Dzisiaj przychodzę do Was z sierpniowym denkiem a tak w zasadzie to można powiedzieć, że i z lipcowym, bo kilka z tych produktów zużyłam w lipcu.
Mimo braku czasu do systematycznej pielęgnacji w okresie 'wakacyjnym' cieszę się, że choć trochę pustych opakować powędrowało do śmietnika :)
BeBeauty Spa. Sól do kąpieli trawa cytrynowa i bambus.
Jak większość z Was zapewne wie jest to sól pochodząca z naszej Biedronki. I muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo lubię te sole bo są tanie i mają całkiem fajne zapachy. Ten zapach był idealny na sezon wiosenno-letni. Jeśli chodzi o właściwości, to niczym się nie różni od swojej 'siostry' o której pisałam tutaj.
Balea Juicy Melon Dusche. Żel pod prysznic o zapachu melona.
Żele firmy Balea to jedne z moich ulubionych żeli. Są bardzo tanie, bo kosztują ok. 0,65€, ładnie pachną, dobrze się pienią, dobrze myją i przede wszystkim nie wysuszają mojej skóry. Ten konkretny pochodzi bodajże z zeszłorocznej letniej edycji limitowanej. Zapach jest dosyć słodki, ale całkiem przyjemny. Gdyby była możliwość to pewnie kupiłabym jeszcze jedno opakowanie tego produktu, ale mam jeszcze sporo innych żeli z tej firmy do zużycia.
Farmona Tutti Frutti. Peeling do ciała wiśnia i porzeczka.
O tym produkcie na pewno pojawi się osobna recenzja, bo zdecydowanie na nią zasługuje. Teraz powiem tylko tyle, że obecnie jest to jeden z moich ulubionych peelingów do ciała. Wygląda niby niepozornie, ale jest konkretny jeśli chodzi o zdzieranie martwego naskórka. I pięknie pachnie!
W łazience stoi drugie opakowanie tyle, że o innym zapachu.
W łazience stoi drugie opakowanie tyle, że o innym zapachu.
Alverde Aroma Pflegeol Kokos. Kokosowy olejek do ciała.
Na początku nie polubiłam się z zapachem tego produktu (mimo, że zapach kokosu w kosmetykach uwielbiam), jednak z czasem coraz bardziej zaczął mi się podobać. I to na tyle, że kupiłam kolejną buteleczkę. Początkowo można wyczuć w tym olejku alkohol, ale po krótkim czasie jest on już niewyczuwalny i pachnie niczym serek danio. Dobrze nawilża i natłuszcza, a nałożony na wilgotną skórę całkiem szybko się wchłania. Właściwościami nie odbiega od jego porzeczkowego brata, o którym pisałam tutaj.
Isana Creme-Ol Lotion. Kremowy balsam do ciała z olejkiem arganowym.
Kupiłam ten produkt po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na jego temat i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Balsam ten ma bardzo przyjemny zapach, taki kobiecy, dobrze nawilża ciało i szybciutko się wchłania. Do tego wszystkiego jest dosyć tani i w miarę wydajny. Na sezon wiosenno-letni jest idealny.
Avene Eau Thermale. Woda termalna.
Kupiona jeszcze w zeszłe wakacje na promocji w SP, a używana dopiero w tym roku. Muszę powiedzieć, że do wód termalnych podchodzę jak pies do jeża. Lubię ten produkt, ale raczej zaliczyłabym go do kategorii produktów, bez których da się żyć. Czasami stosowałam tę wodę zamiast toniku, a w upały spryskiwałam nią sobie twarz w ciągu dnia. Spisywała się dobrze, ale denerwowało mnie to, że trzeba ją osuszać. Dlatego teraz zdecydowałam się na wodę termalną Uriage.
Soraya. Nawilżanie & Dotlenienie. Tonik odświeżający.
O tym produkcie na pewno będzie oddzielna recenzja. Kupiłam go co prawda tylko dlatego, że nie było mojego ulubionego toniku z Lirene a pamiętałam, że ktoś na blogu ten konkretny tonik polecał. I muszę powiedzieć, że lubię go tak samo jak tonik Lirene. Dobrze odświeża buzię, oczyszcza z resztek makijażu i nie pozostawia klejącej powłoki. Kupię go na pewno jeszcze nie raz.
Alverde Sensitiv Reinigungs Schaum. Pianka do mycia twarzy.
Uwielbiam ten produkt i bardzo ubolewam nad tym, że został wycofany z DM-u. Zrobiłam co prawda mały zapas tej pianki, ale została mi już tylko jedna buteleczka. Bardzo spodobała mi się forma pianki do oczyszczania buzi, jest to zupełnie inne uczucie niż w przypadku nakładanego na twarz żelu. Ta konkretna pianka dobrze oczyszcza buzię z makijażu, jest całkiem wydajna i co najważniejsze - nie wysusza skóry twarzy. Jedyne na co trzeba uważać to oczy, bo kiedy się do nich dostanie to szczypią. Gdyby była dostępna to na pewno bym kupiła jeszcze kilka opakowań.
Balea Sanfte Waschcreme. Delikatny krem do mycia twarzy.
To było moje drugie opakowanie tego produktu a w użyciu mam obecnie trzecie. Używam tego kremu zazwyczaj rano albo czasami wieczorem do zmycia resztek makijażu. To co mi się w nim bardzo podoba to to, że po jego użyciu buzia nie jest ściągnięta i nie trzeba od razu chwytać za tonik i krem bo buzia jest gładka i przyjemna w dotyku. Zresztą nie będę się rozpisywać bo pisałam o tym produkcie jakiś czas temu -> klik!
Yves Rocher Liquid Hand Soap Organic Vanilla. Mydło do rąk w płynie o zapachu wanilii.
Kupiłam to mydło już jakiś czas temu, ale stało i czekało na swoją kolej. Jest to całkiem przyjemny produkt: dobrze domywa ręce z wszelkiego brudu, pięknie pachnie (nie jest słodkie czy mdłe jak to czasami w przypadku wanilii bywa) i jest dosyć wydajne. Jedynym jego minusem jest zbyt krótka rurka od pompki, ponieważ sporo produktu zostaje w butelce na dnie i nie można go wydobyć. I oczywiście cena, bo koszt tego mydła to ok. 16 PLN.
Soap & Glory Hand Food. Krem do rąk.
O tym kremie do rąk na pewno ukaże się oddzielna recenzja. Narazie powiem tylko tyle, że ze wszystkich kosmetyków używanych w sierpniu ten stał się moim niekwestionowanym ulubieńcem. Dobrze nawilża dłonie, jest wydajny i pięknie pachnie, niczym perfumy. Na szczęście mam jeszcze jedną tubkę w zapasach :)
Oriflame Feet Up. Krem do stóp na noc awokado i aloes.
Wydawało mi się, że pisałam już o tym produkcie, ale nie mogę znaleźć recenzji. Jest to moje drugie opakowanie tego kremu i na pewno nie ostatnie. Dobrze nawilża - stopy są po nim gładziutkie, szybko się wchłania i ładnie pachnie. Postaram się skrobnąć o nim recenzję.
Balea Beruhigende Hautcreme. Krem łagodzący po depilacji.
Pisałam o nim całkiem niedawno -> klik. Jest to produkt którego braku sobie nie wyobrażam. Przyjemnie łagodzi skórę po depilacji dzięki czemu nie mam problemów ze swędzeniem a czasami nawet nie wyskakują mi żadne czerwone kropki. Krem ten dzięki śliskiej konsystencji dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia żadnej tłustej czy klejącej warstwy. Jeśli będziecie miały okazję po niego sięgnąć to polecam.
Tony Moly Shiny Foot Peeling Liquid. Peeling do stóp.
O tym produkcie na pewno będzie oddzielna notka. Robiłam go kilka dni temu i póki co czekam na efekty, dlatego też nie jestem w stanie się jeszcze o nim wypowiedzieć.
Balea Jeden Tag Shampoo Himbeere. Malinowy szampon do włosów.
Szampon pochodzący z zeszłorocznej limitki, teraz jest taki w wersji bodajże jagodowej. Miałam dwa opakowania tego produktu i nie mam mu nic do zarzucenia bo robił to co miał robić, czyli dobrze mył włosy z wszelkich zanieczyszczeń. Ponadto dobrze się pienił i cudownie pachniał malinami. Trochę plątał włosy, ale od czego są odżywki ;)
Balea Feuchtigkeits Spulung. Odżywka do włosów mango i aloes.
Na temat tego produktu będzie oddzielna recenzja. Pamiętam, że bardzo tę odżywkę zachwalała Beauty_Station, a że bardzo lubię czytać tego bloga to postanowiłam podczas niemieckich szaleństw kupić ten produkt. I nie zawiodłam się. Teraz powiem tylko tyle, że zarówno z szamponem z tej samej serii jak i z każdym innym doskonale daje sobie radę.
Garnier Mineral Invisi Calm. Antyperspirant.
Te dezodoranty pojawiają się praktycznie w każdym moim denku, więc nie będę się na ich temat rozpisywać. Robią to co mają robić, czyli chronią przed potem i przyjemnie pachną. A użyte od razu po depilacji nie powodują szczypania.
Alverde Over Night Coffein Serum. Serum do rzęs.
Jakiś czas temu miałam spory problem z wypadającymi rzęsami. Bez żadnej konkretnej przyczyny zaczęły wpadać i z dnia na dzień coraz bardziej się sypały. Postanowiłam kupić produkt z Alverde, ponieważ poprzednia odżywka (która jest już niedostępna) była wychwalana. I przy systematycznym, dłuższym stosowaniu widać efekty, ale naprawdę trzeba uzbroić się w trochę cierpliwości. W użyciu mam kolejne opakowanie tego produktu.
Wibo Dollslash. Tusz do rzęs.
Produkt przez wiele osób wychwalany, a do tego wszystkiego bardzo tani. W promocji -40% w Rossmannie kosztował zaledwie 6 PLN. Na rzęsach wygląda całkiem ładnie, bo szczoteczka fajnie je rozdziela, ale niestety u mnie w ciągu dnia się kruszył. Może dam mu jeszcze kiedyś szansę ale póki co wróciłam do swojego ulubionego tuszu Wonder Lash.
Palmer's Dark Chocolate & Cherry Lip Butter. Balsam do ust czekoladowo-wiśniowy.
Jakiekolwiek produkty do ust zużywam bardzo wolno, bo zwyczajnie zapominam o ich smarowaniu. Ten produkt jednak jak na moje możliwości zużyłam dosyć szybko, bo jego zapach sprawiał, że sięgałam po niego bardzo często. Ale nie tylko zapach jest mocną stroną tego produktu. Otóż balsam ten dobrze nawilża usta pozostawiając na nich bezbarwną taflę. W tym czasie kiedy go używałam usta nie były ani przez chwilę przesuszone. Jest to balsam, do którego na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
Past do zębów raczej nie pokazuję w denkach, ale chciałam Wam pokazać, jakie pasty zazwyczaj możecie zastać u mnie w łazience ;)
Facelle 20 Intim Pflegetucher. Chusteczki do higieny intymnej.
Całkiem niedawno uważałam tego typu produkty za zbędny gadżet. O przydatności takich chusteczek przekonałam się podczas wyjazdu i dłuższych wyjść i od tamtej pory nie opuszczają one mojej torebki. Te konkretne przyjemnie odświeżają w ciągu dnia a także co bardzo ważne - dobrze się wyjmują z opakowania i nie drą (jak to w niektórych przypadkach bywa). Teraz testuję inne ale do tych z pewnością wrócę.
Bic Miss Soleil. Maszynki jednorazowe do golenia.
Ostatnimi czasy moje ulubione. Do tej pory stosowałam Bic Pure3 (takie zielone), ale chyba się trochę pogorszyły bo strasznie podrażniały mi skórę i ciągle moje nogi były pozacinane. Postanowiłam wypróbować coś innego, a że te były w promocji to wrzuciłam je do koszyczka. I nie żałuję bo są zdecydowanie lepsze od swoich poprzedników, dzięki czemu ja nie chodzę z nogami pełnymi strupków :)
Alouette Einmal Waschlappen. Suche ręczniczki do twarzy.
Obowiązkowy produkt w każdym moim denku. Odkąd sięgnęłam po nie po raz pierwszy to nie wyobrażam sobie wycierania twarzy zwykłym ręcznikiem. Są bardzo higieniczne i niezwykle mięciutkie. Kupuję na okrągło.
Ebelin 140 Wattepads. Płatki kosmetyczne 100% bawełny.
Ostatnimi czasy moje ulubione. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy więc zostało mi już tylko pół paczki do wykorzystania, ale niebawem może uda mi się uzupełnić ich braki. To naprawdę najlepsze płatki jakich używałam, zaraz po nich są jeszcze te z firmy Tami.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje ostatnie zużycia.
Myślałam, że pójdzie mi dużo gorzej, a tymczasem trochę pustych opakowań się nazbierało.
W minionym miesiącu co prawda zabrakło czasu na maseczki do twarzy itp. ale mam zamiar to wszystko nadrobić :)
Natalia
Na początku nie polubiłam się z zapachem tego produktu (mimo, że zapach kokosu w kosmetykach uwielbiam), jednak z czasem coraz bardziej zaczął mi się podobać. I to na tyle, że kupiłam kolejną buteleczkę. Początkowo można wyczuć w tym olejku alkohol, ale po krótkim czasie jest on już niewyczuwalny i pachnie niczym serek danio. Dobrze nawilża i natłuszcza, a nałożony na wilgotną skórę całkiem szybko się wchłania. Właściwościami nie odbiega od jego porzeczkowego brata, o którym pisałam tutaj.
Isana Creme-Ol Lotion. Kremowy balsam do ciała z olejkiem arganowym.
Kupiłam ten produkt po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na jego temat i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Balsam ten ma bardzo przyjemny zapach, taki kobiecy, dobrze nawilża ciało i szybciutko się wchłania. Do tego wszystkiego jest dosyć tani i w miarę wydajny. Na sezon wiosenno-letni jest idealny.
Avene Eau Thermale. Woda termalna.
Kupiona jeszcze w zeszłe wakacje na promocji w SP, a używana dopiero w tym roku. Muszę powiedzieć, że do wód termalnych podchodzę jak pies do jeża. Lubię ten produkt, ale raczej zaliczyłabym go do kategorii produktów, bez których da się żyć. Czasami stosowałam tę wodę zamiast toniku, a w upały spryskiwałam nią sobie twarz w ciągu dnia. Spisywała się dobrze, ale denerwowało mnie to, że trzeba ją osuszać. Dlatego teraz zdecydowałam się na wodę termalną Uriage.
Soraya. Nawilżanie & Dotlenienie. Tonik odświeżający.
O tym produkcie na pewno będzie oddzielna recenzja. Kupiłam go co prawda tylko dlatego, że nie było mojego ulubionego toniku z Lirene a pamiętałam, że ktoś na blogu ten konkretny tonik polecał. I muszę powiedzieć, że lubię go tak samo jak tonik Lirene. Dobrze odświeża buzię, oczyszcza z resztek makijażu i nie pozostawia klejącej powłoki. Kupię go na pewno jeszcze nie raz.
Alverde Sensitiv Reinigungs Schaum. Pianka do mycia twarzy.
Uwielbiam ten produkt i bardzo ubolewam nad tym, że został wycofany z DM-u. Zrobiłam co prawda mały zapas tej pianki, ale została mi już tylko jedna buteleczka. Bardzo spodobała mi się forma pianki do oczyszczania buzi, jest to zupełnie inne uczucie niż w przypadku nakładanego na twarz żelu. Ta konkretna pianka dobrze oczyszcza buzię z makijażu, jest całkiem wydajna i co najważniejsze - nie wysusza skóry twarzy. Jedyne na co trzeba uważać to oczy, bo kiedy się do nich dostanie to szczypią. Gdyby była dostępna to na pewno bym kupiła jeszcze kilka opakowań.
Balea Sanfte Waschcreme. Delikatny krem do mycia twarzy.
To było moje drugie opakowanie tego produktu a w użyciu mam obecnie trzecie. Używam tego kremu zazwyczaj rano albo czasami wieczorem do zmycia resztek makijażu. To co mi się w nim bardzo podoba to to, że po jego użyciu buzia nie jest ściągnięta i nie trzeba od razu chwytać za tonik i krem bo buzia jest gładka i przyjemna w dotyku. Zresztą nie będę się rozpisywać bo pisałam o tym produkcie jakiś czas temu -> klik!
Yves Rocher Liquid Hand Soap Organic Vanilla. Mydło do rąk w płynie o zapachu wanilii.
Kupiłam to mydło już jakiś czas temu, ale stało i czekało na swoją kolej. Jest to całkiem przyjemny produkt: dobrze domywa ręce z wszelkiego brudu, pięknie pachnie (nie jest słodkie czy mdłe jak to czasami w przypadku wanilii bywa) i jest dosyć wydajne. Jedynym jego minusem jest zbyt krótka rurka od pompki, ponieważ sporo produktu zostaje w butelce na dnie i nie można go wydobyć. I oczywiście cena, bo koszt tego mydła to ok. 16 PLN.
Soap & Glory Hand Food. Krem do rąk.
O tym kremie do rąk na pewno ukaże się oddzielna recenzja. Narazie powiem tylko tyle, że ze wszystkich kosmetyków używanych w sierpniu ten stał się moim niekwestionowanym ulubieńcem. Dobrze nawilża dłonie, jest wydajny i pięknie pachnie, niczym perfumy. Na szczęście mam jeszcze jedną tubkę w zapasach :)
Oriflame Feet Up. Krem do stóp na noc awokado i aloes.
Wydawało mi się, że pisałam już o tym produkcie, ale nie mogę znaleźć recenzji. Jest to moje drugie opakowanie tego kremu i na pewno nie ostatnie. Dobrze nawilża - stopy są po nim gładziutkie, szybko się wchłania i ładnie pachnie. Postaram się skrobnąć o nim recenzję.
Balea Beruhigende Hautcreme. Krem łagodzący po depilacji.
Pisałam o nim całkiem niedawno -> klik. Jest to produkt którego braku sobie nie wyobrażam. Przyjemnie łagodzi skórę po depilacji dzięki czemu nie mam problemów ze swędzeniem a czasami nawet nie wyskakują mi żadne czerwone kropki. Krem ten dzięki śliskiej konsystencji dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie pozostawia żadnej tłustej czy klejącej warstwy. Jeśli będziecie miały okazję po niego sięgnąć to polecam.
Tony Moly Shiny Foot Peeling Liquid. Peeling do stóp.
O tym produkcie na pewno będzie oddzielna notka. Robiłam go kilka dni temu i póki co czekam na efekty, dlatego też nie jestem w stanie się jeszcze o nim wypowiedzieć.
Balea Jeden Tag Shampoo Himbeere. Malinowy szampon do włosów.
Szampon pochodzący z zeszłorocznej limitki, teraz jest taki w wersji bodajże jagodowej. Miałam dwa opakowania tego produktu i nie mam mu nic do zarzucenia bo robił to co miał robić, czyli dobrze mył włosy z wszelkich zanieczyszczeń. Ponadto dobrze się pienił i cudownie pachniał malinami. Trochę plątał włosy, ale od czego są odżywki ;)
Balea Feuchtigkeits Spulung. Odżywka do włosów mango i aloes.
Na temat tego produktu będzie oddzielna recenzja. Pamiętam, że bardzo tę odżywkę zachwalała Beauty_Station, a że bardzo lubię czytać tego bloga to postanowiłam podczas niemieckich szaleństw kupić ten produkt. I nie zawiodłam się. Teraz powiem tylko tyle, że zarówno z szamponem z tej samej serii jak i z każdym innym doskonale daje sobie radę.
Garnier Mineral Invisi Calm. Antyperspirant.
Te dezodoranty pojawiają się praktycznie w każdym moim denku, więc nie będę się na ich temat rozpisywać. Robią to co mają robić, czyli chronią przed potem i przyjemnie pachną. A użyte od razu po depilacji nie powodują szczypania.
Alverde Over Night Coffein Serum. Serum do rzęs.
Jakiś czas temu miałam spory problem z wypadającymi rzęsami. Bez żadnej konkretnej przyczyny zaczęły wpadać i z dnia na dzień coraz bardziej się sypały. Postanowiłam kupić produkt z Alverde, ponieważ poprzednia odżywka (która jest już niedostępna) była wychwalana. I przy systematycznym, dłuższym stosowaniu widać efekty, ale naprawdę trzeba uzbroić się w trochę cierpliwości. W użyciu mam kolejne opakowanie tego produktu.
Wibo Dollslash. Tusz do rzęs.
Produkt przez wiele osób wychwalany, a do tego wszystkiego bardzo tani. W promocji -40% w Rossmannie kosztował zaledwie 6 PLN. Na rzęsach wygląda całkiem ładnie, bo szczoteczka fajnie je rozdziela, ale niestety u mnie w ciągu dnia się kruszył. Może dam mu jeszcze kiedyś szansę ale póki co wróciłam do swojego ulubionego tuszu Wonder Lash.
Palmer's Dark Chocolate & Cherry Lip Butter. Balsam do ust czekoladowo-wiśniowy.
Jakiekolwiek produkty do ust zużywam bardzo wolno, bo zwyczajnie zapominam o ich smarowaniu. Ten produkt jednak jak na moje możliwości zużyłam dosyć szybko, bo jego zapach sprawiał, że sięgałam po niego bardzo często. Ale nie tylko zapach jest mocną stroną tego produktu. Otóż balsam ten dobrze nawilża usta pozostawiając na nich bezbarwną taflę. W tym czasie kiedy go używałam usta nie były ani przez chwilę przesuszone. Jest to balsam, do którego na pewno jeszcze kiedyś wrócę.
Past do zębów raczej nie pokazuję w denkach, ale chciałam Wam pokazać, jakie pasty zazwyczaj możecie zastać u mnie w łazience ;)
Facelle 20 Intim Pflegetucher. Chusteczki do higieny intymnej.
Całkiem niedawno uważałam tego typu produkty za zbędny gadżet. O przydatności takich chusteczek przekonałam się podczas wyjazdu i dłuższych wyjść i od tamtej pory nie opuszczają one mojej torebki. Te konkretne przyjemnie odświeżają w ciągu dnia a także co bardzo ważne - dobrze się wyjmują z opakowania i nie drą (jak to w niektórych przypadkach bywa). Teraz testuję inne ale do tych z pewnością wrócę.
Bic Miss Soleil. Maszynki jednorazowe do golenia.
Ostatnimi czasy moje ulubione. Do tej pory stosowałam Bic Pure3 (takie zielone), ale chyba się trochę pogorszyły bo strasznie podrażniały mi skórę i ciągle moje nogi były pozacinane. Postanowiłam wypróbować coś innego, a że te były w promocji to wrzuciłam je do koszyczka. I nie żałuję bo są zdecydowanie lepsze od swoich poprzedników, dzięki czemu ja nie chodzę z nogami pełnymi strupków :)
Alouette Einmal Waschlappen. Suche ręczniczki do twarzy.
Obowiązkowy produkt w każdym moim denku. Odkąd sięgnęłam po nie po raz pierwszy to nie wyobrażam sobie wycierania twarzy zwykłym ręcznikiem. Są bardzo higieniczne i niezwykle mięciutkie. Kupuję na okrągło.
Ebelin 140 Wattepads. Płatki kosmetyczne 100% bawełny.
Ostatnimi czasy moje ulubione. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy więc zostało mi już tylko pół paczki do wykorzystania, ale niebawem może uda mi się uzupełnić ich braki. To naprawdę najlepsze płatki jakich używałam, zaraz po nich są jeszcze te z firmy Tami.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje ostatnie zużycia.
Myślałam, że pójdzie mi dużo gorzej, a tymczasem trochę pustych opakowań się nazbierało.
W minionym miesiącu co prawda zabrakło czasu na maseczki do twarzy itp. ale mam zamiar to wszystko nadrobić :)
Natalia
Tonik z Sorai mam i jestem w sumie z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJa się z nim Aś naprawdę polubiłam ;)
UsuńTroche jednak sie uzbieralo :)
OdpowiedzUsuńNiestety jagodowego szamponu juz nie ma (uwielbialam zapach <3)- zostal zastapiony kokosem ;)
Ooo Toniu, nie wiedziałam :)
UsuńTo widzę, że szybko ten jagodowy szampon został zastąpiony. Nawet bardzo szybko.
Zdecydowanie za szybko :( Jak zobaczylam zapowiedz wycofania i chcialam kupic zapas, to juz nie moglam w sklepach dostac- sprzedawczynie powiedziały ze juz nie dostawali a te co byly sie wyprzedaly (bardzo szybko te szampony schodzily, przynamniej w moim miescie :()
Usuńp.s. juz ci wszystko zakupiłam- wieczorem srobne maila ;)
zawsze jak do Ciebie wchodzę to napatrzę się na te niemieckie kosmetyki i muszę coś z tego mieć ;) ale jak do tej pory wszystkie były trafione także dzięki :D
OdpowiedzUsuńDoniu, w takim razie bardzo się cieszę, że w jakiś sposób moje recenzje niemieckich produktów okazują się pomocne :))
Usuńbardzo lubię te antyperspiranty z garniera :) a chusteczek z facelle nie polubiłam ze względu na to, że się trochę pieniły ;)
OdpowiedzUsuńoj, u mnie się nie zdarzyło, żeby się pieniły.
UsuńWszędzie czytam pozytywne informacje o solach z Biedronki. Spróbowałam jedną czy dwie i nie mogłam doszorować po niej wanny... Skoro i u Ciebie trawiasta sól jest na plus to może dam jej drugą szansę.
OdpowiedzUsuńKurcze, u mnie jeszcze się nie zdarzyło, żebym miała jakiś problem z domyciem wanny po tych solach a miałam już ich różne wersje :)
UsuńZnakomicie Ci poszło, Ryba!
OdpowiedzUsuńTen owocowy duet z Balea bardzo dobrze znam :)
Aktualnie stosuję.
I jak się u Ciebie spisuje Słoneczko? :)
Usuńpokaźne denko :)
OdpowiedzUsuńTeż używałam tego szamponu z Balea - śliczny zapach. Jagodowy faktycznie był do kupienia przez kilka miesięcy, ale od niedawna wszedł już nowy szampon z edycji limitowanej - kokosowy.
Antyperspiranty z Garniera - zdecydowanie najlepsze!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
O, dziękuję - nie wiedziałam, że wszedł już kolejny nowy szampon z Balea :)
UsuńU mnie niestety odżywka z Mango i aloesem nie sprawdziła się. Nie robiła z moimi włosami nic nadzwyczajnego ...
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńAle tak to już jest, że nie każdy kosmetyk u każdego się sprawdza.
Kochana, widzę że lato upłynęło Ci pod znakiem intensywnego zużywania kosmetyków :D pokaźne denko! :))
OdpowiedzUsuńno właśnie ogólnie rzecz biorąc czasu i chęci na używanie kosmetyków miałam mało, ale jakoś tak się ich trochę uzbierało ;)
Usuńo tak zapachy Balea:)
OdpowiedzUsuńteż je bardzo lubię :)
Usuńgratuluję zużyć :) chętnie bym spróbowała tej odżywki z mango :)
OdpowiedzUsuńdzięki Kasiu :)
Usuńta odżywka jest naprawdę fajna :)
Teraz żałuję, że nie skusiłam się na żaden żel pod prysznic Balea, mimo takiego zapasu :) A olejek kokosowy mam i ładnie pachnie, będzie do czego wracać :)
OdpowiedzUsuńIwetto, ja mam spory zapas żeli pod prysznic Balea bo jak koleżanka robi mi raz na jakiś czas paczki to aż szkoda ich nie brać :)
UsuńOlejek kokosowy w ponownym użyciu bo w szafie znalazła się jeszcze jedna buteleczka :)
Świetne zużycia! Krem do rąk z S&G też bardzo polubiłam. Cudnie pachnie i bardzo fajnie nawilża :)
OdpowiedzUsuńTen kremik jest fantastyczny :)
UsuńKilka z tych produktów naprawdę mnie zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuńA mogę zapytać które? :)
UsuńLubiłam ten szampon z Balea :) A peeling z Farmony czeka w kolejce - wszyscy go chwalą, więc liczę, że i mnie do gustu przypadnie :)
OdpowiedzUsuńPeeling z Farmony jest naprawdę fajny - jeśli lubisz konkretne zdzieraki to powinien przypaść Ci do gustu :)
Usuńcałkiem nieźle poszło Ci zużywanie kosmetyków w sierpniu :)
OdpowiedzUsuńzakupiłam peeling Tutti Frutti tyle, że w innej wersji zapachowej, mam nadzieje, że będę równie zadowolona :)
ja Kasiu mam jeszcze 2 inne wersje zapachowe tego peelingu i wszystkie mi się podobają, a działanie mają identyczne :)
Usuńlubie sole z Biedronki, żele Balea, ten peeling tutti frutti też jest super
OdpowiedzUsuńelmex używa mój mąż, a ja wybieram colgate white
sole z Biedronki są tanie i faktycznie fajne :)
UsuńA peeling... uwielbiam :)
Spore denko:) Mam te maszynki Bic i są jednymi z gorszych, o ile nie najgorsze, jakie miałam:/ Strasznie mnie podrażniają...
OdpowiedzUsuńU mnie akurat te maszynki się sprawdzają, natomiast na 'zieloną' wersję moja skóra reagowała tak jak Twoja na te różowe :(
UsuńCałkiem sporo się pokończyło :)
OdpowiedzUsuńtroszkę się uzbierało wszystkiego :)
Usuńkonkretne denko:) , ja mam chęć na jagodowy szampon do włosów Balea:), malinka też fajnie się prezentuje:)
OdpowiedzUsuńPonoć tego jagodowego szamponu już nie ma a na jego miejsce wszedł kokosowy. A szkoda, bo tego jagodowego nawet spróbować nie zdążyłam.
UsuńNad tonikiem z Sorayi też się zastanawiałam :)
OdpowiedzUsuńCałkiem dobry produkt :)
UsuńSame przyjemniaczki, a chyba znam tylko maszynki
OdpowiedzUsuńYasminello, ale znasz za to dużo innych fajnych produktów :)
UsuńSpore denko :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię żele Balea i tą odżywkę z mango :)
A zaciekawiłaś mnie peelingiem Farmony.
Ten peeling Kasiu jest naprawdę bardzo fajny :)
UsuńSpore zużycia, uwielbiam te maszynki z Bic.
OdpowiedzUsuńI ja też :)
Usuńmiałam kilka rzeczy w Twojego denka, też już mi się kończą :D
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia? :)
Usuń