W którejś notce pisałam Wam, że za peelingami do ciała nie przepadam, a właściwie nie za kosmetykami a za samym procesem peelingowania ciała. Robię to jednak raz w tygodniu, żeby pozbyć się martwego naskórka. A jak już robię to raz w tygodniu to staram się sięgać po kosmetyki dość mocno drapiące. Poprzednim drapakiem jakiego używałam był również peeling z Farmony o zapachu wanilii i indyjskich daktyli, który był dobry ale jego zapach mi nie odpowiadał. Dzisiaj z kolei przestawię Wam jego brata czy kuzyna czyli szarlotkowy peeling do mycia ciała również od Farmony.
OD PRODUCENTA
Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk o kuszącym zapachu słodkiej szarlotki z bitą śmietaną i zmysłowym cynamonem został stworzony do codziennej pielęgnacji i mycia ciała, dla osób, które dbają o zdrowy wygląd skóry i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura doskonale myje i odświeża skórę, nie powodując jej wysuszenia. Drobinki peelingujące usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, a delikatna piana o zniewalającym zapachu rajskiego deseru dodaje energii, uwodzi i inspiruje, wyraźnie poprawiając nastrój. Regularne stosowanie Szarlotkowego peelingu do mycia ciała doskonale odżywia skórę i poprawia jej sprężystość oraz pozostawia długotrwały uwodzicielsko słodki zapach i aksamitnie gładką skórę.
Sposób użycia: Peeling nanieść na zwilżoną skórę wykonując delikatny masaż ciała. Następnie dokładnie spłukać wodą.
SKŁAD
MOJA OPINIA
Peeling otrzymujemy w 225 ml butelce wykonanej z plastiku, choć nie tak miękkiego jak kremy do rąk. Jest on twardszy ale spokojnie z tego opakowania można wydobyć produkt i da się je nacisnąć. Bardzo lubię opakowania Farmony w sensie wizualnym, są niezwykle "apetyczne" i na półkach sklepowych zawsze przyciągają mój wzrok. Tak jak nieraz mam problemy z odnalezieniem jakiś produktów, tak z Farmoną nie mam tego problemu nigdy. Opakowanie jest zamykane tak jak i żele pod prysznic na "klik" czy jak ktoś woli na "pstryczek". Bez problemu można je otworzyć nawet mokrymi rękoma podczas prysznica.
Żeby wydobyć produkt, radzę butelkę trzymać postawioną na głowie albo postawić ją tak na kilkanaście minut przed zrobieniem peelingu - wtedy wszystko ładnie spływa do otworu wylotowego i nie ma żadnego problemu z wydobyciem kosmetyku. Na początku stawiałam butelkę normalnie, ale to ciągłe potrząsanie butelką w celu wylania peelingu na rękę doprowadzało mnie do szału.
Konsystencja peelingu nie jest ani zbyt rzadka ani zbyt gęsta - powiedziałabym że jest w sam raz. Nic się nie przelewa przez palce, produkt nigdzie nie ucieka. Drobinek peelingujących jest całkiem sporo i uwaga - te drobinki są naprawdę ostre! Absolutnie mi to nie przeszkadza ponieważ lubię mocne zdzieraki. Nie wiem tylko, dlaczego producent uważa, że produkt ten nadaje się do codziennego użytku. Gdybym używała go codziennie to chyba bym pozbyła się całej skóry a nie martwego naskórka ;) Ilekroć robię ten peeling to mąż mnie się pyta czy byłam może na solarium (choć nigdy nie chodzę bo nie przepadam za opalaniem się) bo skórę mam czerwoną jak wóz strażacki. Jednak po zrobieniu peelingu nic mnie nie boli ani nie piecze i gdyby mąż mi nie powiedział, że mam np. czerwone plecy to bym pewnie nawet o tym nie wiedziała. Jedyne miejsce na które uważam to piersi i dekolt, ponieważ w tych miejscach faktycznie odczuwam ostrość tego peelingu.
Jeśli chodzi o zdzieranie martwego naskórka to szarlotkowy peeling radzi sobie z tym bardzo dobrze. Skóra po jego użyciu jest gładka i miła w dotyku. Leniuszki mogłyby sobie odpuścić balsamowanie, choć ja odpuszczam je sobie tylko w przypadku peelingów cukrowych, które pozostawiają na skórze tłustawą warstewkę. Peeling ten także bardzo dobrze spisuje się jako produkty myjący - przed jego wykonaniem nie odczuwam potrzeby czy konieczności użycia żelu pod prysznic. Skóra po nim jest czysta i faktycznie odświeżona.
Niewątpliwym atutem tego produkt, prócz mycia ciała i zdzierania martwego naskórka jest jego fantastyczny zapach. Ilekroć go używam to faktycznie czuję się, jakbym była w mojej ulubionej kawiarni PI i jadła serwowaną tam szarlotkę z bitą śmietaną i cynamonem :) Wiem, że kosmetyki Farmony albo się kocha albo nienawidzi za ich intensywne zapachy, ten jednak jest wyjątkowo udany. I tak jak nie przepadam za robieniem peelingów do ciała tak po ten raz w tygodniu sięgam z wielką przyjemnością właśnie ze względu na zapach.
- pojemność: 225 ml
- cena: ok. 13 zł (kupiłam w komplecie razem z masłem do ciała za 27 zł)
- dostępność: Douglas, SP, sklepy internetowe
PS. W zapasach mam jeszcze masło do ciała z tej serii - sama jestem ciekawa jak się ono sprawdzi bo czytałam o nim różne skrajne opinie.
Musi pachnieć pięknie :)
OdpowiedzUsuńoj tak Aś, zapach jest cudowny :)
UsuńPewnie podobny do Twojego kremiku do łapek o którym pisałaś ostatnio :)
Zapach kusi <3
OdpowiedzUsuńpachnie obłędnie :)
Usuńa mnie takie 'jedzeniowe' zapachy szybko przytłaczają. Miałam żel do mycia z tej serii farmony o zapachu czekolady i pistacji, męczyłam go bardzo długo :(
OdpowiedzUsuńja mam otwartych czasami kilka żeli pod prysznic i stosuję je zamiennie, żeby mi się zapachy właśnie nie przejadły, bo czasami na dłuższą metę co poniektóre potrafią przytłaczać
Usuńbardzo lubię ten peeling, żałuję, że mam go już na wykończeniu:(
OdpowiedzUsuńmój też dobija już dna :(
UsuńZnasz moje podejście do Farmony ;)
OdpowiedzUsuńZnam znam Kochana i oczywiście je rozumiem :)
UsuńNa mojej wiosce go nie ma, ale już postanowione, że go kupię :D
OdpowiedzUsuńPS. Strasznie mi się podobają Twoje zdjęcia na kanapie, wykładzinie czy czymś tam :P
UsuńDziękuję Ci bardzo :*
UsuńTo moja kanapa :) Robiłam już zdjęcia wszędzie ale tylko na tej kanapie wychodzą dobrze, więc tak już ze mną ona pozostała :P
Zdzierak pierwsza klasa, zapach o niebo lepszy niż w maśle z tej samej serii,ale jednak trzeba z nim ostrożnie, jak ktoś posiada wrażliwą skórę.
OdpowiedzUsuńW 100% się z Tobą Asiu zgadzam :)
UsuńMusi pięknie pachnieć, jak wiekszośc kosmetykow tej marki :)
OdpowiedzUsuńPachnie niesamowicie, zdecydowanie należę do zwolenników ich zapachów ;)
UsuńPo tej nazwie już sobie wyobrażam, jak musi ślicznie pachnieć :)
OdpowiedzUsuńale to musi pięknie pachnieć ;)
OdpowiedzUsuńPrzyglądałam się tej serii ale mnie nie przekonuje zapach.
OdpowiedzUsuńCo za opakowanie ;D Nic, tylko zjeść! :)
OdpowiedzUsuńZapach mnie uwiódł :) Testowałam na targach ale jeszcze nie kupiłam. Moja mama nie jest fanką tego typu zapachów, więc jeżeli na coś z tej szarlotkowej serii się skuszę będzie to pewnie masło do ciała (każda ma swoje, a żel mamy wspólny).
OdpowiedzUsuńja też go chce! :D na pewno kupię na najbliższym urlopie w Pl
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jak pięknie musi pachnieć :) Uwielbiam kosmetyki Farmony ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*
Lubię zapachy Farmony:)) Także lubię peelingi, skóra dużo zyskuje po takim zabiegu:))
OdpowiedzUsuń