Trochę mnie tu z Wami nie było przez poprzednie 2 tygodnie, ale wracam do Was i mam nadzieję, że na dobre, choć choróbska niestety nas nie opuściły i wracają do nas ciągle ze zdwojoną siłą :(
Na pewno pod koniec lipca mnie nie będzie bo wyjeżdżam, do tego czasu postaram się jednak w miarę regularnie umieszczać notki :)
Dzisiaj przychodzę do Was z notką z czerwcowymi zużyciami.
W czerwcu w porównaniu z poprzednimi miesiącami moje denko jest mniejsze, no ale i tak się cieszę, że choć trochę pustych opakowań powędrowało do śmietnika.
Balea Vitalizing Shampoo. Szampon do włosów normalnych i lekko przetłuszczających się z rozmarynem i melisą.
Jest to mój pierwszy szampon Balea z tych zwykłych szamponów. Dla włosów normalnych myślę, że byłby dobry natomiast dla moich dość mocno przetłuszczających się był ok, ale nie powalił mnie na tyle, żeby do niego wrócić. Ziołowy zapach najpierw mnie drażnił bo był dość intensywny, z czasem jednak stracił na intensywności i był całkiem przyjemny. Być może pojawi się o tym produkcie oddzielna recenzja.
Balea Seidenglanz Spülung. Odżywka do włosów dodająca połysku z figą i perłą.
Używałam jej przez jakieś 2 miesiące ponieważ u mnie odżywki jakoś wolną schodzą, pomimo tego, że używam ich naprawdę regularnie. Tak jak i szampon tak i odżywka ta była moją pierwszą odżywką z firmy Balea. Włosy po tym produkcie są faktycznie błyszczące, nie są w żadnym wypadku obciążone, ale niestety miałam problem z rozczesaniem swoich włosów. A dla mnie odżywka ma przede wszystkim ułatwiać rozczesywanie włosów oraz ich nie obciążać.
Balea Duschöl. Olejek pod prysznic.
Kiedy pierwszy raz powąchałam ten olejek to jedyne co mi przyszło do głowy to "ale on śmierdzi". Jednak z czasem przyzwyczaiłam się do tego specyficznego zapachu i kupiłam nawet kolejną butelkę. Używam go tylko wtedy kiedy mam lenia, albo nie mam siły na balsamowanie ciała, czyli mniej więcej raz w tygodniu. Oczywiście nie jest to produkt, który zastąpi nam smarowidło do ciała, ale stosowany od czasu do czasu solo sprawia, że skóra danego dnia nie domaga się balsamu. O tym produkcie będzie oddzielna notka.
Balea Young Duschschaum. Truskawkowa pianka do mycia ciała.
To już moje drugie opakowanie tego produktu, w zapasach mam jeszcze jedno. Na całe szczęście :) Uwielbiam ten produkt. Ta konsystencja pianki jest tak delikatna i przyjemna, że nie ma się ochoty wychodzić spod prysznica, nie mówiąc już o zapachu, cudownym zapachu truskawek. O tej piance pisałam już jakiś czas temu -> klik. Szkoda, że w tym roku do niej nie powrócili i nie jest już dostępna.
Bielenda Ameryka Spa. Peruwiańska sól do kąpieli jagody acai & awokado.
Ten produkt wypatrzyłam na blogu Ani, która bardzo go zachwalała. I doskonale rozumiem dlaczego :)
Piękny, intensywny zapach sprawiał, że kąpiel z dodatkiem tej soli była naprawdę przyjemnością. Ponadto wystarczyło wsypać do wody dwie garści, żeby móc się cieszyć chwilą relaksu więc sól okazała się być w miarę wydajna. Na pewno sięgnę po kolejne sole z Bielendy.
Eveline. Superskoncentrowane serum modelujące do biustu.
O tym produkcie pisałam już dosyć dawno -> klik. W recenzji napisałam, że trzeciego opakowania nie kupię a jednak kupiłam. Jakoś tak się do tego produktu przyzwyczaiłam, że automatycznie jak mi się kończy - sięgam po kolejne opakowanie. Oczywiście biust nam od tego specyfiku nie urośnie, ale jest dobrze nawilżony i lekko ujędrniony. I mi to odpowiada.
Joanna Naturia. Kawowe masło do ciała.
Bardzo lubię masła do ciała z firmy Joanna. Miałam już wszystkie warianty zapachowe i wszystkie mi się podobały. Ładnie pachną, dobrze nawilżają normalną skórę, dosyć szybko się wchłaniają i są tanie. Wracam do nich bardzo często. O tym konkretnym maśle pisałam ostatnio tutaj.
Bath & Body Works Aruba Coconut. Balsam do ciała.
Nie chcę zbyt dużo teraz pisać o tym produkcie ponieważ z całą pewnością doczeka się oddzielnej recenzji. Na jego temat powiem tylko tyle, że dobrze nawilża, szybko się wchłania, ma przyjemną, lekką konsystencję i zabójczo pachnie :)
Balea Creme Seife. Mydło do rąk w płynie o zapachu brzoskwini i nektarynki.
To, że lubię kremowe mydła do rąk z firmy Balea pisałam już wielokrotnie. I moje zdanie w żaden sposób nie uległo zmianie. Mydła te są dosyć tanie, mają ładne zapachy, dobrze się pienią, dobrze myją i nie wysuszają skóry rąk. Mam kilka różnych mydeł do rąk z tej firmy w zapasie.
Essence 24 Hand Protection Balm. Krem do rąk o zapachu jabłka, cynamonu i ponczu.
O kremach do rąk Essence z zimowej limitowanki pisałam tutaj. Z całej trójki to właśnie ten zapach najbardziej przypadł mi do gustu, choć powiem szczerze, że pozostałe dwa także mi się podobają. Krem jest dosyć gęsty, ale dobrze się rozprowadza i szybko wchłania nie pozostawiając po sobie ani tłustej ani klejącej warstwy. Ja używam tych kremów głównie na noc (nakładam grubą warstwę) i jestem zadowolona z ich działania - rano budzę się z gładkimi łapkami.
Garnier Mineral InvisiCalm. Antyperspirant.
Jak już mogłyście zauważyć antyperspiranty Garniera pojawiają się praktycznie w każdym moim denku. Co tu dużo na ich temat mówić: spisują się u mnie naprawdę dobrze, a o to przecież chodzi :)
Love To The Fullest by Reese Witherspoon. Woda perfumowana.
Nie będę ukrywać, że nie potrafię opisywać zapachów wód toaletowych/perfumowanych dlatego też tego robić nie będę. Mogę powiedzieć tylko tyle, że był to zapach idealny na wiosnę: ani nie za ciężki ani nie za lekki. Bardzo mi się podobał i ubolewam nad faktem, że perfumy te nie są już dostępne w sprzedaży.
Essence Nail Art. Bezacetonowy zmywacz do paznokci.
Jeden z moich ulubionych zmywaczy, który radzi sobie ze wszystkimi lakierami, zarówno z tymi jasnymi jak i bardzo ciemnymi . Podczas zmywania nie rozmazuje lakieru dookoła, nie wysusza płytki paznokcia, jest dostępny w Naturze czy Hebe i jest niedrogi. W użyciu mam kolejną buteleczkę.
Ziaja. Bio-żel pod oczy i na powieki zmniejszający obrzęki.
Mimo, że mam bliżej do 30 niż dalej, moje oczy póki co są w miarę dobrej kondycji. Nie mam żadnych zmarszczek - jedyne z czym walczę to cienie pod oczami, które czasami wyglądają wręcz koszmarnie. Póki co jednak nie znalazłam kremu, który z moimi cieniami dałby sobie radę. Mam je od urodzenia i chyba taki już mój urok. Żelu pod oczy z Ziaji używałam codziennie rano przez ponad 2 miesiące i mogę powiedzieć, że dobrze nawilżał okolice pod oczami (aczkolwiek nie mam problemów z suchością w okolicach oczu), szybko się wchłaniał i nadawał pod makijaż. Natomiast zmniejszenia obrzęków pod oczami nie zauważyłam.
Ziaja. Naturalny oliwkowy odżywczy krem pod oczy i na powieki.
To już moje drugie opakowanie tego kremu. Stosuję go zazwyczaj jesienią i zimą, nakładając go na noc. Krem ten dobrze nawilża i natłuszcza zarówno okolice pod oczami jak i powieki a także dosyć szybko się wchłania. Nie podrażnił mnie, nie wywołał żadnego uczulenia, pieczenia czy swędzenia, a moje oczy są bardzo wrażliwe. Na pewno do tego kremu w sezonie jesienno-zimowym jeszcze powrócę.
Schaebens Totes Meer Maske. Maseczka z minerałami z Morza Martwego.
Jest to maseczka z algami, mająca na celu pozbycie się zaskórników. I muszę powiedzieć, że faktycznie maseczka ta sprawia, że zaskórników jest mniej a buzia jest oczyszczona. Dla mnie nr 2 jeśli chodzi o dotychczas używane przeze mnie maseczki oczyszczające w saszetkach. Nr 1 jest maseczka stricte oczyszczająca z tej samej firmy, która dodatkowo matuje buzię na kilka godzin. Jedyną wadą tych maseczek jest ich dostępność - mi te maseczki kupiła koleżanka w Niemczech.
Balea Peel-off Maske. Maseczka do twarzy typu 'peel off' z ekstraktem z bursztynu.
W odróżnieniu od poprzedniej maseczki - ta nie powaliła mnie na kolana. Przez pierwsze 3 minuty po nałożeniu maseczki szczypała mnie mocno cała twarz. Później to uczucie mijało, ale dochodzę do wniosku, że średnio lubię formę maseczek ściąganych - przyklejają mi się do włosów, a potem żeby je oderwać też trzeba sobie zadać trochę trudu. Zdecydowanie z niemieckich maseczek wolę te z firmy Schaebens.
Soraya. Żelowa maseczka do cery naczynkowej.
Przyjemna, 10 minutowa maseczka do twarzy. Oczywiście naczynek nam w żaden sposób nie usunie, ale przyjemnie koi moją buzię i sprawia, że wszelkie zaczerwienia są "uspokojone". Sięgam po nią zawsze kiedy coś mnie podrażni, bo przynosi mi ulgę.
Schaebens Kleopatra Maske. Maseczka do twarzy z mlekiem klaczy, olejkiem migdałowym i mleczkiem pszczelim.
Naprawdę bardzo przyjemna maseczka. Moja buzia po jej użyciu była dobrze nawilżona, gładka i miła w dotyku a ja sama mając tę maseczkę na twarzy czułam się zrelaksowana. Mam jeszcze 2 sztuki tej maseczki, na całe szczęście.
Palmolive Thermal Mineral Massage. Żel pod prysznic.
Próbki żelu pod prysznic Palmolive dostałam od mojej kochanej Zanki. Kiedyś zastanawiałam się nad jego zakupem, dobrze jednak że tego nie zrobiłam, bo zapach mi nie odpowiada. Jest dosyć "męski", przynajmniej dla mnie.
Tami. Bawełniane płatki kosmetyczne.
To chyba najlepsze płatki kosmetyczne dostępne w Polsce. Są naprawdę bardzo mięciutkie, przyjemnie się ich używa i co najważniejsze - nie rozwarstwiają się w ogóle. Dotychczas używane przeze mnie płatki z Biedronki mogą się przy tych schować.
Alouette. Suche ręczniczki do twarzy.
Pojawiają się u mnie w każdym denku. Używam ich na okrągło. Są niezwykle przyjemne i delikatne dla mojej buzi. Dużo lepsze od standardowych ręczników papierowych.
To by było na tyle jeśli chodzi o moje czerwcowe zużycia.
Nie ma tego dużo w porównaniu do poprzednich miesięcy ale nie jest też tego malutko.
Muszę teraz zacząć nadrabiać zaległości na Waszych blogach bo trochę mnie nie było, więc jestem do tyłu z wszelkimi postami :)
Życzę Wam miłego piątkowego wieczoru
Natalia
Essence 24 Hand Protection Balm. Krem do rąk o zapachu jabłka, cynamonu i ponczu.
O kremach do rąk Essence z zimowej limitowanki pisałam tutaj. Z całej trójki to właśnie ten zapach najbardziej przypadł mi do gustu, choć powiem szczerze, że pozostałe dwa także mi się podobają. Krem jest dosyć gęsty, ale dobrze się rozprowadza i szybko wchłania nie pozostawiając po sobie ani tłustej ani klejącej warstwy. Ja używam tych kremów głównie na noc (nakładam grubą warstwę) i jestem zadowolona z ich działania - rano budzę się z gładkimi łapkami.
Garnier Mineral InvisiCalm. Antyperspirant.
Jak już mogłyście zauważyć antyperspiranty Garniera pojawiają się praktycznie w każdym moim denku. Co tu dużo na ich temat mówić: spisują się u mnie naprawdę dobrze, a o to przecież chodzi :)
Love To The Fullest by Reese Witherspoon. Woda perfumowana.
Nie będę ukrywać, że nie potrafię opisywać zapachów wód toaletowych/perfumowanych dlatego też tego robić nie będę. Mogę powiedzieć tylko tyle, że był to zapach idealny na wiosnę: ani nie za ciężki ani nie za lekki. Bardzo mi się podobał i ubolewam nad faktem, że perfumy te nie są już dostępne w sprzedaży.
Essence Nail Art. Bezacetonowy zmywacz do paznokci.
Jeden z moich ulubionych zmywaczy, który radzi sobie ze wszystkimi lakierami, zarówno z tymi jasnymi jak i bardzo ciemnymi . Podczas zmywania nie rozmazuje lakieru dookoła, nie wysusza płytki paznokcia, jest dostępny w Naturze czy Hebe i jest niedrogi. W użyciu mam kolejną buteleczkę.
Ziaja. Bio-żel pod oczy i na powieki zmniejszający obrzęki.
Mimo, że mam bliżej do 30 niż dalej, moje oczy póki co są w miarę dobrej kondycji. Nie mam żadnych zmarszczek - jedyne z czym walczę to cienie pod oczami, które czasami wyglądają wręcz koszmarnie. Póki co jednak nie znalazłam kremu, który z moimi cieniami dałby sobie radę. Mam je od urodzenia i chyba taki już mój urok. Żelu pod oczy z Ziaji używałam codziennie rano przez ponad 2 miesiące i mogę powiedzieć, że dobrze nawilżał okolice pod oczami (aczkolwiek nie mam problemów z suchością w okolicach oczu), szybko się wchłaniał i nadawał pod makijaż. Natomiast zmniejszenia obrzęków pod oczami nie zauważyłam.
Ziaja. Naturalny oliwkowy odżywczy krem pod oczy i na powieki.
To już moje drugie opakowanie tego kremu. Stosuję go zazwyczaj jesienią i zimą, nakładając go na noc. Krem ten dobrze nawilża i natłuszcza zarówno okolice pod oczami jak i powieki a także dosyć szybko się wchłania. Nie podrażnił mnie, nie wywołał żadnego uczulenia, pieczenia czy swędzenia, a moje oczy są bardzo wrażliwe. Na pewno do tego kremu w sezonie jesienno-zimowym jeszcze powrócę.
Schaebens Totes Meer Maske. Maseczka z minerałami z Morza Martwego.
Jest to maseczka z algami, mająca na celu pozbycie się zaskórników. I muszę powiedzieć, że faktycznie maseczka ta sprawia, że zaskórników jest mniej a buzia jest oczyszczona. Dla mnie nr 2 jeśli chodzi o dotychczas używane przeze mnie maseczki oczyszczające w saszetkach. Nr 1 jest maseczka stricte oczyszczająca z tej samej firmy, która dodatkowo matuje buzię na kilka godzin. Jedyną wadą tych maseczek jest ich dostępność - mi te maseczki kupiła koleżanka w Niemczech.
Balea Peel-off Maske. Maseczka do twarzy typu 'peel off' z ekstraktem z bursztynu.
W odróżnieniu od poprzedniej maseczki - ta nie powaliła mnie na kolana. Przez pierwsze 3 minuty po nałożeniu maseczki szczypała mnie mocno cała twarz. Później to uczucie mijało, ale dochodzę do wniosku, że średnio lubię formę maseczek ściąganych - przyklejają mi się do włosów, a potem żeby je oderwać też trzeba sobie zadać trochę trudu. Zdecydowanie z niemieckich maseczek wolę te z firmy Schaebens.
Soraya. Żelowa maseczka do cery naczynkowej.
Przyjemna, 10 minutowa maseczka do twarzy. Oczywiście naczynek nam w żaden sposób nie usunie, ale przyjemnie koi moją buzię i sprawia, że wszelkie zaczerwienia są "uspokojone". Sięgam po nią zawsze kiedy coś mnie podrażni, bo przynosi mi ulgę.
Schaebens Kleopatra Maske. Maseczka do twarzy z mlekiem klaczy, olejkiem migdałowym i mleczkiem pszczelim.
Naprawdę bardzo przyjemna maseczka. Moja buzia po jej użyciu była dobrze nawilżona, gładka i miła w dotyku a ja sama mając tę maseczkę na twarzy czułam się zrelaksowana. Mam jeszcze 2 sztuki tej maseczki, na całe szczęście.
Palmolive Thermal Mineral Massage. Żel pod prysznic.
Próbki żelu pod prysznic Palmolive dostałam od mojej kochanej Zanki. Kiedyś zastanawiałam się nad jego zakupem, dobrze jednak że tego nie zrobiłam, bo zapach mi nie odpowiada. Jest dosyć "męski", przynajmniej dla mnie.
Tami. Bawełniane płatki kosmetyczne.
To chyba najlepsze płatki kosmetyczne dostępne w Polsce. Są naprawdę bardzo mięciutkie, przyjemnie się ich używa i co najważniejsze - nie rozwarstwiają się w ogóle. Dotychczas używane przeze mnie płatki z Biedronki mogą się przy tych schować.
Alouette. Suche ręczniczki do twarzy.
Pojawiają się u mnie w każdym denku. Używam ich na okrągło. Są niezwykle przyjemne i delikatne dla mojej buzi. Dużo lepsze od standardowych ręczników papierowych.
To by było na tyle jeśli chodzi o moje czerwcowe zużycia.
Nie ma tego dużo w porównaniu do poprzednich miesięcy ale nie jest też tego malutko.
Muszę teraz zacząć nadrabiać zaległości na Waszych blogach bo trochę mnie nie było, więc jestem do tyłu z wszelkimi postami :)
Życzę Wam miłego piątkowego wieczoru
Natalia
Jak dobrze, że już jesteś :*
OdpowiedzUsuńMartwiłam się.
Spore zużycia - świetnie :)
Słoneczko, dziękuję Ci bardzo :*
UsuńJa też się cieszę że już jestem - tęskniłam bardzo za Tobą i Twoimi wpisami na blogu :)
też się zastanawiałam gdzie jesteś, ale że i ja ostatnio mało bywam..
UsuńNajważniejsze, że wróciłaś :)
Kiedyś namiętnie używałam tego serum do biustu z Eveline :)mi zależało jedynie na podtrzymaniu jędrności- i sprawdzał się świetnie
Kasiu, ja to serum właśnie używam bo dobrze nawilża i trochę też ujędrnia biust :-)
Usuńspore denko!:)
OdpowiedzUsuńzawsze marzyłam o dm'wskich kosmetykach :D
DM'owskie kosmetyki są o tyle fajne, że są tanie a spora część jest dosyć dobra. Tylko dostępność słaba :(
Usuńjuż się martwiłam, że zniknęłaś :D Truskawkowa pianka na pewno pachnie nieziemsko..
OdpowiedzUsuńjestem jestem, mam nadzieję, że już nie zniknę :)
UsuńPianka truskawkowa pachnie fantastycznie!
Nabrałam ochoty na piankę i mydełko od Balei. Może chociaż tego drugiego nie wycofają :P Dużo zdrówka życzę!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) To mydełko z Balea cały czas jest dostępne.
UsuńPrrrry szalona :D Nie za dużo tego? :)
OdpowiedzUsuńAś, wcale nie tak dużo :-)
Usuń(Troszkę nie na temat)tak teraz zauważyłam że w przeczytanych książkach masz 'Ciemniejszą stronę Greya' pisałaś gdzieś na blogu o swoich wrażeniach o tej trylogii?
OdpowiedzUsuńOstatnio 'wpadłam' trochę w sidła tej historii i czekam na 3 część, którą mi koleżanka z Pl przywiezie :)
Dużo osób strasznie ją krytykują w internecie, więc nie wiem czy ja się nie znam czy jak.. ale miło mi się poprzednie dwie części czytało :)
Kasiu, mi całą trylogie Grey'a czytało sie bardzo dobrze :-) Wiem, że dużo osób krytykuje te książki ale mi się podobały :-)
UsuńBalea pianka jest rewelacyjna uwielbiam jej zapach
OdpowiedzUsuńEveline do biustu u mnie lekko podnosi,a le nie powiększa
Ja w powiększające właściwosci tego typu preparatów nie wierzę ;-)
UsuńKilka kosmetyków miałam zwłaszcza z Balea. Również uwielbiam płatki Tami. :) Szkoda, że są dość słabo dostępne. :)
OdpowiedzUsuńDostępność płatków Tami faktycznie jest słaba. Widzialam je tylko w Hebe i w Realu ;-)
UsuńCałkiem konkretne denko :)
OdpowiedzUsuńPoprzednie były większe ale w sumie to też nie jest najgorsze :-)
UsuńCudny słonik :)
OdpowiedzUsuńMoje dziecko uparło sie, że słonik koniecznie musi być na zdjęciach :-)
Usuńroche teg sie uzbieralo :)
OdpowiedzUsuńMam ogromna nadzieje ze te kremy do rak z essence zimowe znow bda w ym roku- sa rewelacyjne;)
Toniu, ja też mam taką nadzieję.
UsuńI mam ogromną nadzieję, że mi na nie zapolujesz :-)
dużo Balei się zużyło, muszę zapoznać się z tym zmywaczem od E.
OdpowiedzUsuńZmywacz od Essence naprawdę polecam.
UsuńMam mgiełkę kokosową z B&BW i uwielbiam jej zapach! :))
OdpowiedzUsuńJa zaczynam żałować, że nie skusiłam się na żadną mgiełkę z B&BW :-(
UsuńOlejku z Balea jeszcze nie miałam, a miałam zamiar kupić już kilka razy ;P z szamponów tych owocowych miałam tylko jakiś morelowy i baaardzo go nie lubiłam, teraz mam Oil repair z serii professional i o wiele lepszy jest :)
OdpowiedzUsuńTen żel Palmolive kojarzy mi się z czasami kilka lat w tył, bo tata często go kupował. Lubiłam go, dość świeży zapach... fakt, trochę męski, ale przyjemny na lato.
Dziwne, że wcześniej nie obserwowałam Twojego bloga, bo jest super :)
Agusiak, dziękuję bardzo za miłe słowa i cieszę się, że Ci się u mnie podoba :-)
UsuńOlejek z Balea polecam. A z tej serii morelowej mam odżywkę do włosów i bardzo ją lubię. Szampon też mam ale jeszcze nie używałam :-)
widzę, że Balea rządzi :)
OdpowiedzUsuńJakoś w czerwcu trochę Balea mi się uzbierało :-)
UsuńMuszę koniecznie kupić ten zmywacz z Essence, bo Isany mam już dość! Strasznie wysusza mi paznokcie i skórki :(
OdpowiedzUsuńKarotko, spróbuj ten z Essence, jest naprawdę delikatny.
UsuńSpooooro tego, ale większości nie znam :)))
OdpowiedzUsuńObserwuję :))
Buziaki
xo xo xo xo xo xo
gratuluję zużyć :)
OdpowiedzUsuńjakie duże denko! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję sporego zużycia,również lubię produkty Bath&Body Works:)pachną obłędnie.
OdpowiedzUsuńWidzę wśród Twoich zużytków również moich dwóch ulubieńców - ręczniczki Alouette i antyperspirant Garniera :) Ten niepodrażniający po depilacji jest najlepszy :)
OdpowiedzUsuń