
O tych antyperspirantach nie muszę już chyba pisać bo przewijają się w każdym moim denku. Zmieniam jedynie wersje zapachowe.


10. Ebelin; Nagellackenferner Acetonfrei; Zmywacz do paznokci bez acetonu o zapachu migdała (200 ml; 0,95 €).
Co prawda nie przepadam za zmywaczami do paznokci bez acetonu bo wg mnie są zbyt słabe, ale ten akurat mi się spodobał. Dobrze sobie radzi ze zmywaniem jasnych lakierów, całkiem dobrze również zmywa ciemne lakiery (choć trzeba się chwilkę dłużej pomęczyć), nie wysusza płytki paznokcia ani skórek i w miarę przyjemnie pachnie. Do tego wszystkiego jest całkiem tani. Mam w zapasie jeszcze dwie buteleczki, a teraz testuję wersję z acetonem.

11. E-naturalne; Kwas hialuronowy; 1% - żel (50 g; 9,90 PLN).
Żel hialuronowy kupiłam już całkiem dawno temu, używałam go przez jakiś czas a później zupełnie o nim zapomniałam i przeleżał trochę w lodówce. Któregoś dnia, kiedy wkurzałam się na krem do twarzy z YR i zastanawiałam się co by tu zrobić, żeby jego konsystencją była trochę lżejsza i bardziej nawilżająca, przypomniałam sobie o żelu hialuronowym i to był strzał w 10. Dzięki niemu krem szybciej się wchłaniał, miał lżejszą konsystencję i jednocześnie moja buzia była bardziej nawilżona. Na pewno do niego wrócę.

12. Wibo; Growing Lashes; Pogrubiający tusz do rzęs (8 ml; 10 PLN).
Ten tusz kupiłam po przeczytaniu na jego temat wielu pozytywnych opinii na 40% promocji w Rossmannie - zapłaciłam więc za niego ok. 6 PLN. Cena niewielka ale było warto. Wg mnie jest to najlepszy tusz z tych wszystkich tanich maskar dostępnych na rynku. Ma mocny czarny kolor, ładnie rozczesuje rzęsy i faktycznie je pogrubia. Pod koniec używania co prawda zaczyna się kruszyć ale za taką cenę jestem w stanie mu to wybaczyć. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wyląduje w mojej kosmetyczce.


13. Inglot; Chusteczki matujące (50 szt.; 19 PLN).
To kolejny produkt, którego braku sobie nie wyobrażam. Po bibułki/chusteczki matujące sięgam mniej więcej 2 razy dziennie i zawsze noszę je przy sobie w torebce bo nigdy nie wiadomo kiedy moja buzia zacznie się świecić. Te z Inglota to moje ulubione. Bardzo dobrze matują pochłaniając nadmiar sebum i nie niszcząc w żaden sposób makijażu. Wracam do nich jak tylko się kończą, a często przy zakupach w Inglocie na kwotę 40 zł można kupić je taniej bo tylko za 9 PLN.

14. Balea; Pflegende Reinigungstücher 3in1; Chusteczki oczyszczające do skóry suchej i wrażliwej (25 szt.; ok. 1,25 €).
Kupiłam je z zamiarem wykorzystania do demakijażu twarzy podczas różnych wyjazdów, niestety kiepsko się sprawdziły. Nie wiem czy trafiłam na taki egzemplarz czy co, ale wg mnie były one słabo nawilżone przez to do demakijażu całej twarzy potrzebowałam 3 szt. Po trzecim użyciu do demakijażu odpuściłam je sobie i zużyłam je do wycierania rąk po rozprowadzeniu podkładu na twarzy czy ogólnie do ścierania kosmetyków z rąk ;) Mam jeszcze jedno opakowanie, które zużyję i już do nich nie wrócę, chyba że to drugie opakowanie mnie oczaruje ;)


15. Bic; Miss Soleil; Jednorazowe maszynki do depilacji (4 szt.; ok. 13 PLN).
Moje ulubione maszynki. Kupuję je od jakiegoś czasu i jestem z nich zadowolona, bo dobrze suną po skórze i w połączeniu z żelem do golenia spisują się fantastycznie. Choć przyznam szczerze, że ostatnio kupiłam na próbę Gilette Venus 2 i spodobała mi się jeszcze bardziej, tylko cena jednej jednorazówki jest dosyć spora.


16./17. Balea; Bademomente; Sól do kąpieli o zapachu kwiatu wiśni i pomarańczy (80 g; 0,55 €).
Co jakiś czas kupuję te sole do kąpieli i ogólnie je lubię. Jedne pachną bardziej intensywnie inne mniej - wszystko zależy od wariantu zapachowego. Ostatnio jednak sięgam po nie rzadziej bo zdecydowanie bardziej spodobały mi się sole z firmy Dresdner Essenz ;)

18. Montagne Jeunesse; Juiced Orange Body Wash; Próbka żelu pod prysznic o zapachu świeżych pomarańczy.
Kiedyś dostałam książeczkę z różnymi saszetkami z firmy MJ, a że było to już jakiś czas temu to postanowiłam wziąć się z ich zużywanie. Po jednym użyciu nie mogę powiedzieć nic więcej prócz tego, że żel ładnie pachnie i dobrze się pieni.

19./20. Schaebens; Luxus Maske & Feuchtigkeits Maske; Maseczki do twarzy (ok. 1 €).
Uwielbiam maseczki z tej firmy, zawsze jak mam tylko okazję to robię sobie ich mały zapas. Wersję "luksusową" miałam po raz pierwszy i mimo, że dobrze nawilżała to nie wiem czy po nią sięgnę bo przy zmywaniu strasznie mazała się po skórze i pozbywałam się jej chyba z 5 minut. Fakt, że skóra była po niej gładka i miła w dotyku, ale początkowo przy nakładaniu szczypała mnie buzia. Natomiast wersję nawilżającą lubię i polecam.


21./22./23. Ebelin; Wattepads & Maxi-Pads; Płatki kosmetyczne zwykłe i te większe (140 szt./0,85 €; 40 szt./0,65 €).
O tych płatkach pisać też już nie będę bo pojawiają się w każdym moim denku. Uwielbiam je :)

24. Carea; Płatki kosmetyczne maxi (60 szt.; ok. 3 PLN).
Te płatki także bardzo lubię i sięgam po nie kiedy nie mam w zapasie tych niemieckich.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje kwietniowe zużycia. Nie licząc saszetek i opakowań po płatkach nie ma tego nie wiadomo ile, ale nie jest źle ;) Teraz mogę spokojnie posegregować puste opakowania, wyrzucić je i zacząć wrzucać nowe 'śmieci' do torby :)


30 komentarzy:

  1. Chyba muszę w końcu zainwestować w kawa hialuronowy.
    Tusz z Wibo fajnie się u mnie sprawdzał. Ale chyba ostatecznie wolę ten żółty z Lovely :)
    A masło z flosleku chcę w wersji czekoladowo-waniliowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *kwas, oczywiście ;)

      Usuń
    2. Anetko, kwas hialuronowy jak najbardziej Ci polecam.
      Podobnie jak masło z Flos Leku w wersji czekoladowo-waniliowej :)

      Usuń
  2. piękne denko:) zużywasz mniej więcej tyle samo co ja:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę na to masło Flosleku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo polubiłam się z odżywką TBS Rainforest Balance, ale to opakowanie jest bardzo nieprzemyślane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio widziałam, że większa pojemność ma opakowanie z pompką ;)

      Usuń
  5. uwielbiam żele do golenia Balea :) ten zmywacz Ebelin też mi bardzo przypadł do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żele do golenia z Balea są dobre i tanie :) i zmywacz z Ebelin i różowy i niebieski przypadł mi do gustu :)

      Usuń
  6. Mam ten szampon Balea w zapasach :)
    Spraye Glisskura kiedyś używałam, ale ostatecznie uznałam, że mi nie potrzebne, bo nic nie robią oprócz ułatwiania rozczesywania ;p A i tak po użyciu jakiejś odżywki nie mam z tym problemu.
    Tusz Wibo tez lubiłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ja tylko do tego celu używam tych odżywek w sprayu :))

      Usuń
  7. Muszę się w końcu wybrać po odżywkę Gliss Kur :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ile tego wszystkiego:P
    Miałam i chyba nawet mam jeszcze te maszynki Bic, ale strasznie mnie podrażniają. Chyba najgorsze jakie miałam:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ostatnio sporo osób się na nie skarży, u mnie póki co sprawdzają się bardzo dobrze :)

      Usuń
  9. Mam ten szampon Balea w zapasach ;)
    Zmywacz Ebelin miałam kiedyś i całkiem nieźle się spisywał ;)
    A zielony tusz Wibo wpadł do koszyka podczas zakupów w Rossku :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten zmywacz też lubię , płatki także i jedne i drugie. A te chusteczki Balea są słabe bo mi jedna tez nie wystarczyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja również uwielbiam odżywki dwufazowe z GlissKur i bibułki z Inglota, ale to już wiesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zmywacz Eberlin też mam i jestem z niego zadowolona :) jak będę miała możliwość to kupię kolejne buteleczki

    OdpowiedzUsuń
  13. Odżywki dwufazowe to nieodłączni towarzysze mojego dnia codziennego

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluje denka ;) troszke tego jest

    OdpowiedzUsuń
  15. Bibułki Inglota są niezastąpione! Masło z flos Lek miałam w wersji Liczi, było super, choć zapach nie do końca sobie trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przywiązałam się do odżywki z tej serii Gliss Kur, ale z jedwabiem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałam tę odzywkę z TBS wraz z szamponem i u mnie zupełnie na odwrót:) Szampon był genialny natomiast odżywka nie dawała sobie rady.
    Podpisuję się również pod tym opakowaniem. Jest koszmarne i wydobycie kosmetyku pod prysznicem to nie lada wyczyn;/

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję zużyć :) Masło Flos Lek muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zainteresowałaś mnie kremem po depilacji z Balea. Szkoda, że nie słyszałam o nim wcześniej, bo stosunkowo niedawno byłam w DMie. No cóż, poczekam sobie na jego zakup :P Następnym razem przy promo w Rossie chyba skuszę się na zieloną wersję tuszu z Wibo, bo czytałam o nim różne opinie, więc znowu nie chciałam ryzykować :P Nie chcę zapeszać, ale z antyperspirantu z Garniera (co prawda, innej wersji) jestem póki co zadowolona i miło zaskoczona:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zaglądanie na mojego bloga i pozostawiony komentarz :)
Każdy komentarz czytam i na pojawiające się pytania staram się zawsze odpowiedzieć :)

LinkinWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...